Rok 1940, w Hongkongu wojna nie wydaje się być odczuwalna. Liczni Europejczycy spędzają czas na przyjęciach, dyskutując o wojnie i zagrożeniu ze strony Japończyków i chińskich komunistów z przekonaniem, że w istocie jest ono jedynie teoretyczne. Stevie Steiber, amerykańska dziennikarka, marzy o napisaniu czegoś prawdziwego i poważnego, jednak spędza czas w błahy sposób, paląc opium, uczestnicząc w bankietach i wywołując skandal swoim romansem z Chińczykiem. Gdy w jej otoczeniu pojawia się Harry Field, młody brytyjski oficer, Stevie traci głowę. Burzliwy romans nie jest w jej stylu – jest dość chłodna, zdystansowana i nieprzystępna. Wbrew sobie jednak zakochuje się, a już wkrótce staje bohaterką jeszcze większego skandalu niż poprzednio.
Hongkong lat czterdziestych zaciekawił mnie na tyle, że bez wahania sięgnęłam po debiutancką powieść Franceski Brill „Przystań na krańcu świata”. Początkowo wydawało mi się, że się rozczaruję. Tło wydarzeń jest wprawdzie fascynujące i bardzo żywo sportretowane, jednak Stevie nie jest bohaterką, która budziłaby sympatię. Trudno się z nią zidentyfikować – jest ambitna, ale nie do końca, dociekliwa, ale skłonna do porzucenia tematu w połowie, chętnie wygłasza kontrowersyjne opinie, ale właściwie nie wiadomo, po co. Nawet jej uczucie do Harry’ego nie jest zbyt wiarygodne, a historia ich związku początkowo nie porywa. Wszystko jednak zmienia się z chwilą, gdy Hongkong zostaje zaatakowany przez Japończyków, Stevie i Harry zostają rozdzieleni, a ich świat wywraca się do góry nogami. Obraz działań wojennych w tym szczególnym mieście jest tak sugestywny, że od lektury nie sposób się oderwać. Stevie jest nadal mało sympatyczna, ale cóż z tego? W jej otoczeniu jest mnóstwo osób, których los nas obchodzi. Wojna bawi się z nimi, jednych niszcząc, drugich bez powodu oszczędzając, a my, czytelnicy, możemy tylko ze ściśniętym sercem czekać na najgorsze.
Prawdziwym bohaterem powieści zdaje się być Hongkong. Przed wojną miasto tętniące życiem, pełne kontrastów, uprzedzeń, gdzie bogactwo styka się ze skrajną biedą, Chińczycy żyją obok Brytyjczyków, funkcjonuje wolna prasa. Wojna obraca wszystko w ruinę, króluje chaos, przemoc i głód, a jednak życie toczy się dalej. Portret miasta pod japońską okupacją jest znakomity, znacznie lepszy niż przedstawienie romansu głównych bohaterów. Okrucieństwo wojny pokazane jest w stonowany, poruszający, a jednak nie przesadny sposób. Podobało mi się też to, co było później – bez zdradzania w szczegółów, końcowa część opowieści wydaje się wiarygodna, a tym samym niezwykle poruszająca.
Niezła powieść o ludziach, których nie darzymy zbytnią sympatią, za to osadzona w mieście, które fascynuje i porusza. Mimo nieco nudnawego początku, wciągnęła mnie na tyle, że choć wciąż jeszcze zasypiam o wyjątkowo wczesnej porze, czytałam prawie do północy, żeby przekonać się, jak się skończy. Jedyne zastrzeżenie mam do tłumaczenia i korekty – miejscami tekst nieco zgrzyta, zajrzałam do oryginału i wydaje się zdecydowanie lepiej napisany, w dodatku zauważyłam błędy ortograficzne, pojedyncze, ale jednak przeszkadzają… Warto jednak przeczytać, to dobre, wciągające czytadło o ciekawym, mało znanym wycinku historii.
Moja ocena: 4.5/6
No Comments