Z przyjemnością sięgam po sprawdzoną klasykę, uwielbiam też odkrywać dobre książki wydane niedawno i wciąż przesiewam katalogi, blogi i recenzje w poszukiwaniu godnych uwagi nowości. Nic jednak nie sprawia chyba takiej przyjemności, jak odkrycie świetnej książki, która została wydana dawno temu i przynajmniej częściowo zapomniana, takiej, która umknęła mi w przeszłości, ale dzieki innym czytelnikom, którzy ją poznali, zapamietali, a teraz o niej przypominają, mogę i ja się nią zachwycić. Takim odkryciem był kiedyś uroczy, staroświecki kryminał – „Róże pani Cherington” Craig Rice, książki Zweiga, które odkryłam niedawno, czy takie niegdyś popularne autorki jak Izabela Czajka. Dzięki recenzji Zosik odkryłam kolejny taki nieco już zaśniedziały klejnot.
„Tajemnica Abigél” węgierskiej autorki Magdy Szabó przyciągnęła mnie miejscem akcji – mam słabość do opowieści o pensjach dla panien, im surowsze warunki na nich panują, tym lepiej. Taki wpływ najukochańszej książki dzieciństwa – „Małej księżniczki”. Powieść Magdy Szabó opowiada o nastoletniej Ginie, córce generała, która z bestroskiego dzieciństwa w Budapeszcie zostaje znienacka przeniesiona w świat kalwinistycznej pensji dla dziewcząt na prowincji. Panują tam bardzo surowe reguły, zakazane jest właściwie wszystko, Gina zaś zostaje tam całkowicie odizolowana od świata, rodziny i toczącej się poza murami szkoły drugiej wojny światowej. Uczennice pensji, zwane matulankami od nazwiska patrona pensji, biskupa Matuli, tworzą zamknięty krąg pełen przesądów, tajemnic i obrządków. Gina, która jest porywcza i nieposłuszna, wskutek nieprzemyślanego wybuchu zostaje wykluczona z ich grona, a jej życie na pensji staje się nie do zniesienia. Opisy dziewczęcych dąsów, utarczek i podstępnych psikusów świetnie wprowadzają w mroczny klimat powieści, potem zaś jest jeszcze ciekawiej. Tajemnice mnożą się, przyjaźnie zawiązują, Gina coraz lepiej czuje się w szkole, wciąż jednak nie rozumie, dlaczego ojciec ją tam zesłał i co właściwie dzieje się poza murami. Powieść nabiera tempa, i to na tyle, że zawdzięczam jej kolejną nieprzespaną noc…
Przyjemności z lektury nie popsuł mi wcale fakt, że zagadki rozwiązałam praktycznie od razu. Dużo ważniejszy był dla mnie klimat powieści oraz śledzenie rozwoju Giny. Książka okazała się nieco poważniejsza i smutniejsza, niż się spodziewałam, ale podobała mi się ogromnie. Chętnie sięgnę po inne książki tej autorki i żałuję, że nie oglądałam serialu na podstawie „Tajemnicy Abigél”.
Na pewno wiele takich zakurzonych perełek stoi zagubiona wśród staroci na półkach. Mam nadzieję, że znajdę wsród nich coś więcej w podobnym, pensjonarskim klimacie – może coś podpowiecie?
Moja ocena: 5/6
No Comments