dzielnica fikcji

Krótka historia Biafry

28 grudnia 2007

   Przeczytanie „Half of A Yellow Sun” Chimamanda Ngozi Adichie zajęło mi kilka miesięcy. Uważam, że nie był to czas stracony i nawet nie żałuję, że nie potrafiłam przeczytać tej książki szybciej. Nie jest to zresztą łatwe, ponieważ ponad 400 stron zapełnionych malutkim drukiem zostało napisanych bogatą, dość trudną angielszczyzną z idiomami pochodzącymi z dialektu Igbo. Warto jednak się nieco wysilić, nie tylko po to, aby wzbogacić swój zasób słownictwa. Historia powstania i krótkiego życia małego państewka oddzielonego od Nigerii kryje w sobie uniwersalną opowieść o Afryce, o konfliktach etnicznych, o wojnach, nienawiści i lojalności.

Gdy w 1960 roku Nigeria uzyskała niepodległość, rozpoczął się krótki okres prosperity. Różne grupy etniczne zamieszkujące ten region potrafiły współdziałać – niestety, nie trwało to długo. W drugiej połowie dekady zaczęły nasilać się konflikty i animozje, zwłaszcza pomiędzy dwoma największymi grupami zamieszkującymi Nigerię: ludami Yoruba i Igbo. W 1967 rozpoczęły się czystki etniczne i masowo mordowani Igbo opuścili swoje domy, aby na niewielkim obszarze utworzyć niepodległe państwo – Biafrę. Inne kraje nie uznały niepodległości Biafry, zaś Nigeria zaatakowała państewko z całą mocą swojej armii. Przez 3 lata trwała okrutna wojna, w której zginęło co najmniej milion cywilów, zarówno od bombardowań, jak i przede wszystkim z głodu. W 1970 roku Biafra poddała się i stała się ponownie częścią Nigerii.

Tę smutną historię Adichie opowiada poprzez losy kilkorga Biafrańczyków wywodzących się z nigeryjskiej klasy średniej. Dwie siostry, Olanna i Kainene, są córkami miejscowego dygnitarza, który natychmiast po pierwszych zamieszkach ucieka z żoną do Londynu. Olanna wiąże się z Odenigbo, radykalnym profesorem matematyki wykładającym w Nsukka, ośrodku akademickim, który stanie się zarzewiem secesji. Brzydsza od siostry, ale bardziej zdecydowana i kategoryczna Kainene przyciąga uwagę Richarda, skromnego i pełnego kompleksów Anglika, który pragnie napisać książkę o Nigerii. Ich losy spięte są klamrą, którą tworzy najważniejszy chyba bohater historii, Ugwu. Ugwu, chłopiec ze wsi, który zostaje służącym Odenigbo, nie umiejący pisać i czytać staje się Ishmaelem tej historii. Podobnie jak u narratora Moby Dicka, jego wiedza i doświadczenie są tak niewielkie, że nie traci zdolności dziwienia się światu. W domu Odenigbo uczy się nie tylko czytać, ale także zdobywa ogładę, uczy krytycznie patrzeć na rzeczywistość, a nawet zdobywa pierwsze doświadczenia erotyczne. Pozostaje przy tym wierny swojemu panu i dopiero przymusowe wcielenie do armii i tym samym opuszczenie przez Ugwu domu Olanny i Odenigbo jest najbardziej namacalnym symbolem rozpadu świata bohaterów.

