Nie sądzę, że kupiłabym tę książkę dla siebie, ale wiedziałam, komu taki prezent powinien się spodobać, więc zaryzykowałam. Wiedziałam, że „Domowy poradnik umierania” Debry Adelaide był nominowany do Orange Prize, ale nie lubię ckliwych wyciskaczy łez i nie miałam zamiaru czytać książki, którą o taką ckliwość podejrzewałam. Coś mnie jednak zaintrygowało, przerzuciłam parę stron i zanim się obejrzałam, przeczytałam całość przed zapakowaniem (nieładnie, wiem!).
Bohaterka powieści, Delia, jest autorką poczytnych, nieco ironicznych poradników dotyczących wszystkich aspektów domowego życia. Jest perfekcjonistką, z radością oddającą się pracom domowym. Gdy okazuje się, że rak wykryty w jej piersi daje coraz to kolejne przerzuty i nie reaguje na terapię, Delia radzi sobie na swój sposób – przygotowuje się do śmierci metodycznie, pisząc jednocześnie ostatni z serii swoich poradników – poradnik umierania. Z właściwym sobie poczuciem humoru i ironią omawia własną stypę, analizuje rodzaje trumien dostępnych na rynku, a nawet je przymierza. Brzmi makabrycznie? Trochę tak, ale Delia robi to wszystko w sposób absolutnie bezpretensjonalny, niejako mimochodem. Jej głównym zajęciem jest przygotowanie swojej rodziny na życie bez niej. Zdając sobie sprawę, że nie będzie jej przy córkach, gdy będą dorastać, próbuje nauczyć je rzeczy, które jej zdaniem są istotne – na przykład jak zaparzyć dobrą herbatę. Skoro nie będzie jej na ich weselach, przygotowuje listę zakupów i innych ważnych rzeczy, które należy zrobić przed ślubem – i to pomimo, iż zdaje sobie sprawę, że do tych wesel może nigdy nie dojść.
Nużące domowe obowiązki zostają w tej książce przemienione w manifest radości życia. Dbałość o dom, ogród, rodzinę, nawet o kury jest przejawem troski i miłości. Delia sprząta, gotuje, mrozi kotlety na miesiące po swojej śmierci, przygotowuje długie listy pomocnicze, paczki dla córek, które odnajdą po jej śmierci, chcąc być w ten sposób obecna w ich życiu. Czytając, czujemy smutek, ale przede wszystkim podziw dla niezwykłych sił, jakie kochający życie człowiek potrafi zgromadzić w obliczu śmierci.
Oprócz przygotowania domu na swoje odejście Delia musi uporządkować też inne sprawy, swoje własne tajemnice. Odkrywa je przed nami krok po kroku, aż w końcu zagadka jej przeszłości przykuwa nas do tego stopnia, że zapominamy o smutku i dajemy się ponieść opowieści, odkrywając przy okazji, dlaczego Delia jest właśnie taka i skąd pochodzą jej optymizm, radość życia i siła.
Smutna, a jednak podnosząca na duchu książka, ładnie napisana, wciągająca i inspirująca. Wyobraźcie sobie, że po jej przeczytaniu wstałam i zaczęłam sprzątać zapomniane szuflady, i za ten bodziec już należą się autorce brawa;)
Moja ocena: 4,5/6
No Comments