Spotkanie z Flavią de Luce na łamach powieści Alana Bradleya „Zatrute ciasteczko” było jednym z przyjemniejszych czytelniczych momentów zeszłego roku. Gdy tylko przeczytałam, że w maju ukazuje się druga część o jak zwykle intrygującym tytule – „The Weed That Strings the Hangman’s Bag”, nie mogłam się oprzeć i zamówiłam go sobie z Book Depository. Ledwie jednak zdołałam znaleźć czas na to, żeby zacząć lekturę, okazało się, że wydawnictwo Vesper w imponującym tempie wydało polską wersję. Przeczytałam więc pół po angielsku, a pół po polsku, chcąc przy okazji przyjrzeć się tłumaczeniu, które zresztą jest naprawdę udane. Ciekawiło mnie ono wyjątkowo ze względu na tytuł, który po polsku brzmi „Badyl na katowski wór”. Intrygujące, czyż nie?
Powrót do Bishop’s Lacey był dokładnie tym, czego potrzebowałam po ostatnich wydarzeniach. Leniwy sielski klimat małego angielskiego miasteczka, przezabawna narratorka i tajemnicza, podwójna zagadka kryminalna rozwiązana przez bystrą jedenastolatkę to najbardziej odprężający typ lektury, jaki mogę sobie wyobrazić. W dodatku Alan Bradley zapełnia tę powieść jeszcze ciekawszą i bardziej pokręconą rzeszą postaci. Mamy starych ulubieńców: ogrodnika Doggera, małomównego i praktycznego, złośliwe siostry Flavii, zamyślonego ojca – filatelistę, niezbyt rozgarniętego, ale sympatycznego inspektora policji. Oprócz nich pojawia się cała masa dziwaków – złowroga żona proboszcza, porywczy, lecz genialny animator kukiełek i twórca popularnego teatrzyku, jego maltretowana i wiecznie płacząca wspólniczka, nieco szalona, włócząca się wciąż po lesie Madzia Migotka, niezamężna ciotka dająca złote rady na temat wychowania dzieci. I tak dalej, i tak dalej. A każda z tych postaci wzbudza natychmiastowe zainteresowanie i emocje. Razem tworzą społeczność barwną, pełną staroświeckiego uroku, do bólu wręcz angielską.
Najważniejsza jest jednak oczywiście Flavia. Jest w takim wieku, że nikt nie zwraca na nią zbyt wiele uwagi. Ludzie zwierzają jej się z sekretów nawet tego nie rejestrując. Bo przecież kto by się przejmował jedenastolatką? Tymczasem Flavia ma umysł ścisły i fakty kojarzy szybciej od większości dorosłych. W dodatku zdaje sobie z tego sprawę, co czyni ją odrobinę zarozumiałą, a przez to jeszcze bardziej wiarygodną. Oto próbka jej typowego rozumowania:
Spodziewa się pani dziecka, prawda? – powiedziałam.
Obrzuciła mnie dzikim wzrokiem, mając szeroko otwarte usta; była blada jak ściana.
– Skąd wiesz? – wydyszała.
Chciałam rzucić „To proste!”, ale wiedziałam, że nie czas na żarty.
– Przeprowadziłam próbę lizozymową na chusteczce, którą pani dałam.
Czasem lekko przeholowuje i budzi podejrzenia, przeważnie jednak udaje jej się uzyskać to, co chce. W wolnych chwilach zajmuje się podtruwaniem swoich sióstr na różne wyrafinowane sposoby oraz szukaniem sprawców dwóch morderstw – jednego, które właśnie wstrząsnęło życiem miasteczka i drugiego sprzed wielu lat. Zagadki przeplatają się i komplikują, aby w końcu zamknąć się w zgrabną i spójną całość.
Przeczytałam z przyjemnością, a tym, którzy jeszcze Flavii nie znają, polecam zaczęcie lektury od „Zatrutego ciasteczka”. Zagadki są wprawdzie inne, ale w pierwszej części mamy więcej wprowadzeń i wyjaśnień, a sama Flavia jest jeszcze bardziej zaskakująca. Druga część ma nieco bardziej mroczny klimat i kilka nowych postaci. Zagadka kryminalna jest tu nieco ważniejsza niż w pierwszej części, ale mocne strony „Ciasteczka” nie są zaniedbane – wciąż tak samo oczarowuje nas obraz miasteczka i jego oryginalnych mieszkańców oraz postać narratorki. Wydawnictwo Vesper wydało zresztą teraz jeszcze raz tom pierwszy w nowej, zdecydowanie ciekawszej szacie graficznej, oba tomy wyglądają bardzo zachęcająco obok siebie.
O Flavii opowiem też dzisiaj w „Połykaczach książek” na WTK, o 19.35 i 22.35. Będzie można posłuchać też tłumacza obu części, Jędrzeja Polaka, oraz na koniec samego autora, zaś prowadzący program Błażej będzie się musiał naczekać w ogórkach, zanim ktoś go znajdzie – zapraszam;)
Moja ocena: 5.5/6
No Comments