Zaskoczę was. Jakby nie patrzeć, taka typowa literatura kobieca, oparta na schemacie „zerwanie, muszę coś zmienić, wyjeżdżam na wieś, świat staje się lepszy” pojawia się tutaj dość rzadko. Od czasu do czasu jednak i ja sięgam po typowo eskapistyczne książki, i też marzy mi się, by pewnego dnia spakować książki (reszta w sumie jest mi zbędna) i wynieść się gdzieś na prowincję. Takie lektury może i są całkowicie przewidywalne, ale w sumie na tym przecież ich urok polega. Nie oszukujmy się zresztą – często sięgamy po książkę wiedząc mniej więcej, czego się spodziewać – niezależnie, czy jest to kryminał, młodzieżowa dystopia czy też właśnie literatura „rozlewiskowa”. Ta przewidywalność sprawia, że odpoczywamy, a lektura jest doskonałą rozrywką.
Z książkami Magdaleny Kordel już się kiedyś zaprzyjaźniłam, czekałam więc tylko na właściwy moment, żeby sięgnąć po najnowszy tom. Właściwy moment nadszedł wraz z końcówką semestru. Od ponad tygodnia nie czytam prawie nic oprócz prac licencjackich, potrzebowałam więc odtrutki. „Wymarzony dom” okazał się dokładnie tym, czego oczekiwałam. Magda zrywa z facetem, a po wypiciu nieco zbyt dużej ilości wina decyduje się kupić dom gdzieś w Sudetach. Jest dobrze sytuowaną tłumaczką francuskiego, stać ją, zresztą przy okazji rzuciła też pracę i nic jej w Warszawie nie trzyma. Trafia do znanego już czytelniczkom Malowniczego, gdzie czeka na nią zarośnięty ogród, dom z duszą, a także mnóstwo zabawnych, często pogubionych w życiu postaci.
„Wymarzony dom” nie tylko tytułem nawiązuje do jednego z tomów cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza. Są w Malowniczem osoby, które dzielą ludzi na tych, którzy znają Józefa i tych, którzy go nie znają. Magda, trochę tak jak Ania w „Wymarzonym domu Aniu”, spędza pierwsze miesiące w swoim nowym domu pomagając innym. Podobny jest też klimat książki – ciepły, pełen zabawnych scen, ale nie przesłodzony.
I to chyba jest powodem, dla którego sięgam właśnie po książki Magdaleny Kordel, gdy mam ochotę na lekturę lekką i przyjemną. W przeciwieństwie do wielu innych autorek, jej styl nie ocieka lukrem. Oczywiście – Malownicze pełne jest dobrych, ciepłych i serdecznych ludzi, wiadomo, że będziemy czytać o herbatkach, plackach drożdżowych i zbieraniu poziomek. Zachowany jest jednak umiar, jest też całkiem wciągająca akcja, a całość jest całkiem zgrabna, napisana z umiarem, a jednocześnie spełniająca oczekiwania wszystkich miłośniczek gatunku. Słowem – polecam, jeśli zapragniecie czegoś ciepłego, ale nie przesłodzonego.
A poza tym wiadomo – co tam Mazury, skoro można mieć Sudety w tle 🙂
Moja ocena: 4/6
No Comments