Oglądaliście w dzieciństwie serial „Mały domek na prerii”? Ja tak, chociaż wiele z niego nie pamiętam. Zarys fabuły, tło i niektórych aktorów. O serialu przypomniała mi przeczytana niedawno recenzja książki, na której podstawie został nakręcony, a o której istnieniu właściwie nie wiedziałam. Fabuła serialu jest właściwie tylko luźno zainspirowana książkami Laury Ingalls Wilder, opowiadającymi o jej życiu w Ameryce w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Zachęcona tematyką, zamówiłam sobie pierwszą część cyklu, „Little House in the Big Woods” („Mały domek w wielkich lasach”) i jestem całkowicie zauroczona tą opowieścią.
Mama, Tata, Mary, Laura i malutka Carrie mieszkają w drewnianym domku w samym sercu ogromnej puszczy w stanie Wisconsin. Do najbliższego miasteczka mają ponad 10 kilometrów, do sąsiadów zapewne niewiele bliżej. Domek jest malutki, lecz ciepły i przytulny, ze strychem pełnym zapasów na zimę. Cała rodzina ciężko pracuje, aby przeżyć – tato poluje, wędzi mięso, wyprawia skóry, uprawia zboże, mama przygotowuje zapasy na zimę, gotuje, piecze, szyje, dziewczynki zbierają drewno, dbają o zwierzęta, pomagają w kuchni. Ich życie, mimo iż ciężkie, opisane jest w idylliczny sposób. Wszyscy troszczą się o siebie nawzajem, zdając sobie sprawę, że tylko bezwzględne przestrzeganie pewnych zasad i ciężka praca pozwoli im przetrwać w puszczy pełnej niedźwiedzi i panter. Nie brak im jednak czasu na radość i zabawę, choćby długie wieczorne opowieści przy kominku, grę na skrzypcach czy nawet tańce w domu dziadków. Zimą, gdy śnieg zasypuje całą okolicę, dziewczynki bawią się na strychu, podziwiają obrazy wymalowane na szybach przez szron, z radością wyglądają świąt Bożego Narodzenia, pomagając mamie w przygotowywaniu świątecznych cukierków i ciast. Latem biegają boso po okolicy, bawią się w swoich domkach pod drzewami i wyglądają rzadkich odwiedzin kuzynostwa.
Książeczka Laury Ingalls Wilder jest oparta na jej wspomnieniach z dzieciństwa, i choć momentami trąci myszką, jest jednocześnie sugestywnym i pełnym czaru obrazem życia amerykańskich osadników. Dziecięcym głosikiem, narratorka opowiada z nostalgią o życiu dla nas niewyobrażalnym, niebezpiecznym, a zarazem pozbawionym wielu komplikacji. Przez wyidealizowany obraz wspomnień z dzieciństwa przeziera prawda o niezwykłej odwadze ludzi, którzy pakowali swój dobytek na wóz i jechali, aby osiedlić się w jakimś nieznanym miejscu, budując tam od zera dom, bez żadnej gwarancji, że nie wypłoszą ich Indianie, dzikie zwierzęta nie wybiją trzody, pożar nie strawi pola kukurydzy. To niesamowite, gdy dociera do nas, jak całkowicie samowystarczalne były te rodziny! Patrząc na wszystkie sprzęty, które mnie otaczają, z trudem wyobrażam sobie takie życie. Tym przyjemniej jest jednak poczytać o czasach, gdy dzieci nie siedziały w domu, kłócąc się, w jaką grę komputerową zagrać, nie przebierały znudzone w zbyt licznych zabawkach, lecz cieszyły się z lalek zrobionych z kolb kukurydzy i zastawy stołowej z łupin żołędzi.
Caroline i Charles Ingalls, rodzice Laury
Pierwsza część serii to dopiero rozgrzewka. Następne części są ponoć mniej dziecinne i coraz bardziej poważne. Rodzina Ingallsów przeprowadzała się bardzo często, w lasach Wisconsin mieszkali dwa razy, najpierw, gdy Laura miała trzy latka, a potem znowu, kilka lat później. Kolejne książki z tego cyklu opisują dzieciństwo ojca Laury, a następnie rok, który cała rodzina spędziła na prerii w Kansas, gdzie Laura po raz pierwszy zobaczyła Indian. Tam również nie było im dane zostać na dłużej, zmuszeni do ponownej przeprowadzki osiedlili się w Minnesocie. O tym wszystkim, a także o dorosłym życiu Laury i jej próbach zbudowania własnej farmy, mam zamiar jeszcze przeczytać, jako że muszę przyznać, iż zakochałam się w tej książeczce, stanowiącej zaledwie wstęp do całej historii. Nie mogę się doczekać czytania jej razem z moją córką, ponieważ jest to idealna książka do wspólnej lektury, okraszonej wyjaśnieniami i dyskusją.
Większość książek z tej serii ukazała się po polsku, ale tylko raz i to dawno temu. Nie udało mi się na razie zdobyć żadnej części, będę na nie jednak polować, tymczasem zaś zamówię kilka kolejnych po angielsku. Chciałabym jednak zobaczyć nowe polskie wydanie, to kultowa książka dla kilku pokoleń Amerykanów i na pewno i u nas niejedno dziecko by się nią zachwyciło. Klimatem przypomina mi „Dzieci z Bullerbyn”, pozornie całkiem inną historię, ale także zbudowaną wokół codziennego życia grupki dzieci w odosobnionej, pełnej radości życia społeczności.
Cały cykl wygląda tak:
„Mały domek w Wielkich Lasach” (Little House in the Big Woods)
„Mały farmer” (Farmer Boy)
„Domek na prerii” (Little House on the Prairie)
„Nad Śliwkowym Strumieniem” (On the Banks of Plum Creek)
„Nad brzegami Srebrnego Jeziora” (By the Shores of Silver Lake)
„Długa zima” (Long Winter)
„Miasteczko na prerii” (Little Town on the Prairie)
„Szczęśliwe lata” (These Happy Golden Years)
„W drodze do domu” (On the Way Home) – nie wydana w Polsce
„Pierwsze cztery lata” (First Four Years)
„Listy do domu” (West from Home) – nie wydana w Polsce
„Droga powrotna” (The Road Back) – nie wydana w Polsce
Jest też sporo biografii oraz kilka wydań listów Laury i jej córki Rose. Jest więc w czym wybierać:)
Moja ocena: 5.5/6
No Comments