dzielnica fikcji

Doppler

30 lipca 2007

 Niezbyt podoba mi się lista książek przeczytanych, w której nie otwierają się prawie żadne tytuły, bo brakuje do nich recenzji. Mogłabym je zlinkować z jakąś księgarnią, ale nie za bardzo chcę, więc spróbuję napisać parę słów o książkach, które czytałam wcześniej w tym roku. Nie będzie to dla mnie łatwe, bo nie jestem niestety zbyt uważną czytelniczką – czytam za szybko i niedbale i szybko zapominam, co przeczytałam. Ma to swoje dobre strony, kiedy wracam do książek już przeczytanych, ale generalnie jest denerwujące. Chęć poprawienia jakości swojego czytania była zresztą jednym z powodów, dla których założyłam tego bloga – może będę czytać bardziej uważnie, jeśli będę wiedziała, że czeka mnie opisanie swojej lektury tutaj…

   Zacznę więc od książki, która pamiętam całkiem dobrze i którą uważam za jedną z ciekawszych lektur tegorocznych. „Doppler” Erlenda Loe to opowieść o mężczyźnie, który porzuca ustabilizowane życie i rodzinę, aby zamieszkać w namiocie w podmiejskim lasku. Dzieje się to po przypadkowym upadku z roweru, po którym Doppler albo zatrzymał się na chwilę w biegu i zapragnął przemyśleć i zmienić swoje życie, albo doznał urazu, który doprowadził go lekiego wariactwa, którą to opcję zapewne preferuje jego żona. Tak czy inaczej, nie zwracając uwagi na konsekwencje, Doppler rozbija namiot i wkracza w świat życie poza społeczeństwem, bez pracy i bez pieniędzy. Aby zdobyć jedyny produkt, na którym mu zależy – mleko UHT, zabija klempę i dokonuje transakcji wymiennej z właścicielem pobliskiego supermarketu. Produktem ubocznym tego polowania jest jednak osierocony cielak, który uznaje Dopplera za doskonałego zastępcę matki. Doppler chcąc nie chcąc przygarnia cielaka do swojego namiotu i nadaje mu imię Bongo. Brzmi absurdalnie? A to dopiero początek! Doppler będzie przechodził przez kolejne stadia wyrzucenia poza nawias, wchodząc w konflikt z żoną, ale odzyskując więź z małym synkiem. ucząc się kraść, rzeźbiąc totem, zaprzyjaźniając z innymi dziwakami i odrzutkami, a nawet tworząc małą leśną społeczność. Wszystko to jest napisane bezpretensjonalnym, prostym językiem, pełne humoru i wdzięku, czyta się lekko i szybko. Ale pomimo tej lekkości ksiązka budzi w takim mieszczuchu jak ja pewien niepokój. Może to świadomość, że chcąc nie chcąc prowadzę dokładnie takie życie od jakiego Doppler uciekł? Może przekonanie, że nie potrafiłabym zrobić tego samego, bo wiem, że jest skazany na porażkę, a mimo to mu zazdroszczę? A może po prostu nasuwające się nieodparcie skojarzenia z Walden, który jest jedną z moich ulubionych książek. Doppler, tak jak Thoreau, uczy się świata na nowo, ale nie ucieka w tym celu na kraniec świata. Thoreau mówi, że nie warto jechać do Zanzibaru aby liczyć tam koty i zamieszkuje w chatce w okolicach swojego rodzinnego miasta, Doppler rozbija namiot nie w dziczy, której w końcu w Skandynawii jest sporo, ale w podmiejskim lasku, wśród biegaczy i rowerzystów.

   Na półce czeka jeszcze jedna książka Erlenda Loe – „Naiwny, super”, ale biorąc pod uwagę stertę książek do przeczytania, która robi się coraz wyższa i wyższa, pewnie nieprędko po nią sięgnę. Chyba że znowu poczuję potrzebę uświadomienia sobie, że wpadam w pracoholizm i konsumpcjonizm i że czasem trzeba się jednak zatrzymać, nawet jeśli wszyscy będą cie mieli za wariata;)


You Might Also Like

1 Comment

  • Reply Beata 18 marca 2022 at 11:35

    Dziękuję za polecenie tej lektury. Zapewne inaczej nigdy bym się o niej nie dowiedziała.
    Jedna z książek mojego życia – mądra poprzez dziwną historię, którą opowiada.
    Pozdrawiam 🙂

  • Leave a Reply