Historia zaczyna się intrygująco: Alicja, młoda matka dwa tygodnie po cesarce, za namową teściowej postanawia po raz pierwszy od porody wyjść na chwilę z domu, zostawiając swoją córeczkę Florence pod opieką taty. Gdy kilka godzin później pełna niepokoju wraca do domu, ze zgrozą odkrywa, że w łóżeczku Florence, ubrana w jej śpioszki leży inna dziewczynka. Sprawa byłaby prosta, gdyby nie fakt, że zdaniem Davida, męża Alice, dziewczynka to Florence. Alicji nie wierzy nikt, łącznie z policją. Matka szaleje z rozpaczy, zaś tydzień później i ona, i dziewczynka, której tożsamości nikt już nie jest pewien znikają bez śladu. Aby dodać szczypty pikanterii do tej i tak już wciągającej fabuły, pierwsza żona Davida została zamordowana w tajemniczych okolicznościach, jego matka, teściowa Alice, to osoba niezwykle apodyktyczna, sama Alice zaś ma za sobą episody niestabilności emocjonalnej. Komu więc ufać?
Wszystkiego tego dowiadujemy się na samym początku, później zaś akcja toczy się dwutorowo, gdyż jednocześnie poznajemy wydarzenia sprzed tygodnia, gdy Alice i dziewczynka były jeszcze w domu, oraz to, co dzieje się już po ich zniknięciu. Opowieść nie traci na tym jednak, a wręcz przeciwnie – napięcie rośnie z każdą stroną. Atmosfera chłodu i paniki trzyma za gardło. Nic dziwnego – chociaż ta powieść była debiutem, autorka jest od dawna znana w świecie literackim – Sophie Hannah to uznana i nagradzana szkocka poetka! Thriller napisany przez poetkę? – w tym przypadku to idealny mariaż. Sophie Hannah ma jednak lekkie pióro w genach – jest córką Adele Geras, którą wiele z Was na pewno zna.
Po polsku ukazał się inny thriller Sophie Hannah: „Przemów i przeżyj”, po angielsku jest jeszcze „The Point of Rescue”. Ja po lekturze „Little face” na pewno sięgnę po kolejne jej książki.
Moja ocena: 4.5/6
No Comments