Roku 2020 – nie będę tęsknić. Po raz pierwszy w życiu nie jestem w stanie napisać, że to był dobry rok, choć, jako że kubek jest dla mnie zawsze w połowie pełny, z perspektywy ostatniego dnia grudnia dostrzegam, że mogło być gorzej. Wiecie – jak na mnie to naprawdę nie jest entuzjastyczne stwierdzenie.
Jesteśmy jednak razem, w komplecie, a były w tym roku chwile, w których nie wierzyłam już, że tak będzie. Dla mnie to rok choroby Mamy i wszystko zostało przez to wydarzenie przyćmione. Poza tym to pierwszy od wielu (dwudziestu paru) lat rok, w którym nie byłam nigdzie poza Polską – krótkich wypadów na zakupy do Czech nie liczę. Dla mnie to prawdziwy odwyk, ze wszystkimi nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi.
Są jednak też plusy. Praca zdalna (i szkoła zdalna) umożliwiły nam spędzenie znacznej części roku w naszej górskiej chacie. Ja – dziewczyna z blokowiska – zaczęłam się wreszcie czuć u siebie w wiosce, do której nie dojeżdża komunikacja miejska. Przyjeżdżamy tu od kilkunastu lat, ale dopiero teraz zaczęliśmy mówić, że tu częściowo mieszkamy.
Skoro daleki wschód stał się niedostępny, spędziliśmy część lata na wschodzie Polski, nad czystymi rzekami i jeziorami. Brakowało mi tego.
No i książki – udało mi się w tym roku pracować ze świetnymi tytułami. Kilkanaście z nich ukaże się w najbliższych latach w Wydawnictwie Poznańskim, obiecuję, że warto będzie po nie sięgnąć! Możecie mi nawrzucać w komentarzach, jeśli po lekturze uznacie inaczej. Ukazały się dwie, które przełożyłam, i obie widuję często na waszych listach najlepszych książek roku, mega! „Mur duchów” Sarah Moss przeczołgał mnie emocjonalnie, dawno nie tłumaczyłam czegoś tak druzgocącego. „Powiedziała” Jodi Kantor i Megan Twohey (współtłumaczone z Adrianem Stachowskim) to rzecz ważna i rzetelnie napisana, przekłądając ją miałam poczucie, że uczestniczę w czymś dużo większym.
Przeczytałam też w tym roku sporo słabych książek, ponieważ literatura ratuje życie. Tym razem mnie ratowały romanse z epoki regencji. Kto by pomyślał?
Przytrafiło mi się też sporo świetnych lektur. Był to dla mnie zdecydowanie rok literatury zagranicznej. Tak wyszło. Oto krótki wybór tytułów, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Serhij Żadan „Internat”, tłum. Michał Petryk
Hipnotyczna opowieść o wojnie, która stała się codziennością. Nauczyciel wędruje przez opustoszałe miasto, żeby odebrać siostrzeńca z internatu. Groza splata się z poezją.
Maria Stiepanowa „Pamięci pamięci”, tłum. Agnieszka Sowińska
Książka, którą czytałam przez kilka miesięcy i do której na pewno będę wracać w 2021 roku. To osnuta wokół historii rodzinnych opowieść o pamięci. Powściągliwa, dygresyjna, pełna luk, tak jak pamięć. Doskonale napisana i przetłumaczona.
Maggie O’Farrell „Hamnet”
Osadzona w realiach historycznych, ale bardzo uniwersalna powieść o przeżywaniu straty. Tytułowy Hamnet to syn Szekspira, postać autentyczna, o której wiadomo niewiele, tak samo zresztą jak i innych członkach rodziny barda. Główną bohaterką jest jednak Agnes – żona i matka. Mocna, oryginalna powieść, z której trudno się otrząsnąć.
„Eat the Buddha” Barbara Demick
Kilka lat temu moją książką roku był reportaż Demick o Korei Północnej (klik). Teraz autorka wzięła na warsztat Tybet, przyglądając się z bliska mieszkańcom miasta Ngaba – jednego z pierwszych miejsc, w którym żołnierze Mao spotkali się z Tybetańczykami. Demick trzeźwo przygląda się temu, czym stał się Tybet w XXI wieku i opowiada o walce mieszkańców Ngaby z chińską inwigilacją.
Jelena Kostiuczenko “Przyszło nam tu żyć”, tłum. Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz
Czytam wszystko, co się u nas ukazuje o Rosji, i muszę powiedzieć, że zbiór reportaży Kostiuczenko to jedna z najlepszych książek w tym temacie. Nie romantyzuje, nie skupia się też na najwyższych kręgach władzy. Przygląda się zwykłym ludziom żyjącym w okrutnym państwie.
Angie Cruz „Dominicana”
Nastolatka z Dominikany wychodzi za dużo starszego mężczyznę i wyjeżdża z nim do Nowego Jorku – raju obiecanego, który okazuje się mało rajski. To historia dziewczyny rzuconej na pastwę patriarchalnego systemu, imigrantki w obcym świecie, o odnajdowaniu swojego głosu i niezależności. Pięknie napisana i poruszająca.
Mary Oliver „Upstream”
Mary Oliver towarzyszyła mi przez cały rok. Czytałam i tłumaczyłam jej wiersze, ale chyba najczęściej wracałam do esejów. Poetka pisze w nich o swoich wędrówkach po lasach, o pisarzach, którzy ją inspirują, o przyrodzie. Zwięźle, mądrze i pięknie.
Colum McCann „Apeirogon”
Dawno żadna książka nie przeczołgała mnie emocjonalnie tak, jak ta złożona z 1001 rozdziałów, oparta na prawdziwej historii powieść o dwóch ojcach – Palestyńczyku i Żydzie, którzy stracili córki w konflikcie, którego nikt nie potrafi rozwiązać, i którzy stali się sobie bliscy. W przyszłym roku wydamy ją w Wydawnictwie Poznańskim.
Robert Macfarlane „Podziemia”, tłum. Jacek Konieczny
Na koniec jeszcze jedna książka, przy której pracowałam, ale nie mogłam jej pominąć, bo wracałam do niej po wielokroć w tym roku. Niezwykła, wciągająca i pięknie napisana opowieść o tym, co mamy pod stopami i na co często nie zwracamy uwagi.
W tym roku nie będę wybierać książki roku – od dawna było to bardzo trudne, w tym roku – póki co – odpuszczam. Może za jakiś czas uznam, że jedna z tej listy była dla mnie najważniejsza. A może nie.
10 komentarzy
Kolejne książki do przeczytania… ale najpierw to wezmę się za Marię Stiepanową i jej „Pamięci pamięci” bo już jest na mojej liście 🙂
A czy Hamnet będzie tłumaczony?
Dziękuję za wpis. Bardzo lubię Twojego bloga i bardzo go brakowało przez ostatnie miesiące. Twoje polecenia u mnie zawsze się sprawdzają.
Pozdrawiam.
Dziękuję za nowy wpis. Brakowało mi Twoich opinii. Dobrego roku!
To widzę, że lubisz książki zagadkowe ale nieco literackie.
Nie słyszałam o tych książkach, ale przyjże się im bliżej w wolnej chwili.
Siły, zdrowia i spokoju dla Ciebie i bliskich.
Ja zaś obie dodam „Eat the Budda” to listy do przeczyatnia.
Zdrowia i sily dla Was. Ciesze sie, ze znow piszesz na blogu, brakowalo mi tego.
Na rok 2021 polecam „Sieroty wojny”. Piękna i poruszająca historia, obok której nie można przejść obojętnie.
Czy mogłaby Pani polecić autorów romansów z czasów regencji? Takie pocieszenie jest bardzo potrzebne. Mnie uratowała Georgette Heyer.. Dziękuję