zaułek kryminalny

Znowu wyspa i znowu świetna lektura

26 lutego 2012

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   Zapewne wszyscy stali czytelnicy tego bloga już wiedzą, że nie potrafię oprzeć się książkom, których akcja toczy się na wyspie. Zwłaszcza jeśli w dodatku jest to wyspa położona gdzieś na północy, na przykład w Szkocji lub Skandynawii. Coś jest w tej izolacji, atmosferze oddalenia od reszty świata, co mnie fascynuje. Te same warunki spełniają oczywiście powieści opisujące jakieś zagubione miasteczka czy inne miejsca na końcu świata, i po takie również chętnie sięgam, ale wyspy mają w sobie dodatkową magię. Dlatego gdy przeczytałam opis „The Blackhouse” Petera May, przepadłam od razu. Fin Macleod, policjant z Edynburga, który niedawno przeżył tragedię rodzinną, zostaje wysłany na wyspę Isle of Lewis, aby zbadać morderstwo wyjątkowo podobne do tego, które niedawno miało miejsce w Edynburgu. Został wybrany nie ze względu na swoje zaangażowanie w sprawę, ale ponieważ przełożony chce oderwać jego myśli od smutnych wspomnień, ale przede wszystkim ze względu na to, że sam pochodzi z tej właśnie wyspy i osobiście znał zamordowanego mężczyznę. Szybko okaże się, że na wyspie czeka na niego znacznie więcej traumatycznych wspomnień, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, zaś dochodzenie będzie jednocześnie wycieczką w przeszłość.

Książka zaczyna się jak zwykły kryminał z dość typowym, nieszczęśliwym, skrytym detektywem w roli głównej, po czym szybko kryminałem, a przynajmniej zwykłym kryminałem, być przestaje. Dostajemy porywającą, poetycką powieść o dojrzewaniu i dochodzeniu do prawdy o samym sobie i ludziach, którzy nas ukształtowali. Fin rozmawia z ludźmi z wyspy, ludźmi, których znał, kochał lub nienawidził przed laty – rozmawia niespiesznie, na tej zapomnianej wysepce bowiem wszyscy niechętnie wyjawiają swoje tajemnice. Akcja zaczyna toczyć się naprzemiennie – w teraźniejszości i w przeszłości, i powoli wszystkie wątki zaczynają się zazębiać na tyle, abyśmy zaczęli rozumieć, że to przeszłość kryje klucz do wszystkiego, ale nie na tyle, żebyśmy mogli zgadnąć, co będzie dalej. Morderstwo staje się wątkiem niejako pobocznym, znacznie ważniejsze jest dlaczego Fin wyjechał niegdyś z wyspy, zostawiając za sobą wszystko i wszystkich.

Miejsce akcji i charakter głównego bohatera splatają się ze sobą, tworząc fascynujący i wielowymiarowy obraz. Fin nie jest prostym detektywem z traumą. Jego postać jest narysowana subtelnie i niejednoznacznie. Także inni bohaterowie kryją w sobie wiele tajemnic i trudno ich ocenić. Czarny charakter okazuje się kryć w sobie iskierkę człowieczeństwa, postaci pozornie kryształowe mają skazy, zaś głównych bohaterów po prostu nie sposób rozgryźć. Są tacy, jak miejsce, w którym przyszło im żyć. Wyspa Lewis jest bowiem pełnoprawną bohaterką tej historii.

Isle of Lewis leży na północnym skraju szkockiego archipelagu Hebrydów Zewnętrznych. Wieje tam zawsze, życie nikogo nie rozpieszcza, zaś ludzie są względem siebie lojalni. Do swoich spraw nie dopuszczają nikogo z zewnątrz, pielęgnują dawne rytuały. Ich życie zdeterminowane jest przez religię i tradycję, zaś najświętszym zwyczajem jest doroczne polowanie na młode głuptaki. Ogromna kolonia głuptaków zamieszkuje skalistą wysepkę Sula Sgeir, położoną jeszcze dalej na północ, i pomimo iż głuptaki są ptakami chronionymi, mieszkańcy dystryktu Ness na Isle of Lewis mają pozwolenie na odłowienie i zabicie dwóch tysięcy piskląt głuptaków rocznie. Mięso tych ptaków uchodzi za wyjątkowy specjał, niegdyś ceniony przez królów Szkocji, zaś samo polowanie, od lat prowadzone w ten sam sposób, jest unikalne w skali światowej. Takie właśnie polowanie, a właściwie cała wyprawa na Sula Sgeir, świetnie opisana, stanowi punkt kulminacyjny powieści.

Sula Sgeir

Całość jest klimatyczna i świetnie napisana. Akcja toczy się wolno, ale mimo to trudno nie przewracać kolejnych kartek. Można mieć wprawdzie niewielkie zastrzeżenia co do finału, ale świetnie oddana atmosfera wyspy i genialny portret zamieszkującej ją społeczności wszystko wynagradzają. Trudno uwierzyć, że wszyscy znaczący wydawcy brytyjski początkowo odrzucili tę książkę. Dopiero gdy ukazała się we francuskim tłumaczeniu i zgarnęła ważną nagrodę literacką i kilka nominacji, wydawnictwo Quercus zdecydowało się na publikację w języku angielskim. Opłaciło się – 4,5 gwiazdki na amazonie przy sześćdziesięciu pięciu recenzjach to świetny wynik. Autor zaplanował całą trylogię z akcją osadzoną na tej wyspie – tom drugi już się ukazał i zbiera jeszcze lepsze recenzje (5 gwiazdek przy dwudziestu trzech recenzjach). Może jakiś polski wydawca zdecyduje się na publikację?

Moja ocena: 6/6

Update: Książkę wreszcie można przeczytać po polsku! Dziękujemy wydawnictwu Albatros 🙂

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply