goście z innych miejscowości

Poniedziałkowy gość – Bez oprawy

24 października 2011

Poniedziałkowy ranek nawet bardziej smętny niż zazwyczaj – na dworze szaro, w powietrzu czuć już listopadową melancholię. Tydzień od razu wyda wam się jednak lepszy, gdy odwiedzicie  mojego dzisiejszego gościa. Justyna, autora bloga Bez oprawy, pisze znakomite recenzje i w dodatku wciąż wybiera takie książki, które też mam ochotę czytać! Ciekawe, czy ma to coś wspólnego z faktem, że wybrałyśmy te same studia – filologię angielską, oczywiście ze specjalizacją literacko-kulturalną:) Justyna jest też jedną z redaktorek internetowego magazynu o książkach Archipelag, a dzisiaj dzieli się z nami swoimi trzema wybranymi tytułami – zapraszam!

************************

Twoja ulubiona książka

„Lolito, światłości mojego życia, ogniu moich lędźwi. Grzechu mój, moja duszo”. W „Lolicie” Vladimira Nabokova zakochałam się już od pierwszych słów powieści. Chyba żadna książka nie wzbudziła we mnie jeszcze tylu dziwnych i sprzecznych emocji. Nie mogłam zrozumieć skąd i kiedy zrodziło się we mnie niepohamowane współczucie dla Humberta i zupełna obojętność wobec Lolity. Bo przecież związek czterdziestoletniego mężczyzny z dwunastolatką nie jest czymś normalny, to pedofilia. A jednak sposób, w jaki Nabokov opowiedział całą historię sprawił, że uwierzyłam w szczerą i wielką miłość Humberta. Świat wywrócił mi się do góry nogami, a w głowie rozpętała się swoista burza. Każde zdanie powieści wwiercało się w umysł, wzbudzało zarówno strach jak i zachwyt. To książka, od której nie mogłam się oderwać, a jednocześnie tak bardzo nie chciałam jej kończyć. 

Jeszcze bardzo krótko chciałabym wspomnieć o „Miłości w czasach zarazy”, która także niesamowicie mnie urzekła. To kolejna historia o miłości, chociaż w tym wypadku już zupełnie innej,  zdrowej i czekającej lata na swoje spełnienie. Dla mnie to powieść magiczna, dla niektórych być może nieco naiwna i nierealna. Ale od czego są te wszystkie piękne historie, jak nie od tego, aby choć na chwilę uwierzyć ?

Książka, która zmieniła Twoje życie

Książką, która zmieniła moje życie jest bez wątpienia książka „Świat Zofii”. I to wcale nie dlatego, że zrewolucjonizowała moje filozoficzne poglądy, tudzież sprawiła, że postanowiłam być filozofem. Nie, nie. Ona po prostu sprawiła, że zaczęłam kochać książki. Moje zainteresowanie literaturą zaczęło się dopiero w czasach liceum, nikt wcześniej niestety nie zachęcał mnie do sięgnięcia po książkę, nikt nie pokazał mi jak wspaniałą i wartościową rzeczą jest właśnie czytanie. Pamiętam, że w pierwszej klasie liceum poprosiłam swoją polonistkę o polecenie dobrej książki, i tak oto, zupełnie przypadkiem wpadł mi do rąk „Świat Zofii”. Zaczęłam czytać i przepadłam na długo, uzmysławiając sobie jednocześnie jak wiele przyjemności, ale także konkretnej wiedzy dostarczyła mi ta książka. Potem były kolejne książki Gaardera i tak powoli powoli zaczęłam sama dobierać sobie lektury. Od „Świata Zofii” zaczęło się takżepogarszanie się mojego wzroku. No ale to już temat na inną okazję 😉

Mało znana książka, która zasługuje na szerszą uwagę

Książką, która głęboko zapadła mi w pamięć,a która wydaje się mało znana jest „Marta” Orzeszkowej. „Marta” to po prostu najsmutniejsza książka jaką miałam okazję czytać.Ten jeden, prosty przymiotnik zupełnie wystarczy. Pomimo wielu innych, nieszczęśliwych historii, jakie miałam okazje czytać, książka „Marta” wciąż pozostaje tą, z której smutek wylewa się niemal z każdej strony. Moje głębokie przejęcie się losami Marty wynikało z wielkiej bezradności, jaka towarzyszyła zarówno głównej bohaterce książki, jak i mnie, czytelniczce, bo przecież także nie mogłam nic zrobić. Byłam niesamowicie zła, że kiedyś kobieta znaczyła tak niewiele, że nikogo nie obchodził jej los, że nie mogła znaleźć żadnej pracy, że tak wiele musiała przecierpieć, że spotykało ją tyle upokorzeń, że …. i tak mogłabym jeszcze wyliczać i wyliczać. Zdaję sobie sprawę, że to powieść tendencyjna, że tak właśnie miała być napisana, nieść takie a nie inne przesłanie. Cieszę się jednak, że sytuacja kobiet tak diametralnie się od tych czasów zmieniła, i że wciąż się zmienia. Czytając „Martę” dziękowałam losowi, że żyję tu i teraz.



You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply