osiedle reportażu

Chiny – podejście drugie

12 lipca 2013

   Drugie podejście do tematu Państwa Środka zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż pierwsze. Nie dlatego jednak, że książkę ciężko się czytało – wręcz przeciwnie. „Przez drogi i bezdroża. Podróż po nowych Chinach” Petera Hesslera to świetna, wciągająca lektura. Objętościowo jest jednak dość pokaźna, w dodatku tyle w niej informacji, że czasem warto celowo zwolnić, żeby więcej rzeczy zrozumieć i zapamiętać.

Zaczyna się dość niewinnie, a nawet trochę myląco. Mieszkający w Chinach amerykański dziennikarz postanawia wyrobić sobie chińskie prawo jazdy, żeby móc swobodnie przemieszczać się po nowo budowanych drogach. Konfrontacja człowieka zachodu z azjatyckim ruchem drogowym zawsze prowadzi do szeregu zabawnych sytuacji. Ten temat to swego rodzaju samograj, wykorzystywany w wielu książkach i relacjach. Peter Hessler eksploatuje go bez oporów, pisząc o skrzyżowaniach w Pekinie, na których pas do skrętu w lewo zbudowano z prawej strony tudzież zaprogramowano światła tak, że dla wszystkich kierunków jednocześnie włącza się zielone. Naśmiewa się z chińskich kierowców, którzy zachwyceni prowadzeniem samochodu natychmiast po uruchomieniu silnika zaczynają wyprzedzać, traktując to jako przednią zabawę. Nie powiem, całkiem przyjemnie się to czytało, nie do końca tego się jednak spodziewałam. Dopiero kiedy autor zaczął przytaczać fragmenty chińskich testów na prawo jazdy, zaczęło się robić ciekawiej. Są one zresztą tak absurdalne, że trudno byłoby nie zachwycić się ich brzmieniem.

Pytanie 269. Po wjechaniu do tunelu należy:

  • a) użyć klaksonu i przyspieszyć
  • b) zwolnić i włączyć światła mijania
  • c) użyć klaksonu i nie zmieniać prędkości

 

Pytanie 347. Jeżeli inny kierowca w najlepszej wierze ostrzega przed zagrożenie należy:

  • a) być otwartym i uważnie wysłuchać rady
  • b) nie słuchać rady
  • c) wysłuchać rady, ale nie stosować się do niej

Odpowiedzi błędne opisują podobno najbardziej typowe zachowania chińskich kierowców.

Ciekawiej zaczęło się robić, gdy autor uzyskał upragniony dokument, wypożyczył samochód i nie bacząc na zakaz opuszczania Pekinu, ruszył w podróż wzdłuż Wielkiego Muru. Podróżując drogami i korytami wyschniętych rzek, docierał do miejsc, w których nigdy nie było żadnego turysty, zabierał na stopa miejscowych, którzy nieśmiało pytali, czy jest Chińczykiem i równie nieśmiało opowiadali o celu swoich podróży. Dopiero jednak w drugiej części książki, gdy Hessler postanowił wynająć dom w jednej z odwiedzanych przez siebie niewielkich miejscowości, książka zaczyna robić się naprawdę pasjonująca.

Część druga poświęcona jest życiu w Sanchy, wiosce, do której, w momencie gdy autor wynajmował w niej dom, nie docierała utwardzona droga, zaś mieszkańcy żyli tylko z uprawy ziemi. Hessler zaprzyjaźnia się tam (nie bez trudu) z miejscową rodziną, i towarzysząc im przez lata w złych i dobrych chwilach staje się kimś naprawdę bliskim. Zyskuje dzięki temu absolutnie unikatowy wgląd w ich życie, ich plany, nadzieje i ambicje. Obserwuje, jak pan domu zaczyna rozkręcać własny interes, zaczynając od zera, nie mając żadnych podstaw, wykształcenia ani biznes planu. Odwozi jedyne dziecko rodziny, małego, przestraszonego chłopca, do przedszkola i ratuje mu życie w chwili zagrożenia, zyskując tym samym jeszcze większe zaufanie. Wysłuchuje nadziei i frustracji matki chłopca, która może jedynie bezradnie obserwować, jak jej mąż robi coraz większą karierę, także polityczną. Jej udziałem jest jedynie opieka nad domem i ucieczka w buddyzm.

