najnowsze budowle

Najnowsze nabytki

2 lutego 2009

Coś jest nie tak z tymi rzekomymi feriami, bo jak na razie mam mniej czasu niż zwykle. Prawdopodobnie jest to potwierdzenie tego, że im więcej ma się zajęć, tym więcej ma się czasu, bo przy nawale pracy trzeba się dobrze organizować. Mogę jednak zrzucić wszystko na chorobę, zimę, sesję, brzydką pogodę, i też będzie to prawdą! Najciekawszym objawem zimowym, który u siebie zaobserwowałam, jest niechęć do kupowania książek. Po prostu nie ciągnie mnie do księgarni, a ponieważ zazwyczaj wchodzę do księgarni co kilka dni, jest to dość dziwne zjawisko. Nie mam z nim jednak zamiaru walczyć, zwłaszcza, że nieprzeczytanych książek ci u mnie dostatek, a w dodatku nawet gdy nic nie kupuję, wciąż pojawiają się nowe. Ja nie wiem, skąd one się biorą – po prostu znajdują sobie miejsce na półkach, wślizgują się w paczkach i paczuszkach, gdy jestem zapracowana i prawie nie zauważam listonosza. Dopiero, gdy robi się ich cała nowa gromadka, rzucają mi się w oczy i zaczynają kusić. A dobre z nich kusicielki – sami zobaczcie:

To najnowsze mieszkanki moich półek, przypadkowo wszystkie w języku angielskim i wszystkie przywędrowały do mnie od dobrych ludzi. Od przyjaciółki dostałam Folletta „World without end”, który kusił mnie już podczas choroby, jest jednak tak grubaśny, że ciężko mi się zdecydować. Kolejny prezent to „1599. A Year in the Life of William Shakespeare” Jamesa Shapiro, biografia nagrodzona Samuel Johnson Prize, o której czytałam nieraz, a teraz dostałam ją od przemiłej rr-odkowej – dziękuję bardzo Wam obu za prezenty! Cała reszta to nabytki z bookmoocha, które wykończyły stan moich punktów – będę musiała przejrzeć półki i coś powystawiać, żeby to odrobić. „The Mysteries of Glass” Sue Gee to wiktoriański romans osadzony na angielskiej prowincji, nieźle oceniony na blogach angielskich. Mam zamiar trzymać go w zanadrzu jako typowy „comfort read”, czyli książkę na chorobę, depresje i zły humor. „The Quarry” to wynik mojego zachwytu Galgutem po lekturze „Dobrego lekarza” – bardzo chcę przeczytać „The Impostor”, ale dopóki go nie zdobędę, mam zamiar sięgnąć po wcześniejsze powieści tego ciekawego autora. Na „Lady Audley’s Secret” polowałam od dawna – to nieco mniej u nas znana klasyka dziewiętnastowiecznej powieści, z wątkiem kryminalno-gotyckim, cieszę się, że wreszcie ją zdobyłam. Derek Walcott zaś zainteresował mnie jakiś czas temu jednym wierszem. Przejrzałam jego poezje wydane niedawno po polsku i zapragnęłam mieć je w oryginale. Dostałam je na bookmoochu od jakiegoś Francuza, nowiutkie i pachnące wiersze zebrane – i jak tu nie kochać takich serwisów wymiany książek?

Nowi przybysze rozgościli się w różnych kątach moich półek, ja zaś czytam tymczasem „Mariannę i róże” – opowieść o życiu na wielkopolskiej wsi ponad 100 lat temu. Muszę przyznać, że jest to świetna odskocznia od codzienności!

Zdarzyło się Wam usłyszeć od kogoś dobrze znanego, że pisze lub napisał książkę? Mnie to przytrafia się już po raz trzeci i zawsze zaskakuje, nawet jeśli słyszę to od osoby, po której mogłabym wręcz oczekiwać literackich ambicji. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale zawsze czytam z ciekawością, acz kompletnie nieobiektywnie. Książka, o której usłyszałam niedawno, dopiero powstaje, na oczach czytelników zresztą, na blogu – to ostatnio chyba jest modne, żeby książki publikować niejako na żywo? Za mało jak na razie przeczytałam, żeby wiedzieć, czy polecić, zresztą to podobno książka dla mężczyzn, więc do mnie nie trafia;), ale poproszono mnie o reklamę, więc czemu nie, jeśli ktoś z Was ma ochotę śledzić próby literackie, polecam Wam Diogenesa. I nie szczędźcie mu krytyki;) A przy okazji – znacie jakieś podobne próby publikowania książek w odcinkach online? Co o tym sądzicie?

Ja tymczasem wracam do mojej „Marianny…”, przez którą zaczynam czuć się coraz bardziej związana z Wielkopolską. Mam ochotę odwiedzić wiosną miejsca przez nią opisywane, dworek, w którym mieszkała, majątki, które odwiedzała, siedziby jej rodziny i znajomych. Wszystkie leżą bardzo blisko mojego domu, myślę więc, że gdy tylko świat się trochę zazieleni, zrobimy sobie taką sentymentalną wycieczkę.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply