miejskie wydarzenia

Literacka numerologia – baśniowa trójka

29 stycznia 2014

Wczoraj stronę Miasta Książek na Facebooku polubiła trzytysięczna osoba. Z tej okazji obiecałam siedem specjalnych notek, nie napisałam jednak, o czym będą. A będą o liczbach właśnie!

Trzy tysiące polubień to dobry pretekst do tego, żeby pobawić się w numerologa i poświęcić chwilę na zastanowienie, czy liczby mają znaczenie. A skoro to Miasto Książek, to oczywiście przyjrzymy się liczbom w literaturze. Każda z siedmiu (!) części poświęcona będzie innej liczbie. Oczywiście, nie jestem numerologiem, więc potraktujcie to bardziej jako zabawę, przy okazji której można się będzie chwilę zastanowić nad symboliką rzeczy, których być może nie zauważamy. A symbole akurat bardzo lubię, moi studenci z pewnością by to potwierdzili!

Skoro pomysł powstał dzięki trzem tysiącom fanów, zacznijmy od liczby trzy. Jest to początek dość ambitny, trójka bowiem jest niezwykle istotną cyfrą w literaturze. Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Od najmłodszych lat słuchamy baśni o trzech siostrach i trzech braciach, trzy są niedźwiadki w „Złotowłosej”, rybka spełnia trzy życzenia, Jasio ma trzy zadania do wykonania. Bez wątpienia, trójka ma specjalne znaczenie w naszej kulturze. Dlaczego tych braci jest właśnie trzech? To już trudniejsze pytanie. Niektórzy twierdzą, że trzy oznacza wielu. Przy trzech osobach, dwie mogą stanowić tło, gdyby były tylko dwie, siłą rzeczy byłyby swoimi rywalami, przeciwieństwami. Klasyczna struktura baśni wymaga tego, żeby najpierw nastąpiły dwie próby nieudane, a po nich dopiero następowała trzecia, zakończona sukcesem. I tak, najmłodszy brat wspina się na szczyt Szklanej Góry, gdy dwaj pierwsi zawiedli. Najmłodsza siostra zdobywa serce księcia na balu.

Istnieje też teoria, że trzy to ilość, która jest dobrze odbierana przez czytelnika (widza, słuchacza). Nasz mózg sprawnie przetwarza informacje, jeśli są podane w trzech grupach.

Trzy to swego rodzaju magiczna liczba w literaturze. Spójrzmy najpierw na dwójkę. Jeśli wymienię dwie rzeczy – jedz i pij, nie wywieram żadnego wrażenie. Rzeczy zestawiamy parami, bo pasują, albo ponieważ są swoimi przeciwieństwami. Dodając trzecią (jedz, pij i baw się), zapełniamy kompozycję. Tworzymy figurę o nazwie tricolon.

Dzięki takiemu trójpodziałowi, możemy zestawić dwie rzeczy i przełamać je trzecią. Dwóch zarozumiałych braci i jeden skromny. W dowcipach Rosjanin, Niemiec i Polak. W angielskich dowcipach Szkot, Irlandczyk i Anglik.Najbardziej efektywny ticolon to taki, którego dwa pierwsze elementy są krótsze od trzeciego. Tak jak w amerykańskiej Deklaracji Niepodległości, trzy podstawowe prawa obywatela – do życia, wolności i dążenia do szczęścia. Byron określany był jako „bad, mad and dangerous to know”.

Tricolon to popularna figura retoryczna używana przez mówców. Barack Obama użył aż dwudziestu jeden tricolonów w swojej krótkiej przecież mowie po wygranych wyborach. Abraham Lincoln tworzył „government of the people, by the people, for the people”. Najsłynniejszy może tricolon wygłosił Juliusz Cezar – veni, vidi, vici. Benjamin Franklin użył trójpodziału w słynnym zdaniu dotyczącym edukacji: „Tell me and I forget. Teach me and I remember. Involve me and I learn.”

Trójpodział świetnie sprawdza się w budowie tekstu literackiego. Przykłady?

Sir Gawain and the Green Knight

Wspaniały romans rycerski, w którym dzielny Sir Gawain wyrusza w podróż, żeby zmierzyć się ze złowrogim Zielonym Rycerzem. Jak to w romansie bywało, czekają go po drodze liczne próby. Najważniejszą będzie oparcie się pokusie – piękna dama będzie go kusiła, żeby sprzeniewierzył się swoim zasadom, złamał dane słowo i okazał się tchórzem. Gawain spędza trzy dni w zamku i codziennie zdobywa pocałunek – pierwszego dnia jeden, drugiego dwa, trzeciego trzy. Uczciwie te pocałunki oddaje gospodarzowi zamku (zwróćcie uwagę, jak przewrotny to tekst!), w zamian otrzymując trzy równie symboliczne zwierzęta, ale gdy trzeciego dnia dama ofiarowuje mu prezent, który może mu ocalić życie, Gawain ulega pokusie i zatrzymuje go dla siebie.

Kuszenie w tekstach średniowiecznych bywało zresztą właśnie trzech rodzajów – pokusy fizyczne (zakazany seks, obżarstwo), pokusa mentalna (chęć zdobycia bogactwa lub władzy), i pokusa dotycząca pragnienia przewyższenia Boga, zapanowania nad swoim i cudzym życiem. Świetnym przykładem tej ostatniej jest Faust, który zaprzedał duszę diabłu.

Zasada trzech jedności

Jedna z podstawowych zasad obowiązujących w tragedii greckiej. Jedność akcji, czyli treść ograniczona do jednego wątku głównego i minimalnej liczby wątków pobocznych. Jedność czasu, czyli dostosowanie czasu akcji do czasu oglądania sztuki na scenie – najlepiej, gdyby akcja obejmowała właśnie dwie, trzy godziny. Ostatecznie może to być dzień lub doba, streszczone w taki sposób, żeby mieściły się w tych dwóch, trzech godzinach. I wreszcie jedność miejsca, czyli akcja powinna toczyć się w jednym miejscu. Szekspir łamał wszystkie.

Makbet

Skoro już jesteśmy przy Szekspirze, nie sposób nie wspomnieć o trzech wiedźmach z „Makbeta”. Pozdrawiają Makbeta na trzy sposoby, wywołują trzy wizje (głowa w hełmie, zakrwawione dziecko i dziecko w koronie). Ich zaklęcie zaczyna się od „Trzykroć wrzasnął kocur szary, trzykroć mlasknął śliski płaz”.


 

Nawiasem mówiąc, trzy wiedźmy z „Makbeta” były inspiracją dla powieści Pratcheta „Trzy wiedźmy”, a także zainspirowały mocno J. K. Rowling i to od nich pochodzi nazwa ulubionego zespołu muzycznego Harry’ego. W wersji filmowej zaś chór Hogwartu śpiewa pieśń, której słowa zawierają zaklęcie z „Makbeta”.

Szkarłatna litera

Jedna z moich ukochanych powieści jest symetrycznie podzielona na trzy części, które rozdzielone są przez trzy sceny toczące się na szafocie. Powieść zaczyna się, gdy na szafocie stoi Hester, trzymająca w ramionach swoją nowo narodzoną córeczkę. Czeka na wyrok – rzecz dzieje się w purytańskiej społeczności siedemnastowiecznego Bostonu i posiadanie nieślubnego dziecka jest prawdziwym przestępstwem, tym bardziej, że Hester nie chce zdradzić imienia ojca. Druga scena na szafocie ma miejsce w nocy – tym razem staje na nim ojciec dziecka, próbujący pod osłoną nocy zmierzyć się ze swoim tchórzostwem i poczuciem winy. Na niebie pojawia się wtedy symboliczny znak. I wreszcie szafot pojawia się ponownie w scenie finałowej, której jednak nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności z lektury tym z was, którzy jeszcze po „Szkarłatną literę” nie sięgnęli.

W zasadzie mogłabym tak jeszcze długo, ale chyba czas przerwać tę wyliczankę. Dorzućcie jednak swoje znaczące trójki z literatury – jest ich zapewne więcej, niż przypuszczacie!

A jeśli jeszcze nie polubiliście Miasta Książek na Facebooku, zapraszam 🙂


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply