zaułek kryminalny

Pionki i gracze – "O świcie wzięłam psa i poszłam" Kate Atkinson

6 lutego 2016

Przewróciłam ostatnią stronę, popatrzyłam przez chwilę w przestrzeń i ponownie otworzyłam książkę. Najchętniej przeczytałabym ją w tym momencie jeszcze raz – dawno mi się to już nie zdarzyło. Przeglądałam ją jeszcze przez kilkanaście minut, zastanawiając się, czy znajdę to, czego szukam, po czym z żalem odłożyłam.

Czytanie książek Kate Atkinson to zawsze przygoda. Czytamy powieść obyczajową – główna bohaterka umiera na drugiej stronie. Czytamy kryminał, a tu detektyw cytuje poezję Emily Dickinson. Nic nie jest takie, jakie się wydaje. Jackson Brodie, bohater czwartej już książki Atkinson, którą można określić mianem kryminału, obsesyjnie poszukuje zaginionych dziewcząt, i w pewnym momencie stwierdza:

Na tym właśnie polegało rozwiązywanie zagadek: należało dopaść owo „coś”, przygwoździć je do ziemi i zmusić do mówienia. Zupełnie jakby brało się udział w grze – takiej, w której zasady oraz tożsamość pozostałych graczy są nieznane i w której nie do końca wiadomo, o co chodzi.

Lektura „O świcie wzięłam psa i poszłam…” jest taką właśnie grą. Bierze w niej udział czytelnik, który próbuje dopaść owo „coś”, nie mając przy tym zbyt wielu danych. Znikają dzieci i to one zdają się stanowić motyw łączący wszystkie wątki. Pewne dziecko zostaje znalezione w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach, inne zostaje porwane w Niemczech. Dorosła kobieta szuka śladów swoich prawdziwych rodziców, chcąc dowiedzieć się prawdy o swoim dzieciństwie. Emerytowana policjantka, Tracy Waterhouse, pod wpływem impulsu kupuje dziecko od pewnej prostytutki. Czytelnik co rusz przenosi się w czasie i przestrzeni, próbując zorientować się, kto prowadzi grę, a kto jest tylko pionkiem, i o co w ogóle w tej grze chodzi.

Brzmi tajemniczo? To dobrze, bo to jest tajemnicza książka. Ma cechy kryminału, ale trudno ją jednoznacznie sklasyfikować. Atkinson snuje po prostu opowieść, wciągając nas w świat swoich bohaterów i sprawiając, że przestajemy się zastanawiać, czy zaraz nastąpi jakieś morderstwo i kto będzie sprawcą. W tej książce nie ma papierowych bohaterów, są postaci z krwi i kości, a czytelnik towarzyszy im po prostu przez kilka dni ich życia. Dość niezwykłych dni, trzeba to przyznać.

Nie tylko my poznajmy bohaterów, oni także poznają samych siebie, a także swoich bliskich. Tracy nigdy by nie pomyślała, że pewnego dnia kupi dziecko! Ona? Praworządna policjantka? Jackson niespodziewanie dla samego siebie przygarnia psa. Jego klientka pragnie za wszelką cenę poznać swoją prawdziwą tożsamość. My zaś chcemy się dowiedzieć, kim jest dziewczynka kupiona przez Tracy. Wszyscy szukają informacji o sobie lub o innych, a poszczególne wątki przeplatają się. Spodziewamy się, że w finale wszystko się zazębi i wyjaśni, ale to powieść Kate Atkinson, więc nie wszystko potoczy się tak, jak oczekujemy.

Wnikliwy czytelnik dostanie dodatkowe zagadki do rozwiązania. Atkinson ukryła w swojej powieści setki aluzji literackich, z których tylko niektóre są oznaczone. Pierwsza z nich kryje się już w tytule, który jest początkiem wiersza Emily Dickinson. Emily Dickinson pojawia się zresztą często – Atkinson przyznaje, że to jej ulubiona poetka, Jackson odkrywa więc w sobie upodobanie do jej wierszy. Powieść zamyka inny wiersz Dickinson – „Nadzieja”, zacytowany w całości. Jednak Atkinson nie poprzestaje na tym. Jej strony pełne są aluzji do Szekspira, poetów metafizycznych, pojawiają się odniesienia do Cormaca McCarthy’ego. Łatwo je przegapić, ale odszukiwanie ich sprawia wiele przyjemności.

Autorka nie wszystko wyjaśnia, zostawiając czytelnika i swoich bohaterów z pytaniami bez odpowiedzi, ale też z nadzieją – upierzonym stworem na gałązce duszy, który śpiewa nie milknące melodie. Może to lepiej, że niektóre sprawy pozostały tajemnicą. Tak jak w życiu, możemy się czegoś domyślać, na coś mieć nadzieję, czekać na wyjaśnienia, które może kiedyś nadejdą.

 

„Nadzieja” jest tym upierzonym
Stworzeniem na gałązce
Duszy – co śpiewa melodie
Bez słów i nie milknące –

W świście Wichru – brzmi uszom najsłodziej –
I srogich by trzeba Nawałnic –
Aby spłoszy ć maleńkiego ptaka,
Co tak wielu zdołał ogrzać i nakarmić –

Śpiewał mi już na Morzach Obcości –
W Krainach Chłodu –
Nie żądając w zamian Okruszka –
Choć konał z Głodu.

Emily Dickinson,
przekład Stanisława Barańczaka

 

 
Moja ocena: 5/6
Kate Atkinson "O świcie wzięłam psa i poszłam"
Tłum. Aleksandra Wolnicka
Wyd. Czarna Owca 2016

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply