zaułek kryminalny

Noc po nocy nad kryminałem. Wojciech Chmielarz – cykl o Mortce

21 lutego 2018

Kiedy nie chce mi się czytać, sięgam po kryminał. Ta metoda rzadko zawodzi, a jednak w ostatnich miesiącach nie zawsze działała. Dopóki nie popatrzyłam na świetne okładki dwóch książek Chmielarza, wydanych przez marginesy (jedno wznowienie i jedna nowość) i nie przypomniałam sobie, że już od dawna chciałam przekonać się, czy ten autor faktycznie tak dobrze pisze, jak ptaszki ćwierkają.

A dzisiaj, siedem czy osiem zarwanych nocy później, mogę się tylko bić w piersi, że tak długo czekałam.

Cykl kryminałów, których bohaterem jest Jakub Mortka, policjant z Warszawy, jest dobrze pomyślany i solidnie wykonany. Aż żal, że nie ma więcej części. Niby nie ma w nich nic wyjątkowego, ale w tym chyba leży ich siła. Mortka jest taki, jak należy – smutny, melancholijny, nie radzi sobie z byłą żoną, a jego życie jest mało poukładane. Jego koledzy są też, jak należy – czasem solidni, czasem nie, niektórzy coś kręcą, innym można ufać, chyba że tylko się tak wydaje. A w tle Warszawa i smętne realia komendy stołecznej.

Znalezione obrazy dla zapytania podpalacz chmielarzZaczyna się wszystko od „Podpalacza”. Zgodnie z tytułem, ktoś podkłada ogień. W płomieniach stają domy jednorodzinne, niestety, niekoniecznie puste. Mortka na początku nie robi dobrego wrażenia. Trochę się miota, w irytujący sposób przypomina bohaterów kryminałów ze Skandynawii. Na szczęście z każdą kolejną stroną lubimy go bardziej, staje się bardziej nasz, taki zwyczajny, ale też intrygujący. I choć jego prywatne życie jest w rozsypce, w pracy okazuje się całkiem skuteczny. Jednocześnie nie jest to skuteczność w stylu rodem z Hollywood. Jesteśmy przecież w Polsce, kraju, w którym policja może i by chciała, ale nie bardzo ma jak. Mortka też by chciał, ale cóż z tego. Niektórzy jego koledzy nie są tak pełni zapału, jak on, zgarnia cięgi, wyciągając ich z łóżek. Podpalacz jest o krok przed nim, a komisarz błądzi, pyta ciągle o to samo, nie trafia na dobre tropy. W tle zaś dzielnica domków jednorodzinnych, podupadające biznesy, kapele, gwiazdki cała ta nasza siermiężność.

W „Farmie lalek” zostaje zesłany na wieś i gdzieś w Karkonoszach trafia na zwłoki kilku kobiet. W tej niewielkiej miejscowości nic się nigdy nie dzieje, takie odkrycie stanowi więc nie lada sensację. Oczywiście podejrzenia padają od razu na społeczność romską, która mieszka w pobliżu i nie cieszy się sympatią miejscowych. Co gorsza, trudno się z nimi dogadać – działają według własnego kodeksu honorowego, a współpraca z policją nie mieści się w jego ramach. Mortka, jako gość ze stolicy, jest tu traktowany jako autorytet, ale nie znaczy to, że poprowadzi śledztwo. O nie – taka duża sprawa jest okazją do wybicia się, nie można jej oddać obcemu.

Muszę powiedzieć, że była to jedyna część cyklu, podczas lektury której udało mi się dość wcześnie rozwiązać zagadkę kryminalną. Nie bawiłam się przez to dużo gorzej podczas lektury, tym bardziej, że „Farma lalek” jest bardzo mroczna i nastrojowa.

Mimo to ucieszyłam się, że w „Przejęciu” jesteśmy z powrotem w Warszawie. Co więcej, w tym tomie Mortka dostaje nowego partnera, a raczej partnerkę. Aspirantka Suchocka to uparta i rzeczowa kobieta, która Mortkę trochę denerwuje, a trochę chyba onieśmiela. Ja ją polubiłam, zwłaszcza że do idealnych nie należy i dość szybko okazuje się, że coś ukrywa. Afera, którą rozwiązują, okazuje się iście międzynarodowa, co łatwo zgadnąć już na początku, jako że pierwsze sceny powieści toczą się w Kolumbii. Ta zagadka była chyba najbardziej skomplikowana ze wszystkich, nie umiałam wpaść na żadną sensowną hipotezę. Nasi bohaterowie też się męczą, skrupulatnie prowadzą dochodzenie, zbierają materiał, pytają, rozmawiają i badają. I nic. Sporo śladów wydaje się prowadzić donikąd, czasem zaś policjanci po prostu zawalają sprawę. bardzo to wszystko życiowe i przez to wiarygodne, i to pomimo kolumbijskiego początku. Za „Przejęcie” otrzymał Chmielarz nagrodę Wielkiego Kalibru, myślę, że jak najbardziej zasłużenie.

Znalezione obrazy dla zapytania osiedle marzeń chmielarzCzęść czwarta i piąta są bardzo mocno powiązane. „Osiedle marzeń” pokazuje mroczną stronę zamkniętych osiedli. Morderstwo popełnione na młodej dziewczynie to zaledwie czubek góry lodowej. Jest niby ekskluzywnie, a tak naprawdę bardzo przaśnie, a i sama intryga wydaje się pasować do klimatu, w jakim żyjemy. Nawet gangsterzy są tu niby naprawdę, a jednak niedorobieni. Wyjątkowo poruszył mnie wątek grupki młodych chłopców, którzy są ambitni, chcą się nie tylko dorobić, ale wręcz wybić, i wybierają nie najlepszą drogę. Ich historia jest przejmująca, strach pomyśleć, jak łatwo młodzi ludzie bez perspektyw mogą pójść podobną ścieżką.

W „Osiedlu marzeń” pojawia się wiele wątków pootwieranych we wcześniejszych książkach. Niektóre zostaną domknięte dopiero w kolejnej części.

Najnowsze „Cienie” są bowiem bezpośrednią kontynuacją „Osiedla marzeń”. Znowu zaczyna się od znalezienia zwłok, tym razem jednak z przytupem – podejrzanym jest były partner Mortki. Zarówno komisarz, jak i aspirantka będą mieli osobiste powody, żeby rozwikłać sprawę, a nie da się ukryć, że łatwo nie będzie. Współpraca okaże się trudna, komplikacje się namnożą, a czytelnik, na tym etapie bardzo już z bohaterami zżyty, nie pójdzie spać, póki nie dowie się, jak się to wszystko kończy.

Mortka jest już nieco inny. Wydaje się dojrzalszy, a może po prostu spokojniejszy, mniej rozedrgany. Czytają wszystkie części jedną po drugiej, z łatwością dostrzegłam te zmiany, i cieszyłam się z nich. Co ciekawe, nie stał się nudniejszy, wręcz przeciwnie – wydaje mi się, że jako bohater jest jeszcze ciekawszy, mniej sztampowy.

Warto więc czytać po kolei. Niektóre postaci przewijają się przez wszystkie części, często wspominane są wcześniejsze sprawy, nie warto odbierać sobie przyjemności, sięgając najpierw na przykład po „Cienie”.

Dobrze, że takie książki u nas powstają. Ten cykl mógłby z powodzeniem święcić triumfy w Skandynawii, nam zaś podoba się tym bardziej, że oglądamy w nim Polskę – dziwną, trochę straszną, byle jaką, ale jednak znajomą i swojską. Gra tu wszystko – intryga, bohaterowie, tło. I choć „Cienie” wydają się zamknięciem całości, bardzo liczę na to, że Wojciech Chmielarz jeszcze zafunduje nam jakieś spotkanie (spotkania?) z komisarzem Mortką.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply