Pamiętacie, kiedy ostatnio zdarzyło wam się przeczytać książkę od początku do końca w jeden dzień? Nie robiąc praktycznie przerw? Rzadki to luksus, na który trudno sobie pozwolić. Mnie przytrafiło się to dzisiaj. To był mój pierwszy wolny dzień od wielu tygodni, i szczerze mówiąc byłam zbyt zmęczona, by robić cokolwiek bardziej aktywnego. Dawno już zaplanowałam sobie, że przynajmniej połowę dnia spędzę z książką, i nawet książkę miałam wybraną. Liczyłam na dobrą lekturę, wciągającą w swój świat, a jednocześnie niezbyt trudną, i muszę przyznać, że trafiłam doskonale.
„Nić” Victorii Hislop jest bowiem wyborem na długi, letni dzień – zawiera w sobie idealnie wyważoną ilość romantyzmu i wiedzy, a w dodatku historia w niej opowiedziana jest na tyle intrygująca, że od lektury trudno się oderwać.
„Nić” to historia fikcyjnej greckiej rodziny Komninos, której losy nierozerwalnie splecione są z historią Salonik. Powieść zaczyna się w 1917 roku, kiedy to Saloniki strawił potężny pożar, i toczy się aż do dwudziestego pierwszego wieku. Poznajemy barwną i obfitującą w dramatyczne wydarzenia historię miasta, a na jej tle śledzimy losy kilkorga osób – Olgi, która wyszła za mąż za zaślepionego żądzą bogactwa Konstantinosa, ich syna – zbuntowanego idealisty Dimitrisa. Utraciwszy w pożarze dom, trafiają na wąską uliczkę Irini, zamieszkaną przez wielokulturową mieszaninę ludzi. Żydzi żyją tu obok muzułmanów i chrześcijan, a duch wspólnoty sprawia, że dzieci i dorośli koegzystują zgodnie, zaś różnice kulturowe są częścią ich codzienności.
Saloniki pierwszej połowy dwudziestego wieku to miasto barwne, wielokulturowe, pełne energii. Jednak historia jest okrutna i w wyniku wojny grecko-tureckiej część mieszkańców miasta zostaje wysiedlona. Na mocy traktatu z Lozanny mieszkający w Grecji Turcy zostają wywiezieni do Turcji, zaś tureccy Grecy muszą opuścić Turcję i wrócić do ojczyzny. W ten sposób do Salonik trafia Eugenia, matka dwóch córek, a wraz z nimi Katerina, dziewczynka, która zgubiła podczas podróży mamę. Przydzielono im dom na ulicy Irini, który właśnie opuściła muzułmańska rodzina, zaś ich los splecie się nierozerwalnie z losem rodziny Komninos.
Victoria Hislop wie, jak umiejętnie snuć opowieść. Jej „Nić” to tak naprawdę wielobarwna tkanina pełna zręcznie przeplatających się nitek. Miejscami jest porażająco smutna – II wojna światowa odciśnie na trwałe swoje piętno na historii Salonik. Przede wszystkim jednak czuć w niej miłość do tego fascynującego kraju, którą niewątpliwie żywi autorka. Jej Grecja intryguje, wabi zapachem, kusi duchem wspólnoty.Kusi nie tylko antyczną schedą, ale także śladami historii znacznie mniej odległej, a jakże dramatycznej.
Jest w tej książce wszystko, czego moglibyście chcieć od dobrej wakacyjnej lektury – wartka akcja, dający się lubić bohaterowie, szczypta romantyzmu. A do tego ta Grecja, której właściwie zupełnie nie znam, a która kusi od dawna – teraz jeszcze bardziej niż wcześniej.
Jedyne zastrzeżenie to nieco toporna klamra spinająca powieść – historia zaczyna się i kończy w dwudziestym pierwszym wieku, zaś całość opowiadana jest wnukowi przez dwoje starszych ludzi. Początek nieco pospieszny, właściwie moim zdaniem zbędny, jako że historia broni się sama, bez tego współczesnego elementu. Na szczęście to zaledwie kilka stron, które w niczym nie przeszkadzają, a być może niektórym czytelnikom nawet przypadną do gustu…
Moja ocena: 5/6
No Comments