O ile po nowe, współczesne powieści sięgam bardzo chętnie, jak zresztą dobrze wiecie, to jeśli chodzi o poezję, czytam wciąż i wciąż tych samych poetów, zwykle nieżyjących już od dość dawna. Zdarza mi się sięgnąć po nowy, polski tomik, ale już jeśli chodzi o literaturę angielską, to nie mam bladego pojęcia, co się w tej kategorii dzieje. Kiedy jednak jeden poeta zdobywa trzy razy jedną z bardziej prestiżowych nagród the Forward Prize for Best Collection, a następnie, w tym samym roku, w którym dostał trzecią z nich, zostaje nagrodzony równie prestiżową the TS Eliot Prize, moje zainteresowanie zostało pobudzone. Niewiele wierszy Seana O’Brien, bo o nim mowa, udało mi się znaleźć w sieci, jednak to, co znalazłam, jest godne uwagi. O’Brien jest zafascynowany północą i często o północnoangielskich krajobrazach pisze. Nie są to jednak po prostu opisy przyrody, ale melancholijne rozważania o celu, znaczeniu, poezji i rozpadzie. W dodatku O’Brien od młodości zafascynowany jest T.S.Eliotem i Wallacem Stevensem. Więcej mi nie trzeba. Poniżej jeden z wierszy, które przypadły mi do gustu – o Północy, o poezji, o inspiracji. I zdjęcie z dalekiej północy Norwegii.
"Blue Night" Sean O’Brien
A geostationary satellite.
The birds all sheltering or flown.
The world is North, and turns its North Face
Pitilessly everywhere,
As deep as Neptune, local as the moon.
First came the fall and then the metaphor
No other island, then. No gift of grace.
For this alone is 'seriously there’.
Therefore. Therefore. Do not be weak.
They have no time for pity or belief,
The heavens, in their triumph of technique.
No Comments