Opowieść o życiu w Sanchy zajmuje większą część książki i trudno się od niej oderwać. Hessler dobrze wykorzystał okazję. Jego opowieść to nie tylko relacja z boku. Jest bardzo wnikliwym obserwatorem, potrafi zauważyć pewne prawidłowości, wgryźć się w skomplikowany system społecznych zależności i wyciągnąć interesujące wnioski. Sancha stanowi swego rodzaju mikrokosmos, zaś analizując jej los, można zrozumieć chociaż ułamek tego, co od kilkunastu lat dzieje się w Chinach. Wprawdzie kraj to tak ogromny i zróżnicowany, że niemożliwe jest takie uogólnienie, tym niemniej Hessler potrafi świetnie pokazać, jak zmiany polityczne i gospodarcze wpływają na los jednej, konkretnej rodziny, a także jak z postawy tejże rodziny w jakimś stopniu wynikają.

Do tego stopnia zżyłam się z losami wioski, że żal było mi ją opuszczać, gdy autor w części trzeciej postanowił przenieść się gdzie indziej. Poznał już życie na wsi – teraz zainteresował się nowo powstającymi miastami przemysłowymi. Wyjechał do miejsca, które tworzone było praktycznie od zera. Spotkał tam dwóch przedsiębiorców budujących właśnie nową fabrykę. I albo Chińczycy są dużo bardziej otwartym narodem, niż byśmy się spodziewali, albo Peter Hessler posiada wyjątkowy dar zdobywania zaufania, ale udało mu się zaprzyjaźnić nie tylko z obydwoma biznesmenami, ale także z niektórymi z ich pracowników, zarówno wyższego, jak i niższego szczebla. I znowu towarzyszy im w życiu codziennym, obserwuje rysowanie planów, budowę fabryki, siedzi w pokoju, w którym prowadzone są rozmowy o pracę. Poznaje młode dziewczyny, nastolatki, które tak bardzo chcą pracować w fabryce, że posługują się fałszywym dowodem i kłamią w kwestii swojego wieku. Stają się ostatecznie najlepszymi pracownicami, co zostaje dostrzeżone i wynagrodzone dość wysoką pensją. Zaprzyjaźnia się z głównym majstrem, człowiekiem, który nie ma żadnego wykształcenia, ale ma prawdziwy talent techniczny, dzięki któremu pokonuje długą drogę od rolnika do właściciela przedsiębiorstwa.

Peter Hessler opowiada o życiu poszczególnych ludzi, których wyłuskał gdzieś z tłumu anonimowych mieszkańców największego narodu świata. Towarzyszy im latami, z niezwykłą cierpliwością. Nie gna za kolejnymi tematami. Obserwuje, wyciąga wnioski, zaprzyjaźnia się, pomaga. Dzięki takiemu podejściu jego książka staje się wyjątkowa, mało kto bowiem jest w stanie wykazać się taką wieloletnią obecnością w miejscu, o którym pisze.

„Przez drogi i bezdroża” to nieco mylący tytuł, jako że istotą książki nie jest podróż, ale właśnie pozostanie w danym miejscu i życie jego życiem. Chyba że istotą tego tytułu jest podróżowanie samych Chińczyków, ich niezwykła wręcz mobilność, doprowadzająca w szybkim tempie do niewiarygodnych zmian.

„Przez drogi i bezdroża” to dość nierówna książka. Pierwsza część jest zdecydowanie najsłabsza, aczkolwiek też dość interesująca. Druga i trzecia są za to porywające i reprezentują sobą kawałek naprawdę doskonałego reportażu.

Moja ocena: 5.5 /6



You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply