dalekie wyprawy

„Obce diabły na Jedwabnym Szlaku” – historia skarbów z Takla Makan

4 września 2015

Przez kilka lat myślałam, że będę studiować archeologię. Zaczytywałam się w książkach o starożytnym Egipcie, o Inkach i Aztekach, chodziłam między tajemniczymi rzeźbami stojącymi na zboczach góry Ślęży i marzyłam o tym, co kiedyś sama wykopię z ziemi. W nagłym przypływie zdrowego rozsądku nie zawiozłam jednak papierów do Instytutu Archeologii, czego czasami trochę żałuję. Nadal kocham wszystkie historie związane z poszukiwaniem skarbów z dawnych epok, a dzięki wyjazdowi do chińskiego Turkiestanu odkryłam, że istnieje cała masa fascynujących opowieści o archeologach, przygodach i olśniewających odkryciach, o których nie wiem kompletnie nic!

Zastanawialiście się kiedyś, jakie skarby mogą skrywać piaski pustyni Takla Makan? Karawany wędrujące przez setki lat wzdłuż Jedwabnego Szlaku musiały ją przebyć – leży ona na drodze zarówno do Europy, jak i do Indii i Iranu. Pustynia ta zawsze była prawdziwym postrachem dla podróżnych. To druga największa piaszczysta pustynia na świecie, słynna z powodu straszliwych burz piaskowych, które zrywają się bez żadnego ostrzeżenia. Niebo nagle ciemnieje, zaś ludzie i zwierzęta muszą szybko szukać schronienia lub chociaż przykryć się ciężkimi kocami, by ochronić się przed bezlitosnym wiatrem i pyłem. Łatwo stracić wtedy orientację – nikt nie wie, ile karawan zostało na pustyni na zawsze.

Dzisiaj przez środek Takla Makan biegnie asfaltowa szosa. Podobno nadal zdarzają się burze piaskowe, a jadące nią rejsowe autobusy muszą niekiedy zatrzymywać się na wiele godzin. Jednak przekroczenie pustyni stało się łatwe. Dawniej tylko szaleńcy udawali się w głąb pustyni. Wiozące cenne towary karawany wędrowały północnym lub południowym skrajem pustyni, tworząc dwie odnogi Jedwabnego Szlaku. Wędrowano od oazy do oazy, zaś niewielkie osady zaczęły się rozrastać, gdy ich mieszkańcy zorientowali się, że na podróżnych mogą nieźle zarobić. Powstawały miejsca noclegowe, w Azji Środkowej i Zachodniej zwane karawanserajami, tworzyły się też bazary, na których handlowano przewożonymi przez podróżnych towarami. Część cennego ładunku zostawała więc tutaj, a początkowo niewielkie siedliska rozrastały się, tworząc gwarne i piękne miasta, przyciągające artystów zarówno ze Wschodu, jak i z Zachodu.

Oczywiście, mieszkanie choćby na obrzeżach Takla Makan wiązało się z wieloma niebezpieczeństwami. Studnie mogły wyschnąć, zaś burze piaskowe zasypać część miasta. Niektóre z kwitnących osad pustoszały – czasem znienacka, czasem stopniowo. Zdobione domy, biblioteki pełne manuskryptów, pokryte freskami świątynie buddyjskie – wszystko to zasypywał piasek. Miasta znikały pod wydmami.

Kiedy w dziewiętnastym wieku świat opanowała gorączka poznawania, odkrywania i gromadzenia skarbów, znaleźli się śmiałkowie, którzy uwierzyli w krążące czasem po Sinkiangu pogłoski o niezwykłych skarbach, jakie można wykopać na pustyni. Poszukiwacze przygód, szpiedzy i naukowcy z Europy i Japonii zaczęli nieśmiało wyprawiać się na zachód Chin. Pierwsze odkrycia wprawiły ich w zachwyt. Zaczął się prawdziwy wyścig po skarby Jedwabnego Szlaku.

Brzmi sensacyjnie? Tak właśnie było, a opowieść o tych czasach spisana przez Petera Hopkirka w fascynującej książce „Obce diabły na Jedwabnym Szlaku. W poszukiwaniu zaginionych miast i skarbów w chińskiej części Azji Środkowej” to historia pełna dramatycznych przygód i niebezpieczeństw. Czytałam ją z wypiekami, siedząc na tarasie w Kaszgarze – mieście, z którego wyruszały wszystkie chyba ekspedycje zmierzające w stronę Takla Makan.

Peter Hopkirk to brytyjski pisarz, który sam zresztą mógłby zostać bohaterem książki przygodowej – był wojskowym i podróżnikiem, został kiedyś aresztowany pod zarzutem szpiegostwa, był też na pokładzie samolotu porwanego przez terrorystów. Dobrze wie, o czym pisze w swoich książkach – przeszukuje archiwa, jeździ do miejsc, o których pisze. „Obce diabły na Jedwabnym Szlaku” to pierwsza z jego książek i jedna z dwóch wydanych po polsku (drugą czytam w tej chwili i z trudem się odrywam od lektury!), wszystkie zaś dotyczą Azji Środkowej i tego, w jak wielu ludziach ten rejon budził różne żądze.

Historia śmiałków, szukających skarbów na Takla Makan, budzi wiele emocji także ze względu na wiążące się z nią dylematy moralne. Europejczycy i Japończycy wywozili bowiem z Chin całe skrzynie pełne rzeźb, manuskryptów, bezcennych tkanin. Ze ścian świątyń zdejmowano całe freski, skuwano zdobienia domów. Współczesny podróżnik musi mieć bogatą wyobraźnię, bowiem ruiny starożytnych miast są praktycznie puste. O ile zresztą zostanie w ogóle w pobliże jakichkolwiek ruin wpuszczony, Chińczycy bowiem wyciągnęli wnioski z bolesnej lekcji i niechętnie dopuszczają obcokrajowców do tego, co pozostało po skarbach Jedwabnego Szlaku. Wiele ruin dostępnych jest tylko po wykupieniu bardzo drogich zezwoleń, zaś wycieczka musi odbywać się pod bezustanną opieką chińskiego przewodnika.

Trudno im się dziwić – bezcenne skarby leżą dzisiaj w magazynach muzeów na całym świecie i tylko niewielka ich część należy do Chińczyków. Co gorsza, większość przedmiotów wywiezionych z Takla Makan leży w magazynach, niedostępna dla zwiedzających, nie badana i nie katalogowana. Część uległa zniszczeniu, kiedy pod koniec II wojny światowej zbombardowane zostało Muzeum Etnograficzne w Berlinie.

Z drugiej strony, to, czego Europejczycy nie wywieźli, także częściowo uległo zniszczeniu. Żołnierze zakwaterowani w grotach pełnych buddyjskich fresków z nudów niszczyli malowidła. W czasie rewolucji kulturalnej zachęcano miejscowych do rozbierania starożytnych budowli i wykorzystywania kamieni jako materiałów budulcowych. Dzieła sztuki zostawione w wielu miastach w Afganistanie i Syrii dzisiaj nie istnieją, a świat bezradnie patrzy, jak są niszczone. Kto wie, ile ze skarbów Jedwabnego Szlaku przetrwałoby do dziś w niezbyt przecież spokojnym Sinkiangu?

To wszystko pytania bez odpowiedzi, które z pewnością czynią opowieść Hopkirka jeszcze ciekawszą. A przecież to i tak sensacyjna książka, opowiadająca o ludziach szaleńczo odważnych. W pogoni za marzeniami przemierzali pustynię, umierając niemalże z pragnienia. Wędrowali przez tereny, których mapy nie istniały. Spędzali na Takla Makan długie, zimowe miesiące, kiedy temperatury spadają tam mocno poniżej zera, zaś jedynym źródłem wody są przewożone na wielbłądach bryły lodu. By znaleźć ruiny, wkradali się w łaski miejscowych – kłamali, czarowali, przekonywali. Kierowała nimi pasja, ale także chęć posiadania, której nic nie mogło stłumić.

Hopkirk pisze dość sucho, jednak historie, które opowiada, są tak niesamowite, że jego styl nie przeszkadza w lekturze. Skupia się na przygodach sześciu podróżników: Szweda, Brytyjczyka, Francuza, Niemca, Amerykanina i Japończyka, pokazując, jak gorączka Jedwabnego Szlaku stopniowo ogarniała cały świat. Po lekturze jego książki mam ochotę natychmiast wyruszyć w podróż – tym razem nie na Takla Makan, ale do rozsianych po całym świecie muzeów, w których można zobaczyć przynajmniej część przywiezionych z pustynnych miast skarbów.

Peter Hopkirk "Obce diabły na Jedwabnym Szlaku"
Tłum. Anna Bezpiańska-Oglęcka
Wydawnictwo Akademickie Dialog 2008

Moja ocena: 5/6

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply