dzielnica fikcji

Dwa współistniejące oblicza – "Dziewczyna, którą nigdy nie byłam" Caitlin Moran

12 maja 2016

Oglądam czasem filmy z wystąpieniami z konferencji TED. Mam sporo ulubionych, do których czasem wracam, sama lub podczas zajęć ze studentami. Jednym z wystąpień, które lubię analizować, jest prezentacja Amy Cuddy na temat mowy ciała. Zdaniem prelegentki za pomocą mowy ciała możemy kształtować naszą osobowość. Przykładowo, przyjmując przed egzaminem określone pozy, zwiększamy lub zmniejszamy swoje szanse.

W języku angielskim istnieje bardzo zgrabne wyrażenie: „fake it till you make it”. W nieco mniej zgrabnym tłumaczeniu oznaczo ono: „udawaj, aż ci się uda”. Chcąc coś osiągnąć, udawajmy osobę, która to może osiągnąć. Zachowujcie się jak ktoś, kim chcecie być, żeby ułatwić sobie zostanie tą osobą.

Taką właśnie ścieżkę postępowania wybrała Johanna, bohaterka powieści Caitlin Moran, angielskiej dziennikarki i pisarki. Ta gruba i niezbyt urodziwa nastolatka postanowiła pewnego dnia, że zostanie kimś innym – kimś, kto potrafi zarobić pieniądze i pomóc swojej rodzinie, kimś, kto nie ośmiesza się podczas publicznych wystąpień. Johanna kompletnie nie znała się na muzyce, była jednak zdeterminowana i podeszła do sprawy kompleksowo. W efekcie dostała pracę w londyńskim czasopiśmie i zaczęła obracać się wśród muzyków. Wymyśliła dla siebie pseudonim i jako Dolly Wilde zaczęła podbijać świat.

Nie było to oczywiście proste. W pewnym momencie powiedziała do swojego odbicia w lustrze:

Widzę Dolly Wilde namalowaną a swojej własnej twarzy – dwa z trudem współistniejące oblicza – ale może inni tego nie zauważają. Jeśli będę szybko chodzić i mówić, to może nikt niczego się nie domyśli. Potrzebuję tylko chwili, żeby się pozbierać. A może następnych osiemnastu lat.

Jako Dolly, Johanna jest nie tylko zabawna, ale i pracowita. Postanawia zająć się pisaniem, bo „to jedna z niewielu rzeczy, w których bieda ani brak znajomości nie ograniczają cię.” Doskonali swój warsztat – korzysta ze słowników, dobiera najlepiej brzmiące słowa, godzinami słucha muzyki. Jest autoironiczna i bardzo bezpośrednia, używa przy tym dosadnego języka, którego wulgarność może miejscami szokować. Jest przy tym tak autentyczna, tak porażająco wiarygodna, że trudno mieć pretensje do autorki o język, skoro za jego pomocą zdołała wykreować taką bohaterkę.

Idea „fake it till you make it” zawsze fascynowała mnie, a jednocześnie odpychała. Kusząco brzmi możliwość zostanie kimś innym poprzez udawanie tej osoby, jednak trudno nie zauważać związanych z taką taktyką niebezpieczeństw. Świadoma ich jest także Johanna, która będzie ostatecznie musiała zdecydować, czy chce na zawsze zostać Dolly. Udało jej się wyrwać z małomiasteczkowego Wolverhampton, zrobiła karierę, ale co powinna robić dalej? Czy można tak po prostu stać się kimś innym i żyć długo i szczęśliwie?

To mądra, a przy tym niesłychanie zabawna książka, kolejna, którą za kilka lat podsunę swojej córce. Wolę Caitlin Moran jako felietonistkę, ale jej powieść nie rozczarowała mnie. Nie ma w niej ani jednej fałszywej nuty, zaś fragmenty traktujące o muzyce można wręcz uznać za doskonałe. Warto przeczytać, a także podsunąć znajomym nastolatkom, choćby dla tego fragmentu:

Ponieważ jestem osobą oczytaną, powstrzymuję się przed wykrzyczeniem tego oklepanego frazesu, który wykrzykują nastolatki: „NIENAWIDZĘ CIĘ. Ja się na świat NIE PROSIŁAM. Poza tym już kiedyś użyłam tej kwestii, na co moja matka odpowiedziała ze stoickim spokojem: „Cóż, jako buddyści wierzymy, że dzieci, owszem, proszą się na świat. Tak naprawdę wybrałaś mnie na matkę. Więc jeśli coś jest nie tak, obawiam się, że to z powodu złej energii, która towarzyszyła ci przy wyborze mojej osoby. Przykro mi”.

Moja ocena: 4/6

 
Caitlin Moran "Dziewczyna, którą nigdy nie byłam"
Tłum. Joanna Golik-Skitał
Wydawnictwo Czarna Owca 2016

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply