dzielnica fikcji

Namiętność czy filiżanka herbaty?

23 września 2014

Czy nadejdzie taka chwila, kiedy od namiętnego pocałunku będziemy woleli filiżankę dobrej herbaty? A może nie można być za starym na miłość? A co, kiedy dystyngowany starszy pan, przywiązany do tradycji wdowiec, Anglik z dobrej rodziny niespodziewanie zakocha się w pochodzącej z Pakistanu właścicielce wiejskiego sklepu? Jak prowincjonalna społeczność, której główną osią istnienia są podziały klasowe i świadomość, że każdy ma swoje miejsce i nie powinien się z niego wychylać, zareaguje na tak nieprawdopodobny, dla wielu wręcz oburzający związek? I co powie religijna rodzina kobiety, która najchętniej wysłałaby ją do Pakistanu, gdzie nie wychodziłaby z domu i opiekowała się tabunami dzieci swoich bratanków i siostrzeńców?


Taka właśnie nietypowa miłość jest tematem książki, której polskie wydanie przeszło zaskakująco bez echa. A przecież „Ostatnia misja majora Pettigrewa”, pierwsza książka 46-letniej Helen Simonson, zasługuje na znacznie szerszą uwagę, którą zresztą obdarzyli ją czytelnicy angielscy. To pełna staroświeckiego humoru, ciepła i mądra opowieść o miłości, która przychodzi znienacka i wywraca do góry nogami życie nie tylko zbuntowanych nastolatków, ale także statecznych starszych ludzi, którzy nie spodziewali się już od życia niczego oprócz cotygodniowych partyjek golfa i samotnych wieczorów nad książką.

Major Pettigrew stracił kilka lat temu żonę, a niedawno brata i ma wrażenie, że jego życie dobiega kresu. Pozwala sobie na chwilę rozpaczy i nawet nie zauważa, że ubrany jest w czerwony, kwiecisty szlafrok, gdy do drzwi puka pani Ali – dystyngowana, elegancka właścicielka sklepu wielobranżowego. Niespodziewana wizyta porusza coś w sercu majora, i tak zaczyna się nietypowa historia o miłości. Miłości tym trudniejszej, że Edgecombe St. Mary to prawdziwy mikroświat, zamieszkany przez różnych ludzi – czasem poczciwych i zabawnych, ale równie często uprzedzonych i małostkowych. Sam major zresztą nie wyobraża sobie, że mógłby wywrócić swój świat do góry nogami – związek z osobą o etnicznym pochodzeniu spowodowałby wyrzucenie go z miejscowego klubu, co byłoby symbolicznym wypchnięciem poza nawias społeczności. Pani Ali nie jest wcale łatwiej – mieszka z bratankiem, który bardzo rygorystycznie przestrzega zasad islamu i krzywo patrzy na niezależną i mądrą ciotkę. A gdy w okolicy pojawia się jego nieślubne dziecko i dziewczyna, którą niegdyś kochał, sytuacja tylko się skomplikuje.

Zarys fabuły „Ostatniej misji majora Pettigrewa” nie brzmi może porywająco, ale to jedna z tych książek, od których nie sposób się oderwać, są bowiem tak urocze i bezpretensjonalne. Cała plejada barwnych postaci, szczypta angielskiego humoru i piękno angielskiej prowincji w tle wystarczyłyby do przykucia uwagi czytelnika, ale książka Helen Simonson ma do zaoferowania dużo więcej. To historia o godności, prawie do szczęścia i o regułach, które rządzą każdą społecznością, opowiedziana niemalże mimochodem, między opowiastkami o komicznym balu przebierańców, pompatycznych Amerykanach kupujących sobie tytuły szlacheckie i o nabzdyczonych młodzieńcach przekonanych, że wiedzą wszystko o świecie. A przede wszystkim to opowieść o miłości, która sprawia, że herbata staje się nagle mniej ważna od pocałunku.

Helen Simonson urodziła się i wychowała w Anglii, ale od ponad dwudziestu lat mieszka w Stanach, i może dzięki temu potrafiła napisać książkę na wskroś angielską, a zarazem pełną świeżości i nietypową. Warto przeczytać, zwłaszcza jeśli kochacie angielską prowincję z jej staroświeckim urokiem.


Moja ocena: 5/6

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply