Całkiem stosownie, bo kilka dni przed Walentynkami, a zarazem zupełnie przypadkiem, wpadła mi w ręce zaskakująca i skrajnie romantyczna historia miłosna. Nie przepadam za Walentynkami, rzadko też czytuję książki, których głównym tematem jest historia miłosna właśnie, ale mam kilka ulubionych. Należy do nich „Co się wydarzyło w Madison County”, którą czytuję, gdy mam ochotę się wzruszyć lub poczuć jak nastolatka. „The Art of Hearing Heartbeats” w zaskakujący sposób tę książkę przypomina, nie będąc jednocześnie imitacją.
Właściwie jest to powieść niemiecka, ale przeczytałam ją w angielskim tłumaczeniu. Jest to osadzona w Birmie historia ponad pięćdziesięcioletniej miłości, miłości doskonałej. Napisana częściowo jak przypowieść, częściowo jak historia detektywistyczna, opowiada historię niejakiej Julii, której ojciec, pochodzący z Birmy nowojorski prawnik zaginął bez śladu przed czterema laty. Matka Julii nie wydaje się specjalnie boleć nad tą stratą, córkę jednak dręczy los ojca, i gdy niespodziewanie natrafia na jego miłosny list sprzed laty, zaadresowany do kobiety w jego rodzinnym kraju, nie namyślając się długo wyrusza na poszukiwania. Trafia do małego, birmańskiego miasteczka w górach, gdzie zaczepia ją tajemniczy nieznajomy, który zna jej imię. Z jego ust Julia pozna niezwykłą historię młodości swojego ojca, i dzięki podsuwanym przez niego tropom odkryje nie tylko prawdę o jego zniknięciu, ale także po raz pierwszy w życiu pozna go naprawdę.
Niezwykła ta opowieść nie tylko opisuje nierealny, piękny związek dwóch przedziwnych postaci, ale także zabiera nas w świat birmańskich wierzeń i tradycji. W niezwykle plastyczny sposób autor odmalowuje małe miasteczko wśród gór jak utracony raj, pełen mądrych ludzi, magicznych znaków, pachnący hibiskusem i bugenwillą. Nie ma tu słowa na temat reżimu rządzącego Birmą, na temat prześladowań i strachu, padają zaledwie wzmianki o wszechobecnej biedzie i przyzwyczajeniu do przedwczesnej śmierci. Birma jest tutaj krainą z baśni, której mieszkańcy, pogodzeni ze swoim trudnym losem, posiedli sekrety niedostępne nam, dłużej i wygodniej żyjącym ludziom Zachodu.
Początkowo czytałam z lekkim sceptycyzmem, obawą wręcz, czy zaraz nie zaatakuje mnie jakaś nachalna, domorosła filozofia, której pełno w wielu bestsellerach zalegających księgarniane półki. Szybko uległam jednak urokowi tej opowieści i dałam się zaczarować. Zapomniałam o zasypanych śniegiem ulicach, w ślad za bohaterami przemierzałam boso górskie ścieżki, między palcami czułam rozgrzany piasek, na twarzy letni deszcz. To bardzo zmysłowa książka, to zmysłowe opisanie świata jest bardzo stosowne w przypadku tej historii, ale dlaczego – nie zdradzę. Opowieść ta kryje w sobie wiele niespodzianek i myślę, że wolelibyście odkryć je samodzielnie. Idealna lektura na Walentynki, która nawet największego racjonalistę powinna choć na chwilę wprawić w romantyczny nastrój.
Moja ocena: 5/6
No Comments