Stare Miasto

W ziemiańskim dworze

13 listopada 2011

Zawsze, gdy na moim blogu pojawiają się wzmianki o książkach angielskich, opisujących życie w wiejskich dworach i rezydencjach, gdzieś w komentarzach lub mailach można znaleźć ubolewanie, że nikt tych książek nie tłumaczy, że trudno znaleźć podobne pozycje w języku polskim. Tym bardziej ucieszyłam się więc, gdy wydawnictwo PWN zaczęło wydawać popularnonaukowe pozycje opowiadające o życiu w ziemiańskich dworach: „W ziemiańskim dworze”, „O ziemiańskim świętowaniu”, „Smaki dwudziestolecia” i inne. Dopiero gdy otworzyłam pierwszą z tych książek i przejrzałam załączoną bibliografię, uderzyło mnie, że naprawdę sporo na ten temat już u nas wydano, aczkolwiek nie sądzę, aby łatwo było te tytuły zdobyć. Teraz jednak nowe książki w tym temacie pojawiają się w księgarniach jak grzyby po deszczu, i oby tak dalej!

„W ziemiańskim dworze” Mai Łozińskiej to opowieść o tym, jak wyglądało życie w wiejskim dworku w każdej porze roku. Podzielona na cztery części, rozpoczyna się od opisu świąt Bożego Narodzenia, a kończy na przygotowywaniu jesiennych przetworów. Przyjemnie byłoby czytać tę książkę partiami, stosownie do pory roku, ja przeczytałam całość w jeden wieczór, ale mam zamiar do niej zaglądać od czasu do czasu.

Mimo przenikającej całość nutki nostalgii, sporo się tu dzieje. Polowania, dbanie o gospodarstwo, przyjmowanie robotników, porządki, gotowanie, zabawy… Sporo ciekawostek, takich jak opis lodziarni, w której składowano zimą lód. Było to pomieszczenie tak doskonale zabezpieczone przed zmianami temperatury, że do jesieni topiło się najwyżej 25% zgromadzonego w nim lodu. W czasach, w których nie znano jeszcze lodówek, możliwe było przyrządzanie lodów w największe upały! Przygotowywanie i przechowywanie żywności to zresztą w ogóle fascynujący temat. Choćby sposób zamykania słoików z przetworami – jak sobie radzono w czasach, w których jeszcze nie znano zakrętek? A kto słyszał o układaniu wielkanocnych bab na pierzynach, żeby nie opadły i kształtu nie straciły?

Czyta się to znakomicie, zwłaszcza że książka podzielona jest na niezbyt obszerne rozdziały, z których każdy traktuje o innym temacie. Każdy rozdział jest też bogato ilustrowany, głównie archiwalnymi fotografiami i reprodukcjami obrazów. Przyznam szczerze, że nad tymi fotografiami spędziłam nie mniej czasu, niż nad samym tekstem, fascynujące jest takie okno na świat, którego już nie ma.

Ponieważ jednak sama zajmuję się tematem życia w takich dworkach w innym kraju, moje oczekiwania są raczej wysokie. Chciałabym znacznie więcej materiałów archiwalnych, więcej fragmentów listów, dzienników, więcej szczegółów, mniej ogólników. Szkoda też, że książka obejmuje tak szeroki zakres materiału, zarówno pod względem geograficznym, jak i chronologicznym. Do jednego worka wrzucono cały wiek XIX i dwudziestolecie międzywojenne, Galicję i Wielkopolskę. Oczywiście są to zastrzeżenia osoby, która chciałaby otrzymać publikację bardziej naukową, z przypisami i źródłami cytatów, książka Mai Łozińskiej zaś takich pretensji nie ma, i jako publikacja popularna świetnie się sprawdza. Przeczytałam więc z przyjemnością, choć z lekkim niedosytem, i teraz mam ochotę zrobić sobie kilka wycieczek po okolicy i poodwiedzać wielkopolskie dwory…

Na zdjęciu dworek modrzewiowy, bynajmniej nie wielkopolski, ale stuprocentowo mazowiecki .

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply