Wyjątkowo źle mi się poniedziałek dzisiaj zaczął, i chyba przydałaby mi się jedna z książek polecanych przez dzisiejszego gościa. Zapisuję sobie przytoczoną przez niego złotą myśl i spróbuję zastosować w praktyce! A Was zapraszam do zapoznania się z książkami polecanymi przez kolejnego gościa i kolejnego mężczyznę w poniedziałkowym cyklu. Beznadziejnie zacofany w lekturze prowadzi znakomity blog o książkach, i chciałabym, aby więcej naszych rodaków było tak „zacofanych w lekturze” jak on:) Polecam zwłaszcza cykl „Płaszcz zabójcy”, zainspirowany antologią o tym samym tytule, ale całkowicie autorski i oryginalny przegląd wpisów z dzienników i pamiętników znanych osób! Może za kilka lat z tego cyklu narodzi się książka?:)
1) Moja ulubiona książka
Nie będę oryginalny, jeśli napiszę, że po pytaniu o ulubioną książkę natychmiast przestaję kojarzyć, że cokolwiek czytałem, wręcz nie przypominam sobie, że w ogóle umiem czytać. Z rozpaczliwej gonitwy myśli wyłaniają się rozmaite okładki i krzyczą: „Mnie! Mnie najbardziej lubisz!” Pewnie, że lubię. Ale skoro mam wybrać jedną, to będzie to „Nad Niemnem” Orzeszkowej. Za absolutny spokój, w jaki potrafi mnie wprawić już kilka przeczytanych stron. Za tę malowniczość, którą doceniłem pewnie przy jakimś piątym czytaniu, kiedy wreszcie zacząłem tak naprawdę zwracać uwagę na opisy przyrody. Za to kojące przekonanie, że wszystko skończy się dobrze ku zadowoleniu wszystkich pozytywnych bohaterów, że pokonają trudności i żyć będą długo i szczęśliwie. „Nad Niemnem” uwielbiam w każdej postaci: powieści, filmu, serialu i odkrywanego ostatnio audiobooka w wykonaniu Anny Polony.
2) Książka, która zmieniła moje życie
Mogę się zachwycić tym, co przeczytałem, przejąć, odczuć wstrząs, ale chyba mam nieodpowiedni temperament, żeby pod wpływem książki rzucić wszystko i udać się do najbliższego leprozorium, by pielęgnować chorych, albo poprowadzić lud na barykady. Chyba tylko jeden raz przeczytane zdanie tak do mnie przemówiło, że postanowiłem się go trzymać. Marek Aureliusz w „Rozmyślaniach” napisał: „Podobny bądź do skały, o którą się ciągle fale rozbijają. A ona stoi, a koło niej usypiają bałwany wody”. Idealne motto dla piętnastolatka, który przejmował się wszystkim i denerwował byle czym. Doszło do tego, że przestałem się przejmować panem od wuefu i jego sprawdzianami z dwutaktu.
Spotkanie z cesarzem-filozofem zawdzięczam zresztą bohaterom książek Małgorzaty Musierowicz, którzy wprawiali mnie w kompleks niższości, przerzucając się a to cytatem z Arystotelesa, a to złotą myślą Schopenhauera. Też tak chciałem, a „Rozmyślania” akurat leżały na wyprzedaży w Domu Książki niedaleko szkoły. Stoicyzm okazał się strzałem w dziesiątkę.
3) Mało znana książka, która zasługuje na szerszą uwagę
Właściwie dwie książki, obie Ewy Ostrowskiej. Nigdy chyba nie była bardzo popularna, a ostatnio znana jest bardziej jako autorka thrillerów niż znakomitych powieści psychologicznych. Jej „Zabić ptaka” zrobiło na mnie ogromne wrażenie, bo pierwszy raz jako nastolatek czytałem książkę, która tak mi działała na emocje. To historia nastolatki, której życie zmienia się raptownie po nagłej śmierci matki. Do dziewczyny, zawsze bliżej związanej z ojcem, dociera, że nic nie wie o matce i że przez całe życie traktowała ją jak „robola” od prac domowych. Zaczyna się trudne przebudowywanie własnej świadomości i zmiana postawy wobec świata i ludzi. Po „Zabić ptaka” szukałem innych książek Ostrowskiej i trafiłem na „Śniła się sowa”. I to był kolejny wstrząs, kolejna brutalna powieść, chociaż już nie kierowana do młodzieży. Zabita dechami wieś, zabite dechami umysły i serca mieszkańców. Bezwzględność, bezmyślność, walka o wyszarpanie czegoś dla siebie, poruszający naturalizm. Nie znałem wtedy „Konopielki”, ale te książki mają wiele wspólnego, moim zdaniem, chociaż u Ostrowskiej występuje już wieś z telewizorami, takie Taplary trzydzieści lat później. Temat wiejski kontynuowała Ostrowska w „Owoc żywota twego”, ale to już było wtórne i nie miało tej siły wyrazu.
No Comments