262 lata temu, 19 października 1745 roku, zmarł Jonathan Swift. Taką informację znalazłam na stronie, na którą lubię zaglądać – Today in literature. Sporo ciekawostek można sobie przypomnieć, czasem czegoś nowego dowiedzieć. Dzisiaj jednak moją uwagę przykuł nie sam Swift, ale to, co sam napisał w swoim epitafium, ponad 5 lat przed śmiercią.
Hic depositum est corpus
JONATHAN SWIFT S.T.D.
Huyus Ecclesiae Cathedralis
Decani
Ubi saeva indignatio
Ulterius
Cor lacerare nequit
Abi Viator
Et imitare, si poteris
Strenuum pro virili
Libertatis Vindicatorem
Tłumaczenie W.B. Yeatsa:
„Swift has sailed into his rest.
Savage indignation there
cannot lacerate his breast.
Imitate him if you can,
world-besotted traveler.
He served human liberty.”
Każdy zapewne w dzieciństwie poznał przygody Guliwera. Warto przeczytać je ponownie, bo jako dzieci z pewnością nie byliśmy w stanie dostrzec i docenić całej ironii i humoru zawartych w tej powieści. Potrafił śmiać się z wad polityków, potrafił też bezlitośnie piętnować wady i przywary społeczeństwa. Panicznie bał się chorób psychicznych, z których jedna niestety dotknęła go pięć lat przed śmiercią. Cały swój majątek przenzaczył na szpital psychiatryczny w Dublinie, który działa do dzisiaj.
I właśnie dzisiaj, nie tylko w rocznicę jego śmierci, ale także w przededniu ciszy wyborczej tych być może najważniejszych po 89 roku wyborów, jakoś trafne wydało mi się jego epitafium. Idź, podróżniku, i bierz przykład z tego, który całym sercem opowiadał się za wolnością…
No Comments