dzielnica fikcji

Łatwo rzucić kamieniem

11 października 2014

Trochę się boję książek Małgorzaty Wardy. Wiem, że po ich lekturze będę się czuła jakby mnie ktoś przekręcił przez wyżymaczkę – poruszona, przejęta, może nawet przerażona. Mimo to odważnie po nie sięgam, uważam bowiem, że to właśnie książki powinny robić z czytelnikiem, choć może nie za często, bo nikt by tego nie wytrzymał. Lektura powinna czasem zaburzyć nasz światopogląd, wstrząsnąć nami emocjonalnie, zostawić po sobie ślad.

To właśnie robi nam lektura „Miasta z lodu”. To historia o dwóch przeraźliwie samotnych kobietach – trzynastoletniej Agacie i jej mamie, Teresie. Agatę poznajemy już na pierwszych stronach, nie jest to jednak przyjemne spotkanie. Bose, odmrożone stopy Agaty wystają spod śniegu, a nieprzytomną dziewczynkę znajduje przy górskim szlaku przypadkowa turystka. Agata jest w śpiączce, nie wiadomo, dlaczego znalazła się pod śniegiem, co stało się z jej butami, a przede wszystkim, dlaczego matka nie zauważyła, że dziewczynka nie wróciła na noc do domu.

Opinia publiczna nie potrzebuje odpowiedzi. Wyrok zostaje wydany bez trudu – matka jest zbrodniarką, zostawiła dziecko bez opieki. Artykuły w internecie komentują setki ludzi. Teresa nie jest w stanie się bronić. Od lat cierpi na chorobę dwubiegunową i popada na przemian w stany maniakalne i depresyjne. Próbuje się leczyć, ale z dość mizernym skutkiem. Stresujące sytuacje wywołują nawroty choroby, a stresu jej z pewnością ostatnio nie brakowało.

Agatę wychowywała babcia. Tęskniąca za nią matka zabrała ją kilka miesięcy temu, by spróbować zacząć od nowa. Jeździły po Polsce, aż wreszcie zdecydowały, że zostaną w niewielkim górskim miasteczku, które Teresa pamiętała z wakacji z dzieciństwa. Nie miała oszczędności, musiała znaleźć czym prędzej pracę. Posada kelnerki nie mogła zapewnić bezpieczeństwa ani jej, ani jej córce, innej jednak nie było. Może nawet wszystko by się ułożyło, gdyby nie nieufna, żeby nie powiedzieć wrogo nastawiona społeczność miasteczka. Agata i Teresa są obce, w dodatku Teresa przyciąga uwagę mężczyzn swoją atrakcyjnością i samotnością. Ciężko pracuje, ale to nikogo nie interesuje. Nikt nie zadaje sobie trudu, aby poznać którąkolwiek z nich.

Gdy Teresa ma atak choroby, opiekuje się nią Agata – trzynastolatka, dla której jest to bez wątpienia zbyt wielki ciężar. Nie może liczyć na żadną pomoc, a jej relacje z matką wydają się być mocno zaburzone. W małomiasteczkowym świecie takie odwrócenie ról nie może mieć miejsca, łatwiej jest go nie zauważać, niż poczuć się zmuszonym do udzielenia choćby niewielkiej pomocy. Podstawową cechą większości mieszkańców jest indolencja. Nawet dyrektorka szkoły i komisarz policji, choć widzą, że sytuacja wymagałaby ich interwencji, nie poczuwają się do wyciągnięcia pomocnej dłoni. Świadomie wybierają obojętność.

Ta bardzo dobrze napisana książka będzie doskonałym wyborem dla dyskusyjnych klubów książki. O każdej postaci można rozmawiać godzinami. Czy winą należy obciążyć Teresę, która zdawała sobie sprawę, że nie zapewnia córce opieki i zrzuca na nią ciężar ponad siły, ale desperacko chciała sobie udowodnić, że da radę i chciała mieć przy sobie kogokolwiek, komu na niej zależy? A może czarnym charakterem jest jedyny człowiek, który zbliżył się do Teresy – jej szef i kochanek, doskonale zdający sobie sprawę z tego, że ją wykorzystuje? Czy ciężar winy spoczywa na tym, kto zostawił Agatę w mroźnym lesie, czy może ta osoba także jest ofiarą? A może ofiarą jest właśnie mama Agaty, wielokrotnie skrzywdzona i pozbawiona wsparcia ze strony własnej matki? Mieszkańcy miasteczka i dziennikarze chętnie rzucają kamieniem w Teresę, na szczęście są też tacy, którzy próbują spojrzeć głębiej.

To bardzo smutna, ale też ważna książka o byciu obcym, o zaufaniu, odpowiedzialności za ludzi obok nas, tych najbliższych i tych teoretycznie obcych. A jednocześnie przejmująca opowieść o życiu na prowincji, bardzo daleka od sielskich wizji prowadzenia pensjonatów i budowania życia na nowo.

Moja ocena: 5/6


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply