dzielnica fikcji

Marcowa lektura

9 marca 2012

Mała książeczka z niepozorną okładką, łatwo ją przegapić w księgarni. Na pewno nie zwróciłabym na nią uwagi, gdybym nie czytała kiedyś oryginału. „Marcowe fiołki” Sarah Jio to urocze czytadło, które na pewno przypadło mi do gustu również dlatego, że akcja znowu toczy się na niewielkiej wyspie. Tak, wiem, że to się przeradza w obsesję;)

Zaczyna się niezbyt oryginalnie. Emily jest pisarką, a właściwie autorką jednej książki, która trafiła na listy bestsellerów. Mieszka w Nowym Jorku, a jej mąż był kiedyś na liście najbardziej pożądanych kawalerów. Wygląda na to, że jej życie jest po prostu idealne, dopóki któregoś dnia, gdy ona robi jajecznicę, on nie stwierdza, że spotkał inną, która jest jego drugą połówką. Wkrótce przychodzą do podpisania papiery rozwodowe, a sama Emily, próbując jakoś pozbierać się po tych wydarzeniach, wyjeżdża na wyspę, na której spędzała wakacje jako dziecko. A że oryginalna ta fabuła nie jest, na wyspie trafia przypadkiem na głęboko skrywany rodzinny sekret. Oczywiście pojawia się też tajemniczy, przystojny nieznajomy. Wydaje się, że będzie to książka jakich wiele, a jednak, gdy damy jej szansę, okazuje się, że ze sztampowej i początkowo dość topornie poskładanej historii wyłania się całkiem zgrabna i wzruszająca opowieść o winie i przebaczeniu, o uprzedzeniach i drugiej szansie, o wierności i złamanym sercu. 

Nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i sztampowych zwrotów akcji jest tu oczywiście sporo, zwłaszcza na początku, jakby autorka chciała jak najszybciej zawiązać akcję i przejść do właściwej części powieści. Wkrótce jednak historia zaczyna po prostu wciągać, a niektóre pozornie nieprawdopodobne wydarzenia zyskują ostatecznie całkiem realistyczne wyjaśnienie.

Mocną stroną „Marcowych fiołków” jest tło wydarzeń. Wyspa Bainbridge to istniejąca w rzeczywistości niezbyt duża wyspa w stanie Washington w USA, niedaleko Seattle. W powieści opisana jest w sposób uroczy i pociągający, jako miejsce pełne dzikiego piękna, zamieszkane przez ludzi o dobrych sercach. Oczywiście, w wielu książkach bohaterki leczą złamane serca na podobnych wyspach, tym niemniej książka Sary Jio nie wypada na tle innych blado – jej portret Bainbridge jest bardzo udany, kompletny z opisem mieszkańców, różnorodnych typów, którzy jednak nieodmiennie budzą sympatię czytelnika.

Pomimo pewnych słabości początkowych stron, powieść ta okazuje się bardzo spójnym i sprawnie napisanym czytadłem. Historia z przeszłości i współczesny wątek Emily dochodzącej do siebie po rozpadzie małżeństwa i ostrożnie wkraczającej w nowy związek przeplatają się i zazębiają często w zaskakujący sposób. Oba wątki poprowadzone są tak, aby schwytać czytelnika za serce, tak aby los bohaterów nie był mu obojętny, i trzeba przyznać, że udało się to autorce znakomicie.

Okładka wydania amerykańskiego jest dużo ładniejsza, niż polska, ale za to nasza wersja została wydana w wyjątkowo taniej serii. Jeśli więc szukacie wciągającego, niezbyt wymagającego, a za to klimatycznego czytadła, polecam!

Moja ocena: 4/6





You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply