Wiosna przychodzi do Poznania powoli, a mnie ten pierwszy wiosenny weekend ominie, i nawet specjalnie nie żałuję! Bo lecę do miasta, w którym wiosna trwa jeden dzień, i już przyszła. Miasta, które nigdy nie zasypia. Nigdy go nie widziałam, ale przecież, jak każdy, znam jego charakterystyczne miejsca i widoki, oglądałam je setki razy na małym i dużym ekranie, i naprawdę dziwnie będzie zobaczyć je na własne oczy.
Najbliższe dwa tygodnie spędzę w Nowym Jorku. Ja, anglistka z powołania, nigdy nie byłam w Stanach, i chociaż serce już zostawiłam gdzie indziej, jestem tym wyjazdem cała podekscytowana! Będę chodziła na zajęcia ze studentami New York University i podglądała ich codzienne życie, będę podpatrywała zajęcia prowadzone przez tamtejszych profesorów, piła kawę na placu Waszyngtona, chodziła turystycznymi szlakami i bocznymi dróżkami. Mam zamiar zajrzeć do przeróżnych literackich zakątków i zobaczyć miejsca znane z książek i filmów, ale także inne, te codzienne, skoro będę miała szansę wtopić się na dwa tygodnie w nowojorskie codzienne życie.
Chcę przeczytać „Washington Square” Henry’ego Jamesa, siedząc w parku na placu Washington, przy śniadaniu będę czytać „Śniadanie u Tiffany’ego”. Ale co jeszcze? Macie pomysły, jakie książki najlepiej czytać w Nowym Jorku?I co koniecznie powinnam tam jeszcze zrobić / zobaczyć?
Oczywiście, relacja blogowa będzie:) A na razie idę się pakować:)
No Comments