Jestem lojalną czytelniczką. Jak już kogoś polubię, to będę czytała książkę za książką, nawet się nie zastanawiając, czy są tak samo dobre, jak ta część, w której się poznaliśmy. Przy czym chyba dość nietypowo, moja lojalność dotyczy bohaterów, a nie autora. Oczywiście, mam ulubionych autorów, których każda kolejna książka znajdzie się na mojej półce. Nie ma ich jednak aż tak wielu, a w dodatku stosuję do nich zasadę ograniczonego zaufania – nową książkę starannie przeglądam i dopuszczam do siebie myśl o zignorowaniu jej. No dobrze, jeśli to jest nowa książka Theorina, to nie dopuszczam. Jednak bohaterom ulubionych cyklów jestem wierna bezwarunkowo. Zaczęło się już w dzieciństwie – czytałam każdy kolejny tom Ani czy też Tomka i nie zastanawiałam się, czy jest gorszy od poprzednich. Kupowałam zeszytowe wydania Karola Maya, jeśli wiedziałam, że jednym z bohaterów będzie Old Shatterhand, inne książki tego autora raczej omijałam. Teraz mam podobnie z Jo Nesbø – książki z Harrym Hole kupuję w ciemno, ale „Łowców głów”, powieść nie należącą do cyklu, zignorowałam.
Cały ten przydługi wstęp ma wyjaśnić, dlaczego nie mam zamiaru zbytnio się rozwodzić o kolejnej książce Olgi Rudnickiej. „Drugi przekręt Natalii” zawiera wszystko to, czego od tej książki oczekiwałam: pięć Natalii. Pokochałam je od pierwszego wejrzenia, toteż kupno drugiej książki z ich udziałem była praktycznie formalnością. Nie wiem, czy ten tom jest słabszy niż pierwszy. Ja przeczytałam go z taką samą przyjemnością, znowu śmiejąc się w głos od czasu do czasu. I myślę sobie, że to stworzenie postaci, które zaskarbią sobie taką wierność czytelnika jest całkiem sporym osiągnięciem. Zwłaszcza dlatego, że trudno przewidzieć, co tego czytelnika tak naprawdę ujmie.
Dla tych, którzy jeszcze fanami pięciu Natalii nie są, kilka słów o książce. Jako że bohaterki zawarły, nazwijmy to, bliższą znajomość z policjantami, ich kontakt ze światem przestępczym jest nieco ułatwiony (mam nadzieję, że będzie to podstawą do napisania kolejnych tomów). Gdy więc niespodziewanie znika dawny wspólnik ich ojca, dziewczęta zostają praktycznie wciągnięte w wir wydarzeń. W dodatku starszy pan poszedł w ślady swojego biznesowego partnera i zostawił Nataliom kłopotliwy spadek. Pomysł jest więc podobny, jak w części pierwszej, równie dużo też jest tu scen humorystycznych, wykorzystujących zbieżność imion bohaterek i ich momentami dość wredne charaktery. Całość jest jednak wciągająca, niezmiennie zabawna i przyjemna w lekturze. Świetna książka na zimowe popołudnie, gdy mróz, ciemno i nic się nie chce:)
Moja całkowicie subiektywna ocena: 4.5/6
No Comments