Co robić, gdy nie dość, że przeziębienie nie mija, tylko się pogarsza, to w dodatku na sam początek roku akademickiego dostaję wyjątkowo obfitą porcję szkoleń z prawa, bankowości, ekonomii i informatyki! Domyślam się, że dla wielu z was nie byłoby to żadnym wyzwaniem, i ja sama bym to na pewno lżej zniosła, gdybym nie musiała o teoriach cyklu koniunkturalnego i hierarchicznej budowie systemu źródeł prawa słuchać z gorączką. Po takich doznaniach potrzeba czegoś szczególnego, żeby się poratować. Na całe szczęście, moje przeciążone półki kryją w sobie lekarstwo na każdą przypadłość – to największa zaleta posiadania tylu nieprzeczytanych książek! Po pierwszym dniu szkoleń wyciągnęłam książkę, którą pożyczyła mi jeszcze przed wakacjami koleżanka, a którą na taką właśnie okazję oszczędzałam, i nie powinniście być zdziwieni, gdy powiem, że dokładnie czegoś takiego było mi trzeba!
„The Legacy” Katherine Webb ma wszystko, czego spodziewalibyście się po angielskiej sadze rodzinnej. Jest wielkie, posępne domostwo na wsi, rodzinny trup w szafie, zmagające się z dawno przeżytą i częściowo wypartą z pamięci traumą siostry, zaginiony kuzyn, przypadkowo odkryte listy prababki, a w nich fascynująca historia sprzed dziesięcioleci. Jeśli lubicie Kate Morton, książka Katherine Webb jest właśnie dla was. Niby nic odkrywczego, ale za to idealne lekarstwo na chandrę, na grypę, na początek jesieni. Napisane z werwą, sprawnie i bez wpadek, z niezbyt denerwującym i zgrabnym zakończeniem. Najlepszą część stanowi historia sprzed stu lat, tocząca się na Dzikim Zachodzie – dziewczę z Nowego Jorku, które nigdy nie widziało prerii i panicznie boi się Indian, wychodzi za mąż za farmera i wyjeżdża na rancho do Oklahomy. Kapitalnie oddany klimat epoki i bardzo wciągająca i wiarygodna opowieść o zderzeniu światów i tragedii, która z tego zderzenia wynikła. Mam ochotę poczytać coś więcej w podobnym klimacie, a na liście życzeń w Amazon mam książkę Joanny Stratton „Pioneer women: Voices from the Kansas Frontier”. Wprawdzie jest to non-fiction, ale to tym lepiej, podobno czyta się świetnie i zapewne ją sobie nabędę, aczkolwiek chwilowo obiecałam sobie wstrzemięźliwość zakupową;)
„The Legacy” starczyło mi na dwa wieczory, a gorączka nie mija… Czas znowu zacząć przeszukiwać kompletnie nieuporządkowane stosy na półkach!
No Comments