wycieczki bez celu

Kinderbal

4 października 2007

Moje dziecko wczoraj skończyło 4 latka. Poza wszystkimi oczywistymi konsekwencjami tego wydarzenia, jak łzy mamusi i inne takie chwile wzruszenia spotkało mnie wydarzenie niezwykle absorbujące, a mianowicie kinderbal we własnym domu. Kinderbal w domu, zwłaszcza dla dzieci mniej więcej czeterlotenich, organizują masochiści i szaleńcy;) Ja do tych dwóch przymiotników postanowiłam dodać wzorową housewife i wszystko zrobić samodzielnie, do dekroacji po upieczenie tortu. Skorzystałam z pomocy różnych ciekawych stron typu abcgospodyni.pl (można tam znaleźć rzeczy o których nie śniło się filozofom;)), przygotowałam gry i zabawy, jedzenie, picie, baloniki, słomki i inne gadżety no i prawie nie starczyło mi czasu na kupno prezentu. Ponieważ U jest w kwestii sklepowej bardzo oporny i nie mogłam na niego liczyć, powiedziałam sobie trudno, zamknęłam oczy i zamiast przemyślanej zabawki edukacyjnej i co najmniej kilku książeczek nabyłam wściekle różowego kucyka pony z fioletowymi włosami i zestawem do herbaty w kolorze oczywiście jeszcze bardziej różowym… Dziecko oczywiście wniebowzięte.

Na szczęście okazało się szybko, że nasi znajomi należą do tego zanikającego ułamka populacji, który książki czyta i kupuje i pod wieczór prezenty można było podzielić na dwie kupki – gadżety i książki, z przewagą tych drugich:) Co więcej, dzisiaj kucyk pony leży w kącie, a mała ogląda książeczkę za książeczką. I chociaż część z nich to ukochane przez nią, a znienawidzone przez mnie ilustrowane puchatki Disneya, to i tak cieszę się, że indoktrynacja książkami od najwcześniejszych chwil przynosi zamierzone skutki…

A swoją drogą po tym kinderbalu to powinnam wziąć dwa dni wolnego chyba…

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply