Czytanie książki osadzonej w jakimś konkretnym miejscu w czasie, gdy się w tym miejscu przebywa, jest specyficznym przeżyciem. Nie wszyscy to lubią – niektórzy celowo wybierają opowieści oddalone w czasie i przestrzeni, chcąc za pomocą lektury oderwać się od rzeczywistości i przenieść gdzieś daleko. Dla mnie jednak przebywanie w miejscu, o którym czytam, jest wartością dodaną. Czytam o danym miejscu przed każdym wyjazdem, a podczas podróży też zdarza mi się sięgać po powieści i reportaże o tym miejscu traktujące. „Sky burial”, chińskiej autorki Xinran, kupiłam w wersji na Kindla na chwilę przed wyjazdem, i przypomniałam sobie o niej któregoś chłodnego dnia na pustkowiach Tybetu. Ponieważ dosłownie dzień wcześniej uczestniczyłam w sky burial, czyli tradycyjnym, podniebnym pogrzebie i byłam nim wciąż poruszona, bez zastanowienia sięgnęłam po książkę o tak intrygującym mnie w tym momencie tytule.
Autorka książki, Xinran, pracowała w Chinach jako prezenterka rozgłośni radiowej. W trakcie wieczornej audycji dzwoniły do niej kobiety, opowiadając o swoim życiu. Na podstawie tych opowieści Xinran napisała swoją pierwszą książkę, wydaną także w Polsce pod tytułem „Dobre kobiety z Chin”. W 2004 ktoś zadzwonił do niej z informacją, że w mieście oddalonym od jej miejsca zamieszkania o 4 godziny drogi, czyli jak na Chiny – rzut beretem, czeka na nią tajemnicza, starsza kobieta w tybetańskim stroju, która ma do opowiedzenia niezwykłą historię. Xinran bez wahania wyruszyła w drogę, by przez dwa dni słuchać fascynującej historii życia niejakiej Shu Wen. Tak przynajmniej twierdzi we wstępie do książki. Czy faktycznie jej powieść jest oparta na faktach, trudno stwierdzić, ale to w zasadzie nieistotne. Istotne jest to, że to pięknie opowiedziana, przejmująca opowieść przybliżająca czytelnikowi kawałek bardzo słabo znanego świata.
Shu Wen, młoda lekarka, była mężatką przez zaledwie trzy miesiące. Jej ukochany Kejun, zafascynowany Tybetem, zaciąga się do chińskiej armii i jako wojskowy lekarz jedzie do Tybetu wraz z wysłanym tam przez Mao wojskiem. Krótko potem Wen dostaje zwięzły list, informujący ją, że została wdową. Nie ma w nim jednak żadnych szczegółów dotyczących śmierci męża, nikt z armii nie jest też w stanie takich szczegółów zapewnić. Wen, naiwnie wierząc, że jej mąż żyje i błąka się gdzieś po bezdrożach Tybetu, zaciąga się do wojska i wyrusza w długą podróż przez całe Chiny. Jej poszukiwania potrwają 30 lat i zaprowadzą ją do świata buddyjskich klasztorów i kolorowych jurt, a zanim pozna prawdę o losie swojego męża, nawróci się na buddyzm i poczuje się u siebie w świecie nomadów, modlitewnych młynków i świętych gór.
Historia Shu Wen przypomina opowieść o Ripie van Winkle. Wprawdzie on uciekł do lasu przed żoną, a Wen uciekła w góry za mężem. Jednak tak jak Rip przespał dwadzieścia lat i obudził się, nie mając pojęcia o rewolucji, która zmieniła oblicze jego kraju w czasie, gdy on spał, podobnie Wen spędziła życie jak we śnie, nie mając pojęcia nawet o tym, czy wojna Chin z Tybetem jeszcze trwa. Gdy wróciła do cywilizacji, opowiedziano jej o rewolucji kulturalnej, której nie mogła pojąć. Jej świat był prostszy, i tak odizolowany, że wydawał się nierealny.
„Sky burial” to nieco magiczna, momentami baśniowa i przejmująco piękna opowieść o świecie, który trudno sobie wyobrazić. Świecie, który wciąż istnieje gdzieś tam, na dachu świata. Ludzie żyją tam blisko przyrody, wypasają bydło, jedzą to, co sami wyprodukują, śpią w jurtach, szyją swoje ubrania, zostawiają wyryte w kamieniach modlitwy na zboczach gór i ofiarowują swoje ciała ptakom po śmierci. Niewiele powieści przenosi nas w ten świat, warto więc przeczytać „Sky burial”. To niewielka objętościowo książeczka, liczy sobie niewiele ponad 200 stron, ale historia w niej opowiedziana zostaje w pamięci. Liczę, że kiedyś zainteresuje się nią jakiś polski wydawca.
Jeśli nie czytaliście wcześniej, polecam moją opowieść o tybetańskim podniebnym pogrzebie.
Moja ocena: 4.5/6
No Comments