Od książki Artura Domosławskiego zaczęła się moja przygoda z reportażem.
Wcześniej istniały dla mnie tylko dwa nazwiska – Hanny Krall i Ryszarda Kapuścińskiego. Byli dla mnie mistrzami, stanowiącymi klasę samą w sobie. Sięgając po ich książki, nie myślałam o tym, że czytam reportaże. Czytałam Kapuścińskiego i Krall, nie podejrzewając nawet, że mogliby mnie zainteresować inni autorzy tego gatunku. Oczywiście, zdarzało mi się przeczytać jakiś reportaż, ale robiłam to niejako mimochodem, przeważnie dlatego, że zainteresował mnie konkretny temat. I tak, przygotowując się do wyjazdu do Argentyny, sięgnęłam po „Gorączkę latynoamerykańską”.
Nie mogłam się od tej lektury oderwać. Domosławski otworzył mi oczy, odmitologizował kontynent, na który się wybierałam. Czytałam przez kilka dni, jednako zadziwiona tym, jak wygląda świat, i tym, że można tak o nim pisać. „Gorączka latynoamerykańska” jest jak Panorama Racławicka, którą, jako wrocławianka, oglądałam po wielokroć. Zadziwia rozmachem i ambicją, w pierwszej chwili przytłacza, ale przyglądając się kolejnym fragmentom, odkrywamy sceny, grymasy, emocje. Ameryka Domosławskiego przeraża. To przesiąknięty korupcją i krwią kontynent, na którym wciąż dzieją się rzeczy niewyobrażalne, autor zaś porusza się po nim w pełni swobodnie, przybliżając nam zarówno polityczne niuanse, jak i problemy środowiska naturalnego. Fawele, lasy deszczowe, gangi, zamachy, rebelianci – dowiadujemy się o nich dużo więcej, niż byśmy chyba chcieli.
Nie sięgnęłam po tę książkę po raz drugi, trochę obawiając się, że nie olśni mnie już sposób, w jaki została napisana. Teraz jednak to zrobię, ponieważ wydawnictwo Wielka Litera wydaje najważniejsze książki Domosławskiego w nowej, spójnej szacie graficznej. W pięknych i poręcznych wydaniach ukażą się w tym tygodniu zarówno „Gorączka latynoamerykańska”, jak i trzy inne tytuły: „Kapuściński non-fiction”, „Śmierć w Amazonii” i „Wykluczeni”.
„Kapuściński non-fiction” to książka, której nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jej losy były wyjątkowo malownicze. Wydawnictwo wypłacające wysoką zaliczkę autorowi, a następnie wycofujące się z wydania, wdowa po Kapuścińskim wytaczająca proces, mający wstrzymać publikację biografii męża, konkurencyjna biografia powstająca mniej więcej w tym samym czasie. Piotr Bratkowski, którego obszerny tekst o całej tej historii został zamieszczony w nowym wydaniu „Kapuścińskiego non-fiction”, słusznie zauważył, że dzieje tej książki nadawałyby się na scenariusz hollywoodzkiego filmu. Siedem lat później wiemy już, że w sporze prawnym wygrał autor. Nowe wydanie jest nie tylko pełne, ale nawet rozszerzone. Wzbogacają je liczne materiały na temat kontrowersji, jakie wokół tej biografii narosły.
Wzbogacone o posłowie zostało także nowe wydanie „Śmierci w Amazonii”. Przez moment zastanawiałam się, czy to nie najsmutniejsza z czterech książek, wydaje mi się jednak, że sporządzanie podobnego rankingu nie byłoby uczciwe. To historia ludzi, którzy żyją i chcieliby nadal żyć w amazońskiej dżungli, tych, którym to przeszkadza, a także, a może przede wszystkim, tych, którzy próbują stawać w obronie tych pierwszych. To bardzo odległy od naszego świat, ale w opowieści Domosławskiego staje się zadziwiająco bliski. Nie ma tu prostej historii o zagrożonej dżungli i ludziach, którzy ją wycinają. Jest skomplikowany i groźny świat pełen subtelnych zależności i powiązań.
„Wykluczeni” to jedyna książka, której jeszcze nie czytałam, choć fragmenty pochłonęłam zaraz po premierze pierwszego wydania. Tym razem Domosławski przemierza bardzo oddalone od siebie miejsca, oddając głos ludziom z różnych powodów wykluczonym. Czytam powoli, dawkując sobie, nie chcąc zbytnio się spieszyć z lekturą. Nie dlatego, że to, o czym pisze Domosławski, jest trudne do zaakceptowania, choć faktycznie niełatwo czytać o krzywdach, jakie ludzie sobie wyrządzają. Przede wszystkim dlatego, że po każdej historii, każdym temacie, czuję potrzebę ponoszenia go w sobie. Czasem gorączkowo przeszukuję internet w poszukiwaniu petycji do podpisania. Mam poczucie, że powinnam coś zrobić, wyjść z kręgu tych, którzy milczą i nie podejmują żadnego działania.
Czytajcie Domosławskiego, jeśli chcecie zrozumieć to, co dzieje się wokół nas. Jeśli boicie się imigrantów, czytajcie Domosławskiego. Jeśli nie rozumiecie, dlaczego „ekoterroryści” protestują przeciwko wycince drzew w Puszczy Białowieskiej, czytajcie Domosławskiego. Nie poczujecie się lepiej, ale zyskacie wiedzę, zrozumiecie coś, może zmienicie zdanie na jakiś temat, a może utwierdzicie się w swoich przekonaniach. Pewne jest przede wszystkim to, że będziecie odczuwać satysfakcję, jaką przynosi obcowanie z mądrym, ważnym, a do tego doskonale napisanym tekstem.
No Comments