Kilkakrotnie przytoczone są słowa ojca Olanny, który mówi, że „wojna jest brzydka”. Wojna oglądana z perspektywy idealistów, którzy prawie do samego końca wierzą w jej sens i w zwycięstwo jest brzydka podwójnie. Życie codzienne toczy się nawet wśród bombardowań. Ludzie szukają mieszkań do wynajęcia, zmieniają pracę, a gdy wróg podchodzi zbyt blisko ich miasta pakują się pospiesznie w samochód i jadą do kolejnej, oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości, gdzie rozpoczynają wszystko od nowa. Za każdym razem jest oczywiście gorzej, gdyż coraz więcej ludzi musi zorganizować sobie życie na coraz mniejszym obszarze, a że wszelkie drogi prowadzące do Biafry są zamknięte, a ziemia jest jałowa, zaczyna brakować jedzenia. Ludzie giną z głodu nawet w obozach do uchodźców, a nieliczne dostawy z organizacji humanitarnych są błyskawicznie rozkradane. Jak na ironię, gdy z Nigerii przypadkiem przedziera się jakaś przesyłka od przyjaciól, zawiera ona czekoladę i delikatną bieliznę zamiast tak potrzebnej soli i ryżu – Nigeryjczycy z plemienia Yoruba nie mają pojęcia, co dzieje się z ich przyjaciółmi i sąsiadami mieszkającymi w Biafrze.

Świat rozpada się nie tylko na wojnie – rozpadają się także związki międzyludzkie. Odenigbo w zupełnie bezsensowny sposób zdradza Olannę, która rewanżuje się równie bezsensownie uwodząc kochanka swojej siostry. Wkrótce potem Olanna, która nade wszystko pragnie mieć dziecko, a nie może zajść w ciążę, decyduje się na niezwykle odważny i dramatyczny krok, który uratuje jej związek, a ją samą wzmocni i uczyni jedną z najsilniejszych postaci powieści. Relacje miedzy bliźniaczkami mogą być odczytane jako symbol trudnych stosunków między różnymi nacjami zamieszkującymi tę samą ziemię, a historia o zdradzie, wybaczeniu i lojalności ma w tym kontekście wiele wymiarów. Jak muzułmańscy Yoruba i katoliccy Igbo muszą zakończyć jakoś wojnę i żyć wspólnie na ziemi przesiąkniętej krwią, tak Olanna i Kainene będą musiały zdecydować, czy potrafią wybaczyć krzywdę i zdradę i czy uda im się odbudować swój związek na gruzach rodzinnych więzi.

Chociaż wojna jest cetralnym punktem powieści Adichie, to historia przez nią opowiedziana jest wielowymiarowa i symboliczna. Można ją odczytać jako przypowieść o przynależności – do miejsca, do kultury, do rodziny. Można znaleźć tu rozważania o kondycji ludzkiej o tym, czy przyszłość może być kontynuacją tego, co było, jeśli to co było, kryje w sobie takie dramaty. Znajdziemy tu także piękną historię o mocy i wadze języka, którym się posługujemy – płynne posługiwanie się językiem Yoruba mogło ocalić życie, zaś znajomość Igbo była dla Richarda jedynym znakiem jego biafrańskości. Ugwu przez pracę nad swoją angielszczyzną zyskuje dystans do swojego świata, zaś świat zewnętrzny poprzez milczenie i nie zabieranie głowu staje się współwinny tragedii Igbo. „The world was silent when we died” – „świat milczał, gdy umieraliśmy” – to tytuł książki napisanej przez Ugwu dla Odenigbo, książki napisanej przez prostego Nigeryjczyka dla czytelnika nie znającego historii Nigerii.

Adichie nie doświadczyła tej wojny osobiście. Jest moją rówieśnicą, urodzoną długo po tym, jak Biafra przestała istnieć. Wojnę zna z opowieści swoich rodziców i dziadków oraz z lektur. Jej opowieść jednak jest aktualna. Ta wojna nadal się toczy. Toczy się w Iraku, a przede wszystkim toczy się w Sudanie, w Darfurze. Warto przeczytać „Half of A Yellow Sun”, aby w tej pięknej, wielopoziomowej opowieści odnaleźć trochę prawdy o świecie i poczuć gniew i żal, że świat nadal milczy. A przy okazji wciągnąć się w opowieść o rzeczach, które dzieją się także w naszych rodzinach, w naszym spokojnym, sytym świecie.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply