dzielnica poezji

Tolkien i legenda arturiańska

25 marca 2014

Dzisiaj obchodzimy Dzień Czytania Tolkiena (Tolkien Reading Day). Z tej okazji napiszę o książce, którą zdążyłam się już nacieszyć i pozachwycać po cichu. Wydawnictwo Prószyński i S-ka rozpieszcza bowiem fanów, wydając kolejne książki w pięknej serii. Ponad rok temu zachwycałam się opasłym tomem zawierających listy Tolkiena. Teraz dostaliśmy kolejny niezwykły prezent – pierwsze polskie wydanie „Upadku króla Artura”, czyli wyprawy Tolkiena do świata arturiańskich legend.


Oczywiście, to książka przeznaczona dla fanów – fanów Tolkiena, albo osób zafascynowanych królem Arturem. Pięknie wydana, zawiera poemat w wersji oryginalnej oraz polski przekład autorstwa Katarzyny Staniewskiej i Agnieszki Sylwanowicz. Wersje polska i angielska umieszczone są na sąsiadujących stronach, łatwo więc czytać jedną i drugą, porównując i smakując język.

Jako że Tolkien poematu nie ukończył, a to, co napisał, zajmuje jedynie kilkadziesiąt stron, wydawnictwo wzbogaciło książkę o znakomite eseje – pierwszy omawia temat poematu w tradycji arturiańskiej, a dwa kolejne są opisami tego, co Tolkien zostawił w swoich notatkach, jak jego wersja „Upadku króla Artura” ewoluowała, jak prawdopodobnie zamierzał ją dokończyć, i jak różni się ona od innych tekstów na ten sam temat. Na samym końcu znajdziemy dodatek – krótki tekst dotyczący specyfiki poezji staro angielskiej. Autorem esejów jest Christopher Tolkien, wykazujący się nie tylko erudycją, ale także lekkim piórem.

Tolkien napisał swój poemat w staroangielskim stylu, wykorzystując aliterację i inne środki stylistyczne typowe dla epoki. Studenci literatury angielskiej znajdą tu wszystko to, o czym uczyli się na przykładzie „Beowulfa” – cezurę, czyli przerwę dzielącą wers na dwie części, kenningi, czyli zestawienia dwóch rzeczowników, tworzące specyficzny opis. Treść jest mniej więcej znana miłośnikom legend arturiańskich i widać wyraźnie inspiracje poematem „Le Morte D’Arthur”. Tolkien zaczął pisać swoją wersję poematu w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Dlaczego przerwał w połowie – nie wiadomo, nie było to jednak niczym niezwykłym. Po lekturze listów pisarza wiem, że większości swoich tekstów nie kończył, pracując nad wieloma projektami jednocześnie.

Niepoukładane w całość fragmenty przeanalizował i połączył w całość Christopher Tolkien, syn pisarza, który po jego śmierci rozpoczął mozolną i niekończącą się pracę polegającą na uporządkowaniu spuścizny po ojcu i przygotowaniu do druku tego, co znajdowało się w siedemdziesięciu pudłach z rękopisami.

„Upadek króla Artura” czyta się bardzo przyjemnie. Akcja skupia się na konsekwencjach romansu Ginewry i Lancelota. Tolkien dość mocno uwypukla wątek wierności i miłości, jakie Lancelot odczuwał w stosunku do króla i wyrzutów sumienia, które odczuwał wskutek zdrady, której się dopuścił. Tematy utraconej tożsamości, zdrady i poświęcenia są niejako echem tego, co znajdujemy w „Władcy Pierścieni”, jednak „Upadek króla Artura” to zupełnie inny tekst. Bliżej mu do „Legendy o Sigurdzie i Gudrun”, czyli tolkienowskiej wersji staroskandynawskich pieśni, również wydanej przez wydawnictwo Prószyński i S-ka (choć niestety nakład się już wyczerpał).

Tolkien chętnie bawił się aliteracją. Napisał też swoją wersję innego słynnego poematu ocierającego się o tematy arturiańskie – „Sir Gawain and the Green Knight”, wydanego w Polsce pod tytułem „Pan Gawen i Zielony Rycerz”. Tolkien używał metrum aliteracyjnego, jednak pisał we współczesnej angielszczyźnie, i efekt był nadspodziewanie udany.

Nie jest to więc książka dla przeciętnego czytelnika, raczej ciekawostka do smakowania dla prawdziwego fana, a także spora gratka dla osób zainteresowanych literaturą staroangielską. Marzy mi się teraz wydanie w tej samej serii „Pana Gawena i Zielonego Rycerza”, tekstu trudnego do zdobycia po polsku, a doskonałego. The Guardian doniósł też kilka dni temu, że w maju ukaże się tolkienowska wersja „Beowulfa” – kolejna perełka pracowicie wyłuskana z przepastnych archiwów pisarza przez Christophera Tolkiena. Trzymam kciuki, żeby i ten tekst ukazał się po polsku – w końcu najważniejszy epos angielski nie ma jak dotąd polskiego tłumaczenia, więc nawet uwspółcześniona wersja autorstwa Tolkiena byłaby bardzo mile widziana.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply