osiedle reportażu

Polska kryminalna – "Plaża za szafą" Marcina Kąckiego

7 lutego 2017

„Proszę napisać o mnie prawdę” – poprosił Marcina Kąckiego jeden z bohaterów jego reportaży, okryty niesławą arcybiskup Paetz. I Kącki napisał. Nie sądzę, że o to chodziło arcybiskupowi, czytelnik jednak nie może narzekać.

Kącki bowiem niczego nie owija w bawełnę. Jeśli jakieś pytanie może zostać uznane za niewygodne, można mieć stuprocentową pewność, że zostanie ono zadane. Tak, jak podczas rozmowy z Mikloszem, romskim skrzypkiem, i jego partnerką Anną Markowską, prowadzącą fundację Szczęśliwi Cyganie. Anna nie chce wypowiedzieć słowa ginekolog, żeby nie wspominać o lekarzach, którymi Cyganie pogardzają. Oczywiście Kącki wypowiada je przy pierwszej okazji, obserwując reakcję Miklosza. Bezlitośnie wytyka swoim rozmówcom nieścisłości, przypominając o sprawach, o których wolą nie pamiętać. Jeśli przez telefon ktoś odmawia rozmowy z nim, staje po prostu pod drzwiami tej osoby niezapowiedziany. Pyta, drąży, sprawdza. A potem spisuje to wszystko bez ozdobników, zwięźle, a jednak intrygująco.

Obraz zaś, który z tych jego opowieści się wyłania, zdecydowanie nie podnosi na duchu. Trudno się zresztą temu dziwić, zważywszy, że motywem przewodnim tego zbioru tekstów są przestępstwa. Bohaterami Kąckiego są oszuści i oszukani, ludzie skrzywdzeni przez innych i ci, którzy mniej lub bardziej świadomie krzywdzili. Mam wrażenie, że łączy ich to, jak bardzo są w tej swojej tragedii zwyczajni. Oszustka, która naciągnęła wiele osób na bajeczne kwoty, to zwyczajna dziewczyna z małego miasteczka, która już jako nastolatka próbowała naciągać innych. Fałszywy komornik, próbujący zdobyć wielkie pieniądze, to całkiem przeciętny przedstawiciel handlowy. Bezcenny obraz Moneta został z poznańskiego muzeum wyniesiony przez człowieka, który nie ma pojęcia o sztuce. I tak dalej, i tak dalej, zwykli ludzie, których nikt by nie podejrzewał o działalność kryminalną.

Najsmutniej w tym wszystkim wypadają opowieści o ludziach, którzy równie zwyczajnie zostali ofiarami. Dzieci leczone, a właściwie nieleczone przez niezrównoważoną lekarkę w poznańskim Centrum Stomatologii, kobieta przyjmująca lek, na którego ulotce nie umieszczono informacji o wszystkich możliwych efektach ubocznych, nastolatki molestowane przez trenera siatkówki. Jak niewiele czasem trzeba, żeby życie zmieniło się całkowicie.

Reportaże Kąckiego mogłyby dostarczyć inspiracji wielu autorom kryminałów. Sprawy przez niego opisane bywają bardziej zagmatwane i zaskakujące niż wiele fikcyjnych przestępstw. Kącki pisze dość zwięźle, jednak na tyle zręcznie dawkuje informacje, że często trudno się oderwać od lektury. Czasami tylko ta zwięzłość irytuje, zwłaszcza kiedy dana historia kończy się znienacka i chciałoby się wiedzieć coś więcej. Żałuję, że autor nie zdecydował się na dopisanie do niektórych rozdziałów post scriptum. Reportaże z „Plaży za szafą” były wcześniej publikowane w prasie, przygotowując książkowe wydanie można było pokusić się o sprawdzenie dalszych losów niektórych bohaterów. Choć nie przeczę, że te zawieszone ostatnie zdania bywają bardzo intrygujące i mocno działają na wyobraźnię. Kącki zresztą potrafi zgrabnie zacząć i skończyć – niektóre pierwsze, a zwłaszcza ostatnie zdania to prawdziwe majstersztyki

Zdarzają się w „Plaży za szafą” teksty słabsze, bardzie błahe, na szczęście jednak giną między mocnymi, wywierającymi duże wrażenie reportażami. Łączą się w fascynującą i nieco przerażającą całość, będącą opowieścią o dziwnym kraju, w którym dzieją się dziwne i smutne rzeczy.

 
Moja ocena: 5/6
Marcin Kącki "Plaża za szafą"
Wydawnictwo Agora 2017

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply