dzielnica fikcji

Historia Rachel DuPree

7 września 2011

Nie przestaje mnie zadziwiać, jak jedna książka prowadzi do drugiej, i kocham to oczekiwanie, podekscytowanie, które towarzyszy takim niezaplanowanym wyborom książkowym. Nigdy nie wiadomo, kiedy natrafi się na jakąś perełkę, a czasem okazuje się, że ta perełka leżała pod ręką i wprost prosiła, żeby po nią sięgnąć. Gdy skończyłam czytać „The Legacy”, lekką i przyjemną lekturę, czułam lekki niedosyt i miałam ochotę na coś więcej o losach pierwszych osadniczek zmagających się z życiem na farmie w amerykańskiej dziczy. Zanotowałam w myślach, że muszę takich książek poszukać, obróciłam się w fotelu w poszukiwaniu czegoś innego do czytania i wzrok mój padł na książkę leżącą całkiem na wierzchu, na stosiku, który jeszcze nie znalazł swojego miejsca na półkach. „The Personal History of Rachel DuPree” Ann Weisgarber, nominowana do Orange Prize opowieść o życiu na farmie na prerii! Jak na zawołanie dostałam dokładnie to, czego chciałam. Wzięłam ją do ręki mimo wszystko dość niepewnie, wyciągnęłam książkę rezerwową, w razie gdyby ta mi nie podeszła, po czym przepadłam. Od pierwszych stron wsiąkłam po uszy, nie mogłam się oderwać do późnej nocy, i po powrocie do domu dzisiaj czytałam, dopóki nie poznałam całej historii. I wiem, że Rachel DuPree zostanie ze mną i że nie raz jeszcze wrócę do niej myślami, bo debiutancka powieść Ann Weisgarber zmieniła moje spojrzenie na życie pierwszych osadników i na historię czarnych ludzi w Ameryce.



Gdy wyobrażamy sobie dzielnych osadników i ich zmęczone żony, widzimy zawsze białych ludzi. Zresztą w środkowych stanach Ameryki biali stanowią większość. Dlaczego tak jest? Gdy prezydent Lincoln w 1832 roku podpisał ustawę o gospodarstwach rolnych (Homestead Act), na mocy której każdy Amerykanin, który nigdy nie wystąpił zbrojnie przeciw rządowi USA, mógł dostać od państwa 160 akrów (ok. 65 hektarów) niezamieszkanej ziemi na bardzo korzystnych warunkach. Właśnie uwolnieni niewolnicy i inni czarni, którym niełatwo było znaleźć pracę i utrzymanie powinni aż garnąć się do tej ziemi – to była przecież niesamowita okazja, aby osiedlić się gdzieś na swoim, zbudować dom, uprawiać ziemię. Powieść Weisgarber wyjaśnia, dlaczego tak się nie stało, w przejmującej historii o poszukiwaniu swojego miejsca, o szacunku do siebie, o samotności, rasizmie i wyobcowaniu.

Rachel DuPree poznajemy w momencie, gdy prawie nieprzytomna ze strachu i wstydu, przygląda się, jak jej mąż przywiązuje ich sześcioletnią córeczkę Liz do deski, a następnie, nie zważając na jej szlochy, opuszcza ją w głąb studni. Jest niewzruszony – panuje susza, a jedynym sposobem dostania się do resztek wody zalegających na dnie studni jest opuszczenie tam lekkiego dziecka, aby w ciemności, powoli napełniało kolejne wiadra kubkiem. I pomimo iż oczy Liz są puste, gdy zostaje wreszcie bezpiecznie wyciągnięta i odwiązana, oboje rodzice wiedzą, że będą musieli zrobić jej to znowu następnego dnia, wody nie starczy bowiem na długo.

Rachel poznała Isaaca w Chicago, gdy pracowała dla jego matki jako pomoc kuchenna. Nie była dla niego odpowiednią partią, zwłaszcza w oczach swojej pracodawczyni, on jednak nie przejmował się opinią i planami swojej matki. Jego marzeniem była własna ziemia, jak najwięcej ziemi, zaś zakochana po uszy Rachel zaoferowała, że odbierze 65 hektarów, które jej się mogą należeć, i odda je Isaacowi w zamian za bycie jego żoną przez jeden rok. Kilkanaście lat później mają kilkoro dzieci i wciąż żyją razem w Dakocie Południowej, jedyni czarni farmerzy w okolicy. Niewielu ludzi wytrzymuje tam dłużej niż kilka sezonów. Przyroda jest tam okrutna, w zimie zaspy śnieżne i potężne mrozy, w lecie upały i susze, dzieci umierają łatwo, a te, które przeżyją, od małego muszą pomagać rodzicom, a jako kilkulatki wykonują już pracę w pełnym wymiarze. Rachel jest trudniej niż innym. Jedyna czarna w okolicy, nienawykła do towarzystwa białych, nie ma przyjaciół, nie spotyka się prawie z nikim, i nawet kilka sąsiadek, z którymi nawiązała bliższą relację nie jest jej w stanie namówić na towarzyskie spotkania w mieście. Isaac jest ogarnięty obsesją posiadania ziemi, uważa że tylko w ten sposób, mając jej jak najwięcej, uda mu się zdobyć powszechny szacunek. Choć na swój sposób troszczy się o rodzinę – bez niej nie mógłby wszak prowadzić tak dużego gospodarstwa – nie przejmuje się tym, czy jego dzieci mają się w co ubrać, co jeść, czy są szczęśliwe. Za ostatnie oszczędności kupuje kolejne połacie prerii, pomimo iż straszliwa susza nie pozwoliła im zgromadzić zapasów na nadchodzącą zimę, a Rachel jest znowu w ciąży.

To Rachel jest w centrum opowieści, ona jest narratorką i bohaterką zarazem. Inne postaci: Isaac, Mary i John – najstarsze dzieci w rodzinie, są przedstawione równie wielowymiarowo, jednak to Rachel przykuwa naszą całą uwagę. Jej zaślepienie i brak pewności siebie doprowadziły ją tam, gdzie jest. Jej życie na farmie nie ma w sobie romantyzmu. Nic nie osładza jej codziennej harówki. Jej dzieci umierają lub są poddawane próbom, które pozbawiają je przedwcześnie niewinności, jej mąż manipuluje nią. Jest tak samotna, że w desperackim akcie zaprasza na podwieczorek Indiankę, osobę stojącą w hierarchii społecznej jeszcze niżej niż ona sama – czyn nie do pomyślenia dla jej męża, który choć sam bywa dyskryminowany z powodu koloru swojej skóry, traktuje Indian jak nie-ludzi. Jednak stopniowo, w miarę gdy jej dzieci dorastają, Rachel zaczyna dostrzegać, jaki los je czeka, i zaczyna się buntować. Zamiast iść w ślady bohaterek innych utworów literackich o życiu na prerii i zaciskając zęby znosić wszystkie trudy, ona planuje ucieczkę, choćby na krótko, choćby na tyle, żeby jej córka zdążyła zakosztować takich przyjemności jak spacer z chłopcem, wyjście na tańce, pierwsze flirty. Jednak cena, jaką wszyscy musieliby zapłacić za taką rewolucję, byłaby niesłychanie wysoka, a powrotu mogłoby już nie być. Czy Rachel jest wystarczająco silna, by porzucić własny dom, coś czego nie miała nigdy żadna kobieta w jej rodzinie, i męża, którego mimo wszystko kocha? Czy czarna kobieta, której udało się zdobyć swoje miejsce i szacunek w białej społeczności zdoła się od tego odwrócić? I czy ucieczka byłaby oznaką siły czy słabością i porażką?

Fascynująca historia, opowiedziana językiem tak prostym, że będę ją polecać osobom, które chciałyby przeczytać swoją pierwszą książkę w języku angielskim. Dylemat, przed którym stoi Rachel, jest właściwie niemożliwy do rozstrzygnięcia, a każde rozwiązanie musi doprowadzić do jakiejś tragedii. Czy Rachel okaże się bohaterką tragiczną, która pociągnie za sobą na dno swojego męża i dzieci, czy też jakimś cudem jej się uda? Ale jak by mogło? Nawet gdy już dowiedziałam się, co postanowiła, nie potrafiłam rozstrzygnąć, czy zrobiła dobrze. Wielkie brawo za to dla autorki, która odmalowała sytuację tak wielostronnie.

„Domek na prerii” i inne opowieści o życiu wczesnych osadników nie będą już nigdy takie same. Weisgarber opowiedziała historię, jakiej nikt wcześniej nie opisał, i poszerzyła znacząco nasze horyzonty. W dodatku przy okazji stworzyła chwytającą za serce bohaterkę i napisała kawałek znakomitej literatury. Polecam z całego serca!

Moja ocena: 6/6

 



You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply