Jako dziecko lubiłam bardzo Święto Zmarłych. Chodziliśmy z bratem po cmentarzu, zapalaliśmy świeczki, które zgasły i czytaliśmy epitafia. Wiele lat później, gdy zaczęłam studia na filologii i wybrałam się w pierwszą podróż do Anglii, zaliczając wszystkie ważne miejsca trafiłam do Westminsteru i Poet’s Corner, i przepadłam. Poeci, których czytałam, zapamiętywałam, studiowałam i uwielbiałam, z nierzeczywistych cieni zamienili się w realne istoty, których ślad nagle odnalazłam. Ich nagrobki i epitafia były jak listy pisane bezpośrednio do osoby, która odwiedza ich grób – do mnie. Od tamtej pierwszej wizyty nie tylko kilka razy byłam w Poet’s Corner, ale także, kiedykolwiek mam okazję, odwiedzam groby pisarzy i poetów. Wiele epitafiów znam niestety tylko z reprodukcji, ale mam nadzieję, że kiedyś zobaczę je na własne oczy. Epitafia poetów bywają piękne, zabawne, patetyczne, wzruszające, ironiczne. Czasem ich autorami są przyjaciele lub krewni zmarłego, często jednak to sam poeta decyduje, jaki napis ma znaleźć się na jego grobie.
W Poet’s Corner spoczywa sporo poetów, wielu jednak jest pochowanych gdzie indziej, a w Westminsterze znaleźć można jedynie tablice pamiątkowe. Tak było z jednym z ważniejszych dla mnie poetów, T.S. Eliotem, z którego grobem wiąże się dla mnie pewna historia. Bardzo byłam rozczarowana, gdy nie znalazłam go w Westminsterze, więc zaczęłam szukać w biografiach. Eliot urodził się wprawdzie w Ameryce, ale jego przedkowie pochodzili z Anglii, z miejscowości East Cocker, którą Eliot upamiętnił w wierszu o takim właśnie tytule. Gdy wyczytałam, że tam właśnie znajduje się jego grób, postanowiłam tam pojechać. Odnalezienie tej miejscowości nie było proste. Było to ładnych parę lat temu, dostępu do internetu wtedy w Londynie nie miałam, zostało mi więc przeglądanie map i książek. Udało się – odnalazłam East Cocker i wyruszyłam w podróż.
East Cocker okazało się typową angielską wioską, z mnóstwem starych domów otoczonych ogrodami i murami, całkiem wyludnioną w niedzielne popołudnie. Odnalezienie cmentarza trwało dobrą godzinę, bo wzgórza i wysokie mury nie ułatwiają orientacji. Gdy wreszcie trafiłam na cmentarz, zdałam sobie sprawę, że zadanie nie będzie łatwe, ponieważ na co najmniej połowie nagrobków widniało nazwisko Eliot, w różnych wersjach pisowni. Podzieliłam cmentarz na kwadraty i zaczęłam metodycznie szukać. Niestety, po godzinie sprawa wyglądała równie źle jak na początku – Thomasa Stearnsa po prostu tam nie było… Gdy już miałam się poddać, na cmentarzu pojawiła się pierwsza mieszkanka East Cocker, jaką spotkałam tego dnia w tym kompletnie opustoszałym miejscu.
Podeszłam i spytałam o sławnego poetę pochowanego w tej miejscowości. Staruszka zrobiła wielkie oczy, po czym stwierdziła, że pójdzie po męża. Niestety, mąż nie wiedział nic więcej. Oboje jednak przejęli się tak bardzo historią studentki z Polski (zdawało im się chyba, że ja specjalnie z Polski na ten grób przyjechałam), że zaciągnęli mnie do swojego znajomego, podobno najstarszego człowieka w wiosce. Znajomy podumał chwilę i stwierdził: „Tak, był pogrzeb wielki, ze 40 lat temu! Ale gdzie to było, to ja nie pamiętam…”
Odnalezienie grobu zaczęło się robić sprawą honorową, w związku z czym zostałam zaprowadzona na plebanię – kto, jak kto, ale duchowny powinien chyba wiedzieć, gdzie jest kto pochowany. I wreszcie sukces! Pastor zdziwiony był niewiedzą swoich parafian. Oczywiście, że T.S.Eliot jest tu pochowany! Ale nie na cmentarzu przecież, tylko w kościele! Na co starsza pani stwierdziła z zadumą: A ja zawsze chciałam przeczytać, co tam w tej kaplicy jest napisane, ale jakoś nigdy nie miałam czasu…
Kościół, należy dodać, był na przeciwległym krańcu wioski…
W ścianie kaplicy znajduje się tablica pamiątkowa. Czyż to epitafium nie jest piękne?
Poszukiwanie grobów poetów i pisarzy jest dobrym sposobem na zwiedzanie. Szukając cmentarzy i spacerując między nagrobkami poznajemy daną miejscowość z całkiem innej strony. Na mojej liście marzeń znajduje się sporo cmentarzy – tak, wiem, jak to zabrzmiało!
Wśród nich jest Cmentarz Protestancki w Rzymie. Jest tam pochowany John Keats, mój ukochany poeta romantyczny, który zmarł w Rzymie w wieku dwudziestu pięciu lat. Na jego nagrobku, zgodnie z jego życzeniem, został umieszczony napis:
’Here Lies One Whose Name Was Writ in Water’
Jego przyjaciele dodali od siebie drugi tekst:
This Grave contains all that was mortal, of a YOUNG ENGLISH POET, who on his Death Bed, in the Bitterness of his heart, at the Malicious Power of his enemies, desired these words to be Engraven on his Tomb Stone.
Natomiast na tablicy pamiątkowej nieopodal umieścili kolejne epitafium:
K-eats! if thy cherished name be „writ in water”
E-ach drop has fallen from some mourner’s cheek;
A-sacred tribute; such as heroes seek,
T-hough oft in vain – for dazzling deeds of slaughter
S-leep on! Not honoured less for Epitaph so meek!
Na tym samym cmentarzu leży kolejny z wielkich romantyków, Samuel Taylor Coleridge, który utonął podczas rejsu po Morzu Środziemnym, zaś gdy kilka dni później jego ciało zostało wyrzucone na brzeg, w jego kieszeni znaleziono tomik poezji Keatsa… Shelley był zresztą wielbicielem Keatsa i napisał ku jego pamięci piękną elegią Adonais. Serce Shelleya zostało przekazane jego żonie, która przechowywała je aż do śmierci. Znaleziono je wśród jej rzeczy osobistych, owinięte w papier z treścią Adonaisa…
Na nagrobku Shelleya znajduje sie takie epitafium:
Nothing of him that doth fade
But doth suffer a sea-change
Into something rich and strange
Inny poeta uhonorowany pośmiertnym wierszem przez swojego kolegę po fachu to W.B.Yeats, dla którego piękny wiersz napisał W.H. Auden. Oto fragment:
Zniknął w martwocie zimy:
Potoki zamarzły, lotniska niemal opustoszały,
I śnieg zniekształcił publiczne pomniki;
Rtęć zapadła w ustach umierającego dnia.
Na jakie narzędzia zgodziliśmy się –
Dzień jego śmierci był ciemnym, chłodnym dniem.
Na grobie Yeatsa są jego własne słowa:
Cast a cold Eye
On Life, on Death.
Horseman, pass by!
W tłumaczeniu Ludmiły Marjańskiej:
Tak samo chłodno spójrz
Na życie i na śmierć.
Nie wstrzymuj konia, jedź!
Epitafium dla siebie napisał także kolejny poeta romantyczny, tym razem należący do pierwszej generacji romantyków, inaczej zwanych poetami jezior – S. T. Coleridge, pochowany w Londynie, w kościele St. Michael’s Church.
Stop, Christian Passer-by! – Stop, child of God,
And read with gentle breast. Beneath this sod
A poet lies, or that which once seem’d he. –
O, lift one thought in prayer for S.T.C.;
That he who many a year with toil of breath
Found death in life, may here find life in death!
Mercy for praise – to be forgiven for fame
He ask’d for praise – to be forgiven for fame
He ask’d, and hoped, through Christ.
Do thou the same!
Niektórzy poeci wykazywali się sporym poczuciem humoru. Najsłynniejsze jest bodaj epitafium Johna Donne, których chciał, żeby na jego grobie znalazło się tylko krótkie:
John Donne. Undonne.
Robert Frost podsumował swoje życie jednym zdaniem:
I had a lover’s quarrel with the world.
Piękne epitafium wybrał dla siebie Tolkien – na jego grobie znajduje się tylko jedno słowo: Beren. Beren to śmiertelnik, dla którego nieśmiertelność porzuciła kobieta-elf, Luthien. Jej imię jest wyryte na nagrobku żony Tolkiena, Edith.
I wreszcie jedno z moich ulubionych, epitafium Benjamina Franklina, które sam napisał mając zaledwie 28 lat.
The Body of B. Franklin
Printer;
Like the Cover of an old Book,
Its Contents torn out,
And stript of its Lettering and Gilding,
Lies here, Food for Worms.
But the Work shall not be wholly lost:
For it will, as he believ’d, appear once more,
In a new & more perfect Edition,
Corrected and Amended
By the Author.
Franklin ostatecznie zmienił zdanie i zrezygnował z umieszczenia tego napisu na swoim grobie. Szkoda…
I na koniec krótkie jak jej poezja epitafium Emily Dickinson:
Called back
I jej wiersz:
Gdybym nie miała już być żywa,
Gdy Drozdów przyfrunie stadko,
Darujcie Okruch na Pamiątkę
Temu z Czerwoną Krawatką.
Gdybym dziękować wam nie była
W stanie – przez sen zbyt twardy –
Wiedzcie, że staram się – chcę zmusić
Do drgnienia Granit wargi!
(tłum. S. Barańczak)
No Comments