Dawno, dawno temu, w Białych Karpatach, na granicy Słowacji i Moraw, żyły wyjątkowe kobiety. Potrafiły leczyć, warzyć eliksiry miłosne i trucizny, przepowiadały przyszłość, zaklinały pogodę. Nie chwaliły się swoimi umiejętnościami – mieszkały w chatkach na uboczu, ale ludzie zawsze wiedzieli, jak do nich trafić. W naszym kraju nazywano by je szeptuchami, zielarkami, mądrymi babami. Tam uważano je za boginie.
Boginie nie były bowiem wyznawczyniami diabła. Ich umiejętności były mieszaniną magii i religii, zaś o objawienia modliły się do Boga. Ich umiejętności były zdecydowanie nadprzyrodzone, toteż nie uważano ich za zwykłe śmiertelniczki.
Brzmi jak bajka? Wierzcie lub nie, ale boginie naprawdę kiedyś żyły w Karpatach. Ostatnią z nich agenci czechosłowackiej bezpieki zamknęli w szpitalu psychiatrycznym, w którym zmarła. Czeska pisarka, Kateřina Tučková, przywraca je do życia w opartej na autentycznych dokumentach i poprzedzonej starannymi badaniami powieści „Boginie z Žítkovej”.
Tučková w zgrabny sposób połączyła sensacyjną historię z wzorowanymi na autentycznych dokumentami z czeskich i polskich archiwów. Jej bohaterką jest Dora Idesová, siostrzenica ostatniej z rodu bogiń – Surmeny. Dora, choć wychowana przez boginię, ie może pochwalić się szczególnymi umiejętnościami. Surmena nie uczyniła z niej swojej następczyni. Dziewczynka pełniła dla niej rolę Anioła – sprowadzała potrzebujących pomocy, zbłąkanych podróżnych. Jednak pewnego dnia na całą rodzinę spadło nieszczęście, a Dora i jej młodszy brat zostali bez opieki. Surmena zniknęła z ich życia, zabrana przez funkcjonariuszy, którzy traktowali ją jako zagrożenie dla komunistycznego ustroju.
Dorosła Dora pracuje na uniwersytecie jako etnografka. Po części z zawodowej ciekawości, a po części z potrzeby wyjaśnienia bolesnych spraw z przeszłości, zaczyna dociekać, jak to naprawdę było z Surmeną i dlaczego ich rodzina została rozdzielona. Prawdy szuka w archiwach, które powoli zostają udostępniane ogółowi społeczeństwa. Ze listów, sprawozdań i donosów zaczyna składać historię, która przeraża i zasmuca. Historię celowego zniszczenia życia ostatniej z bogiń, historię zemsty.
Nie wszystkie boginie były dobrodusznymi uzdrowicielkami. Zdarzały się wśród nich osoby na wskroś złe – eksperymentujące ze swoją mocą, wykorzystujące ją do krzywdzenia innych. Mówi się, że dobro wraca – z książki Tučkovej wynika, że podobnie jest ze złem. Zło jest zresztą ważnym elementem tej powieści, przez której karty przewijają się gorliwi donosiciele, nazistowscy dygnitarze i komunistyczni działacze. Urodziłam się w komunistycznej Polsce i choć opowieść o losach Surmeny mnie zasmuca, to jednak nie szokuje – wiem, jak się wtedy żyło. Jednak dla młodszych czytelników, którzy kojarzą komunizm tylko z komediami z czasów PRLu, a może nawet nie, ta lektura może być wstrząsająca.
„Boginie z Žítkovej” to książka, od której trudno się oderwać. Magia przenika jej strony, zaś tajemnica, którą z trudem odkrywa Dora, intryguje także czytelnika. Bogiń już nie ma, dobrze więc, że ktoś przywraca pamięć o nich. A kto wie, może w Białych Karpatach wkrótce urodzą się dziewczynki, które będą potrafiły przywołać burze?
Kateřina Tučková " Boginie z Žítkovej "
Tłum. Julia Różewicz
Wydawnictwo Afera 2014
Moja ocena: 5.5/6
No Comments