osiedle reportażu

Najwyższa cena za najwyższą górę – dwie książki o tragedii na Evereście

18 października 2015

Tak naprawdę zestawienie w jednym tekście książki Jona Krakauera „Wszystko za Everest” i autobiografii Becka Weathersa „Everest. Na pewną śmierć” jest zabiegiem dość okrutnym. Nie da się porównać reportażu, który należy już do klasyki literatury górskiej i dostał nominację do nagrody Pulitzera ze średnio napisaną opowieścią o życiu jednego z uczestników tragicznej wyprawy na Górę Gór. Jednak skoro obie książki ukazały się w Polsce mniej więcej w tym samym czasie, prawie jednocześnie z premierą filmu „Everest”, a ich autorzy wspinali się na Everest tego feralnego dnia w tej samej ekipie, stwierdziłam, że napiszę o nich obu. Od razu jednak zaznaczę – tak naprawdę tylko książka Krakauera jest książką o górach. Beck Weathers wprawdzie opowiada o tym, co stało się na Mount Evereście, ale poświęca temu nie więcej niż jedną trzecią książki, podczas gdy reszta tekstu to historia jego życia przed i po tragedii. Warto o tym wiedzieć, sięgając po jego książkę.

Czy w ogóle warto czytać o kolejnej górskiej tragedii? Nie tak dawno pisałam o tym, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie „Mordercza góra„, opowiadająca o tym, dlaczego na stokach K2 w krótkim czasie zginęło jedenaście osób. Po co sięgać po kolejną historię nieudanej wspinaczki? Czy rzucą więcej światła na to, dlaczego ludzie chodzą w wysokie góry i tam giną? Czy powiedzą nam coś nowego o ludziach?

10 maja 1996 roku na Everest wchodziło trzydziestu czterech wspinaczy. Dwunastu z nich zginęło, z czego ośmiu brało udział w dwóch komercyjnych wyprawach. Innymi słowy – zapłacili ogromne kwoty za to, że ktoś pomoże im bezpiecznie wejść na najwyższy szczyt Ziemi.

Stawia to całe wydarzenie w nieco innym świetle. Inaczej osądzamy zawodowych wspinaczy, którzy stale ryzykują życiem i mają ogromne doświadczenie, a inaczej tych, którzy wchodzą na górę, choć być może nie powinni. Wiele osób ich potępia, uważając za bogaczy, którym się wydaje, że wszystko można kupić. Czytając książki Krakauera i Weathersa przekonamy się, że tak naprawdę większość z nich to zwykli ludzie, którzy dali się ponieść niezwykłemu marzeniu. Wyprawa na Everest często pochłania oszczędności ich życia.

Jon Krakauer brał udział w wyprawie prowadzonej przez Roba Halla, uważanego za gwiazdę wypraw komercyjnych. Rob był rozważny i dobrze zorganizowany, jego ekspedycje uważano za niezwykle bezpieczne. Krakauer, który wspinał się od lat, marzył o wejściu na Everest, ale nie mógł sobie na nie pozwolić. Jednak wzrost popularności wejść za pieniądze zainteresował naczelnego magazynu „Outside”, dla którego Krakauer pracował. Zaproponowano Krakauerowi, żeby pojechał na komercyjną wyprawę jako uczestnik i napisał potem artykuł o plusach i minusach takich wyjazdów. Pisarz nie zastanawiał się długo, co więcej, postanowił, że spróbuje wejść na sam szczyt.

Co to oznacza dla czytelnika? Rzadko zdarza się, aby relację z wysokogórskiej wyprawy pisał zawodowy reporter, doskonale władający piórem, który jest jednocześnie pełnoprawnym uczestnikiem wyjazdu i wspinaczem. Jacek Hugo-Bader pojechał pod Broad Peak i napisał bardzo dobrą, choć kontrowersyjną, książkę, jednak zawsze był tylko kimś z zewnątrz, kto nie do końca rozumie świat wspinaczy. Krakauerowi w dodatku nie tylko wziął udział w wyprawie na Mount Everest, ale także stał się mimowolnym uczestnikiem i świadkiem jednej z największych tragedii, jakie rozegrały się na zboczach tej góry.

Jego książka powstała pół roku po powrocie z Nepalu, kiedy emocje jeszcze nie ostygły. Krakauer próbuje w niej dojść do prawdy o tym, co się stało, wyjaśniając nieścisłości i prostując nawet własne, wcześniejsze relacje. Zmaga się też z poczuciem winy – przeżył, podczas gdy jego towarzysze zginęli, a on nie jest pewien, czy na pewno zrobił wszystko, co mógł.

Historia Becka Weathersa to jedna z najbardziej niesamowitych opowieści o tym, co może przetrwać człowiek. Weathers bowiem oślepł podczas wspinaczki, następnie zgubił się w śnieżycy i niemalże zamarzł, a szukający zaginionych wspinaczy koledzy znaleźli go następnego dnia i zostawili na pewną śmierć z absolutną pewnością, że nie da się go uratować. On jednak przeżył kolejną noc na mrozie i następnego ranka obudził się i zebrał siły na tyle, że udało mu się dojść o własnych siłach do obozu. Tam ponownie padł w namiocie, a koledzy byli pewni, że nie żyje, a on ponownie sprawił im następnego ranka niespodziankę. Jego los także prześladuje Krakauera, który poczuwa się do winy za to, że nie zajął się nim bardziej troskliwie.

Czy jednak można zająć się kimś troskliwie, jeśli samemu właśnie zeszło się w straszliwej burzy śnieżnej z najwyższego szczytu świata? Lektura kolejnych książek o górach utwierdza mnie w przekonaniu, że nie zawsze jest to możliwe, i że nie można obwiniać człowieka, który nie podołał, nawet jeśli są inni, którzy dali radę. Tego feralnego dnia na zboczach Everestu zginęli ci, którzy mieli najwięcej doświadczenia i którzy powinni byli ratować innych. Być może dlatego ich klienci nie zauważyli w porę, że z ratowanych powinni stać się ratującymi – w rozrzedzonym powietrzu mózg nie działa tak sprawnie i trudno zauważyć, że człowiek, który był naszym wspinaczkowym guru, stoi na granicy życia i śmierci.

Co ciekawe, nawet ci, którzy ratowali życie innym, narażeni zostali na ostrą krytykę. Krakauer nie pochwalił kilku rzeczy, które zrobił przewodnik konkurencyjnej ekipy, Anatolij Bukriejew. Ten jednak uratował przynajmniej dwie osoby i bardzo źle zniósł delikatne przecież słowa krytyki. Napisał własną książkę, która jednak nie przedstawia wydarzeń w wiarygodny sposób. Relacja Krakauera też bywa podważana, a on sam przyznaje, że pamięć bywa zawodna i że niektórzy uczestnicy wydarzeń zmieniają swoje opowieści.

„Wszystko za Everest” staje się tym samym nie tylko książką o górskiej tragedii, ale także ciekawym przyczynkiem do rozważań na temat tego, jak nasz mózg przetwarza wydarzenia, w których braliśmy udział. Czy możemy ufać własnej pamięci? I jak właściwie rozeznać się w tym, co wydarzyło się na Evereście, jeśli sami uczestnicy nie są pewni, co widzieli?

Dla mnie jest to też książka o marzeniach. Na Everest nie wchodzi się dlatego, że ma się kilkadziesiąt tysięcy dolarów na zbyciu. Nawet podczas najbezpieczniejszej wyprawy można zginąć, a jednak wciąż tysiące ludzi podejmują to wyzwanie. I choć lektura takich książek jak „Mordercza góra” czy „Wszystko za Everest” dość mocno studzi zapał, trochę zazdroszczę tym, którzy próbują realizować swoje marzenia i nie zważając na ryzyko, po prostu tam idą.

Co jednak dzieje się z człowiekiem, który poszedł i cudem przeżył? Jak można się pozbierać i ułożyć sobie życie po takiej tragedii? Jeśli ten aspekt was interesuje, sięgnijcie po książkę Weathersa. Podzielona na trzy części, opowiada o samym wejściu, następnie o życiu Becka i jego żony przed Everestem i wreszcie o tym, jak uratowali swoje małżeństwo i pozbierali się po jego powrocie. Nie jest to pasjonująca relacja i miejscami bywa wręcz nużąca, ale uzupełnia to, czego w wielu górskich książkach brakuje. Warto się z nią zapoznać choćby po to, żeby mieć świadomość, jak długi cień potrafi rzucać ośmiotysięcznik – wspinaczka zmienia człowieka na całe życie, nawet jeśli po cudownym ocaleniu rzuca on to zajęcie.

Trochę żałuję, że polski tytuł jest mocno mylący. Sugeruje, że książka opowiadać będzie o tym, co działo się na Evereście, tytuł angielski, „Left for dead: My journey home from Everest” jest jednak bliższy temu, co tak naprawdę stanowi treść książki. Zadziwił mnie też brak nazwiska tłumacza na stronie tytułowej, uważam że to dość poważne niedopatrzenie.

O tym, co wydarzyło się 10 maja 1996 roku na Evereście napisano więcej książek, i przyznam, że chętnie sięgnęłabym po kolejne relacje, porównanie różnych punktów widzenia może być bowiem bardzo interesujące. Z tego też powodu, choć książka Weathersa nie może się w najmniejszym stopniu równać z reportażem Krakauera, ale warto ją przeczytać, by zyskać pełniejszy obraz całej tej historii. A potem koniecznie należy zobaczyć film, ale o tym nie będę już tutaj opowiadać.

 
Beck Weathers, Stephen G. Michaud "Everest. Na pewną śmierć"
tłum. Janusz Ochab
Wydawnictwo Agora
Ocena: 3.0/6

Jon Krakauer "Wszystko za Everest"
tłum. Krystyna Palmowska
Wydawnictwo Czarne
Ocena: 6/6

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply