Ian McEwan jest bardzo dobrym pisarzem. Nie zdarzyło mi się, aby jego książka całkiem mnie rozczarowała, wręcz przeciwnie, zwykle trudno mi się oderwać, a i po skończeniu lektury dość długo nią jeszcze żyję. Jednocześnie jest McEwan strasznie męczący i między kolejnymi książkami muszę sobie robić przerwy, i wiem, że nie ja jedna tak mam… Dzieje się tak chyba dlatego, że jego książki są gęste od emocji, które jakby przelewane są z bohatera na czytelnika, i czasem trudno się po takiej lekturze szybko otrząsnąć.
„Przetrzymać tę miłość” kupiłam już dość dawno temu na jakiejś wyprzedaży, ale nie mogłam się zdecydować na przeczytanie, bo zawsze coś innego było pod ręką, a wiedziałam, że zaczynając McEwana, muszę być przygotowana na to, że mnie zdołuje lub przynajmniej wciągnie ponad normę. Nie miałam też wcale zamiaru czytać tej książki w ostatni weekend, a z półki wyjęłam ją tylko po to, aby zawieźć ją mojej mamie. Jednak gdy utkwiliśmy w czasie wichury w górach, przeczytałam wszystko, co miałam ze sobą i dopiero wtedy na dnie torby odkryłam McEwana. Nie wybrzydzałam – zaczęłam lekturę i po pierwszych kilku zdaniach wsiąkłam jak zwykle.
„Przetrzymać tę miłość” zaczyna się w sposób charakterystyczny dla tego autora – hitchcockowskim trzęsieniem ziemi, po którym napięcie dopiero rośnie. Tym razem sam autor jakby bawi się swoim ulubionym schematem, napomykając co chwilę, że oczywiście najbliższe 30 sekund całkiem zmienią życie bohatera, czy też, że wtedy nie wiedział on jeszcze, że to co zdarzy się za kilka minut będzie miało takie skutki – wiemy więc, czego się spodziewać. Główny bohater i zarazem narrator, Joe, wybiera się z żoną na piknik za maisto. Przypadkowo akurat w tym miejscu i w tym czasie ma miejsce nieszczęśliwy wypadek balonu. Na ratunek rzuca się grupa osób, które akurat były w okolicy, i w trakcie akcji ratunkowej dzieje się coś strasznego, głupiego i bardzo działającego na wyobraźnię. Jednak nie ten wypadek wpłynie na życie Joego, ale mężczyzna, który wraz z nim znajdzie się w gronie ratowników, i który całkiem niespodziewanie i znienacka dostanie potężnej obsesji na jego punkcie.
„Przetrzymać tę miłość” to trzymająca w napięciu książka o miłości strasznej i destrukcyjnej, która osacza, i o tym, jak samotni jesteśmy i jak trudno nam znaleźć pomoc i zrozumienie. Joe nie potrafi nikogo przekonać, że jego dziwny znajomy stanowi zagrożenie, nie wierzy mu ani żona, ani policja. Przy okazji jest to opowieść o tym, co możemy i powinniśmy zrobić, aby bronić własnej wolności, oraz o tym, jak łatwo o niezrozumienie i obcość nawet w bardzo udanych związkach. Nie jest to na szczęście książka tak przygnębiająca, jak się tego spodziewałam, ale zapada w pamięć i daje sporo tematów do reflekcji. I nawet nie czuję wielkiej potrzeby zrobienia sobie długiej przerwy od McEwana, więc może w najbliższych dnaich przeczytam jeszcze „Sobotę”, która stoi sobie spokojnie niewypożyczana w mojej bibliotece:)
No Comments