Mieliście rację. Nie przeczytałam ani jednej książki. Trzy tygodnie, a ja dałam radę zaledwie 3/4 kryminału. Przyznam jednak, że pod koniec było mi z tym źle i zdecydowanie częściej wyciągałam książkę z plecaka. Dobrze, że zabrałam tylko tę jedną, bo przez większość czasu leżała zakopana głęboko między coraz brudniejszymi ciuchami.
Dawno nie zdarzyło mi się tak mało czytać w podróży, jednak Wietnam i Kambodża okazały się tak intensywne, tak barwne i hałaśliwe, że trudno było skupić się na innym, literackim świecie. Za to teraz potrzebą pilną stało się zdobycie kilku książek o tych krajach właśnie, żeby więcej zrozumieć z tego, co widziałam. Jak tylko podreperuję trochę powakacyjny budżet, to natychmiast muszę mieć „The Sacred Willow: Four Generations in the Life of a Vietnamese Family” Duong Van Mai Elliott i cokolwiek Duonga Thu Huonga. Bardzo liczyłam na to, że znajdę je gdzieś na miejscu, ale niestety, nie udało mi się.
Trzeba jednak przyznać, że gdzieniegdzie w Azji można znaleźć księgarnie, w których musiałam poważnie ćwiczyć swoją silną wolę. Nie wiem, czy się komuś przydadzą takie informacje, ale kto wie:)
Kambodża – angielskojęzyczne książki o Kambodży oraz kambodżańskich autorów są wszędzie. Są stragany na targach, jest też mnóstwo ulicznych sprzedawców, którzy noszą książki w koszykach i zaczepiają ludzi w restauracjach i na ulicach. Wybór w miarę, ceny bardzo niskie (nowe książki od 2 do 10$). Właściwie wszystkie książki, które miałam na swojej liście lektur, można było gdzieś dostać. Nie kupiłam nic, bo to był dopiero początek podróży i nie chciałam dokłądać kilogramów do plecaka.
Wietnam – zdecydowanie gorzej. Według przewodnika w Sajgonie i w Hanoi miało być mnóstwo ulicznych sprzedawców z kserowanymi książkami (!), ja nie widziałam ani jednego. Księgarni nie znalazłam żadnej, stoiska z książkami były jedynie w nielicznych sklepach z pamiątkami (np. w Świątyni Literatury) i na lotnisku. Część książek na tych stoiskach faktycznie była kserowana! Byłam zawiedziona. Wietnam mnie zafascynował i bardzo chciałam znaleźć coś ze współczesnej literatury wietnamskiej, tymczasem nie udało mi się znaleźć niczego, co miałam na liście.
Tajlandia – tutaj można nadrobić wszystkie zaległości! W Bangkoku jest mnóstwo księgarni z nowymi i używanymi książkami angielskojęzycznymi. Ceny są niestety wyższe niż w Kambodży, ale i tak znośne (20-30 zł za książkę), a wybór znakomity. Mnóstwo świetnych tytułów non-fiction, nie tylko o Tajlandii, ale o całej Azji, bardzo dużo książek podróżniczych, sporo o buddyzmie, natomiast zdecydowanie mniej literatury pięknej z krajów azjatyckich. Znalazłam kilkanaście pozycji, które mnie interesowały i musiałam mocno ćwiczyć silną wolę, żeby wybrać tylko jedną. Ostatecznie kupiłam taki zbiór opowiadań wietnamsko-australijskiego pisarza, który zbiera świetne recenzje:
Teraz zaś, po 23 godzinnej podrózy jestem już w domu, i wiecie co – cieszę się z tego! Było cudownie, ale jednak zdążyłam się stęsknić za domem i stertą nieprzeczytanych książek. Chociaż nie wiem, czy tak samo bym się cieszyła, gdybym nie miała jeszcze dwóch tygodni wakacji… Na razie mi jednak dobrze, jem zwykły chleb z pomidorem (cóż za odmiana po codziennym ryżu!), piję zwykłe mleko i czytam trzy tygodnie wpisów na Waszych blogach:) I staram się wmówić mojemu ciału, które jeszcze żyje według czasu tajskiego, że naprawdę jest dopiero przed 22, a nie prawie 3 w nocy!
No Comments