Dzisiaj, zamiast niedzielnej dziesiątki, spróbuję tradycyjnie już dokonać niemożliwego i ze wszystkich przeczytanych w tym roku książek wybrać dziesięć, które zapisały się w mojej świadomości złotymi zgłoskami. Z tych dziesięciu wybiorę ostatecznie Książkę Roku, tak jak robiłam to w poprzednich latach. Myślę, że rozumiecie doskonale, że zadanie nie jest łatwe, a wybór jest oczywiście całkowicie subiektywny. Przyznam jednak, że w tym roku nie miałam problemu z wyłonieniem dziesięciu najlepszych – zaznaczałam na kolorowo wybrane tytuły, a gdy doszłam do końca listy, okazało się, że jest ich dokładnie dziesięć! Oto one, w kolejności alfabetycznej (klikając na tytuł przeniesiecie się do recenzji każdego tytuły, oprócz jednego, o którym jeszcze nie zdążyłam napisać).
Ben Aaronovitch „Broken homes„ – jedna z dwóch czysto rozrywkowych pozycji na tej liście to, o dziwo, czwarty tom cyklu! Najlepszy ze wszystkich, które dotąd przeczytałam, z zakończeniem, które dosłownie wbija w krzesło czy też inne siedzenie, które macie pod sobą.
Kate Atkinson „Jej wszystkie życia„ – intrygująca książka o tym, co by było, gdybyśmy mogli nasze życie przeżyć kilkukrotnie. Czy potrafilibyśmy naprawić własne błędy? Na początku irytuje, a potem wprowadza czytelnika w swoisty trans.
Elżbieta Charezińska „Niewidzialna korona” – nie wymaga chyba wyjaśnień. Poprzednia „piastowska” książka tej autorki została moją Książką Roku 2012. „Niewidzialna korona” jest jeszcze lepsza.
Sonali Deraniyagala „Tsunami„ – nigdy nie zapomnę tej książki. W dziesiątą rocznicę tsunami, które nawiedziło moją ukochaną Azję Południowo-Wschodnią patrzyłam na zdjęcia z tamtych okolic i miałam mokre oczy, myśląc o rodzinie Sonali. Najpiękniejsza książka o śmierci, żałobie i pamięci, jaką czytałam.
A. B. Guthrie „Droga na Zachód” – przypadkowo odkryty klejnot. Nagrodzona przed laty Pulitzerem ponadczasowa opowieść o wędrówce przez Stany Zjednoczone po Wielkim Szlaku Oregońskim.
Elizabeth Gilbert „Botanika duszy” – jedyna książka na tej liście, o której jeszcze nigdzie nie pisałam. Prawdopodobnie nie zdążę tego zrobić do końca roku, ale notka na pewno będzie, bo to doskonała powieść. Bohaterką jest dziewiętnastowieczna botaniczka (postać fikcyjna, ale mocno osadzona w realiach epoki). Cudna, mądra i wciągająca powieść autorki bestsellera „Jedz, módl się, kochaj”.
Jacek Hugo-Bader „Długi film o miłości” – mocna książka o tym, w jaki sposób doszło do jednej z najgłośniejszych tragedii wysokogórskich ostatnich lat. Próba odpowiedzi na pytanie, po co oni tam właściwie poszli, prowokująca i świetnie napisana.
Marta Kisiel „Nomen omen„ – Martę Kisiel albo się kocha, albo wręcz przeciwnie. Jej książki wywołują sporo emocji wśród czytelników. Ja przeczytałam je dopiero w tym roku i od razu stałam się wielbicielką. „Nomen omen” to cudna opowieść o Wrocławiu, starych willach, dziwnych staruszkach. Druga rozrywkowa pozycja na liście.
Andrew Miller „Oczyszczenie„ – zauważyłam, że sporo książek na tej liście ma akcję toczącą się w osiemnastym lub dziewiętnastym wieku. Albo nawet dawniej (vide Cherezińska). „Oczyszczenie” to sugestywny obraz Paryża na cztery lata przed Wielką Rewolucją.
David Mitchell „Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta„ – pierwsza książka, jaką przeczytałam w tym roku, ma wielkie szanse okazać się najlepszą. Nie potrafię jej opisać w jednym zdaniu. Przeczytajcie recenzję, a jeszcze lepiej sięgnijcie po książkę!
Każdą z tych książek polecam z całego serca! Nie wiem, jakim cudem wybiorę tę jedną jedyną. Która z nich? Dowiecie się wkrótce!
No Comments