dzielnica fikcji

Zaufanie, naiwność i cena, którą trzeba zapłacić

11 maja 2014

Po raz kolejny trafiłam na książkę, która nie zainteresowałaby mnie ani okładką, a nie tytułem. Na szczęście wydawca wspomniał, że powieść Willa Fergusona „419. Wielki przekręt” zdobyła nagrodę Giller Prize, która jest najważniejszą nagrodą literacką w Kanadzie. Interesuje mnie literatura kanadyjska i cenię sobie książki nominowane do Giller Prize, i muszę przyznać, że lektura „419” utwierdziła mnie w przekonaniu, że trzeba tę nagrodę uważnie śledzić.

Powieść Willa Fergusona to bardzo ambitna, szeroko zakrojona historia. Henry Curtis, emerytowany kanadyjski nauczyciel, ginie w wypadku samochodowym. Policja ustala, że popełnił samobójstwo. Rodzina jest w szoku, tym bardziej, że wkrótce okazuje się, iż wspólne konto Henry’ego i jego żony jest puste, zaś bank zgłasza się po odbiór domu, na który Henry zaciągnął w tajemnicy kredyt hipoteczny. Wśród maili zmarłego policja natrafia na list z Afryki…

419 to popularne określenie przekrętu, z którym zetknął się chyba każdy, kto posiada konto mailowe. Nazwa pochodzi od numeru artykułu w nigeryjskim kodeksie karnym, który dotyczy oszustw polegających na wyłudzaniu pieniędzy. Maile napisane rzekomo przez osieroconych dziedziców nigeryjskiej fortuny, niewinne dziewczęta skrzywdzone przez system państwowy, byłych ministrów rządu itp. zawierają obietnice zarobienia ogromnych pieniędzy. Wystarczy udostępnić swoje konto bankowe, tak żeby poszkodowany dziedzic mógł bezpiecznie wyprowadzić swoje pieniądze z kraju, który nie chce dać mu do nich dostępu. W zamian za tę drobną przysługę posiadacz konta otrzyma procent od całej kwoty, często w wysokości kilku milionów dolarów. Oczywiście najpierw trzeba trochę wyłożyć – na początku drobne opłaty manipulacyjne, które potem rosną, aż wreszcie ofiara, desperacko próbująca odzyskać to, co już włożyła, zostaje z niczym.

Przekręt wydawałoby się stary i dobrze znany, a jednak w 2010 roku w ten sposób stracono podobno ponad 9 miliardów dolarów! Taki los spotkał też Henry’ego Curtisa, który nie mogąc znieść świadomości tego, co zrobił, postanowił zjechać z mostu. I choć policja twierdzi, że do przestępców nie da się dotrzeć, córka Henry’ego, Laura, nie zamierza odpuścić. Analizuje dziesiątki maili, nawiązuje korespondencję z nigeryjskim oszustem, by wreszcie polecieć do Lagos na spotkanie z nim.

Sięgając po powieść Fergusona, spodziewałam się dobrego thrillera osadzonego w afrykańskich realiach. Dostałam jednak dużo więcej. Historia Laury to tylko czubek góry lodowej. Ferguson toczy swoją opowieść na kilku płaszczyznach. Poznajemy Winstona, młodego Nigeryjczyka bez perspektyw, który jest dość sprytny, by zwieść na manowce naiwnych cudzoziemców, ale nie na tyle, by umknąć mafii kontrolującej wszystkich, którzy próbują swoich sił w czterysta dziewiętnastce. Wędrujemy przez pustynię z Aminą, ciężarną dziewczyną z plemienia Hausa, która musi uciekać przed swoimi i obcymi. Wreszcie, obserwujemy zniszczenie idyllicznej wioski, w pobliżu której odkryto złoża ropy, oczyma dobrodusznego, serdecznego chłopaka – Nnamdiego.

Jest wiele powodów, dla których kocham książki. Chyba najbardziej za to, że otwierają przede mną drzwi do innych światów. Pomagają zrozumieć. Afryka zachodnia jest mi całkowicie obca – konflikty między plemionami, lokalne wojny, które być może wcale nie są tak lokalne, jak się z europejskiej perspektywy wydają. Ta powieść daje nam możliwość przyjrzeć się trochę bliżej, wyrywając nas na chwilę z naszego wygodnego świata. Tym bardziej, jeśli wsłuchamy się w słowa szefa lokalnej mafii: „Jeśli my, Nigeryjczycy, staliśmy się dobrymi złodziejami, nauczyliśmy się tego od Brytyjczyków. My łupimy konta bankowe, oni złupili cały kontynent.”

Wioska Nnamdiego i sąsiednie zostały zniszczone przez firmy paliwowe. Nigeryjskie rzeki są zanieczyszczone ropą, lasy wymierają, całe społeczności straciły miejsce i środki do życia. Wzbogaciliśmy się ich kosztem – teraz oni bogacą się naszym, wykorzystując naszą naiwność, która wynika także z fałszywego poczucia bezpieczeństwa, jakie wytwarza życie w zamożnym kraju. Nasza zamożność jest zbudowana na zgliszczach afrykańskich wiosek. Wywozimy z krajów trzeciego świata surowce naturalne, w zamian zasypując ich naszymi śmieciami.

Will Ferguson porusza te kwestie niejako mimochodem. Osią jego książki są historie czworga ludzi. Początkowo wydają się kompletnie niezwiązane, co może czytelnika zadziwiać i wytrącać z równowagi. Gdy jednak losy Aminy, Nnamdiego, Winstona i Laury zaczną się splatać, gdy okaże się, że przyjazd Laury do Lagos jest kamyczkiem, który wywołuje lawinę, od książki trudno się oderwać. Na końcu zostajemy ze ściśniętym gardłem, głęboko poruszeni.

Nie jest to książka idealna. Niektóre fragmenty, zwłaszcza te wioski Nnamdiego i jego pracy dla koncernu paliwowego, wydają się nieco przegadane i nużące. Jednak całość czyta się świetnie, a końcówka wbija czytelnika w ziemię, fotel, krzesło, czy inną powierzchnię, na której akurat się znajduje. Chciałabym zobaczyć dobrze nakręconą ekranizację – kanadyjskie miasteczko, bezkresne pustynne równiny Nigerii, wioski zagubione w lasach namorzynowych, wreszcie miejska dżungla fascynującego Lagos.

Moja ocena: 5.5/6


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply