poniedziałkowy gość

Poniedziałkowy gość – Kasia Sawicka

9 marca 2015

Kiedy zapraszałam Kasię, nie wiedziałam, o jakich książkach napisze, byłam jednak pewna, że wymieni gdzieś nazwisko Krzysztonia! Jest jego zagorzałą orędowniczką, jeśli więc zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po jego książki, koniecznie zajrzyjcie do Mojej Pasieki. Jeśli się nie zastanawiacie, też zajrzyjcie, ponieważ znajdziecie tam mnóstwo książek nieoczywistych, opisanych w sposób wnikliwy i przyjemny w odbiorze.

Uwaga dla alergików – Kasia posiada prawdziwy zwierzyniec – cudne koty, psy i oczywiście pszczoły 😉

Dla urozmaicenia dzisiaj jedno z pytań pojawia się po raz pierwszy!

************************************************************************************

1. Książka, która zmieniła twoje życie

Jestem typowym molem książkowym, w związku z czym mogłabym wymieniać godzinami same tytuły książek, które zmieniły moje życie w mniejszy bądź większy sposób. Było ich naprawdę dużo, ale skoro muszę wybrać jedną, powiem „Pod skórą” Michela Fabera, bo ona wywołała zmianę na całe życie, czyli moje przejście na wegetarianizm (około roku 2007). Nie jest to książka o wegetarianizmie, nie jest to postulat na rzecz zdrowego odżywiania, ani nie ma związku z żadną organizacją, która zajmuje się ochroną zwierząt. Absolutnie nic z tych rzeczy! Otóż w dużym uproszczeniu, jest to swoisty thriller o kobiecie polującej na mężczyzn. Właściwie historia jak jedna z wielu, ładnie napisana, wciągająca, bez zarzutu. A jednak historia (przepraszam, ale żeby wyjaśnić muszę zdradzić) istoty lubiącej zjadać ludzkie mięso, trzymającej człowieka w klatce jak człowiek zwierzęta hodowlane, preparującej to mięso na posiłki, zadziałała mocno na moją wyobraźnię. Oczywiście zgodzę się, że to daleko posunięta analogia do jedzenia zwierząt, ale dla mnie okazała się czymś przełomowym. Od czasu lektury nie sięgnęłam już nigdy po mięso.

2. Mało znana książka, która zasługuje na szerszą uwagę

Wiele osób, które mnie zna wie o mojej słabości do literatury polskiej i o słabości do „Obłędu” Jerzego Krzysztonia. Właściwie jestem gorącą orędowniczką jego twórczości w ogóle, ale „Obłęd” to moja powieść życia, to parafrazując Goethego, moja nieświęta biblia świata. Dlatego, mimo że to już pewnie nudne, chciałabym nadal zachęcać do zapoznania się z prozą Jerzego Krzysztonia, bo ciągle jest w moim odczuciu za mało znana i popularyzowana. „Obłęd” to niewątpliwie jego najlepsze i najpełniejsze dzieło, jego opus magnum, historia popadania w chorobę psychiczną, wobec której każda istota ludzka jest kompletnie bezbronna. Porównywana przez samego autora do historii Odysa, pragnącego usilnego powrotu do Itaki, jest relacją trudnego powrotu do stanu „normalności”. Powieść podejmuje próbę przekazania tego, co jest najtrudniejsze to przekazania: stanu świadomości, która odpycha rzeczywistość, buduje nowe realia umysłu i doprowadza do niebezpiecznego momentu, gdy człowiekowi wydaje się, że jest niemalże wszechmocny. To jednak nie tylko opowieść o tytułowym obłędzie. To także bogaty obrazek polskiej przeszłości, opiewający okres PRLu, która w powszechnej wyobraźni wydaje się takim absurdalnym okresem z filmów Barei, podczas gdy ów absurd był podszyty niejednokrotnie inwigilacją i prześladowaniami. Nie bez powodu nieocenzurowana wersja „Obłędu” pojawiła się ponad dwadzieścia lat po pierwszych wydaniach.

3. Książka, którą czytałaś kilka razy

Ponownie: jest takich książek bardzo, bardzo wiele! Wybierając tylko jedną zadaję kłam rzeczywistości, bowiem czytam po wielokroć całkiem pokaźną listę tytułów. Pozwolę sobie wymienić dwa: cykl o Rudolfie Gąbczaku Joanny Fabickiej, a dokładnie cztery tomy cyklu:

„Szalone życie Rudolfa” (tom 1)

„Świńskim truchtem” (tom 2)

„Seks i inne przykrości” (tom 3)

„Tango ortodonto” (tom 4)

Powiem w skrócie, cykl o Rudolfie to idealnie remedium na kiepski nastrój, złą pogodę, problemy w pracy i inne smutki, jakie człowieka czasami dopadają, z powodu, lub bez powodu. Ogółem, poprawiacz humoru w mistrzowskim wykonaniu.

Drugim tytułem są „Listy” Haliny Poświatowskiej. W sumie nie wiem, czemu tak często do nich wracam, bo nieodmiennie na koniec mam łzy w oczach, a jednak jest coś w tych listach, w samej postaci Poświatowskiej, że przyciągają mnie jak magnes i wystarczy, że zacznę w którymkolwiek bądź miejscu, a przepadam i muszę ponownie przeczytać do końca.

**********************************************************************************

Przyznam, że jestem zaintrygowana zarówno niesamowitym wpływem Fabera, jak i Krzysztoniem. Cyklu o Rudolfie za to nie czytałam i muszę to koniecznie nadrobić! A Wy?

Kasiu, dziękuję, że dałaś się zaprosić!

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply