dzielnica fikcji

A little boring stranger

10 listopada 2009

Osadzona na głębokiej, angielskiej prowincji, w czasie wyjątkowym, czasie zmierzchu starego porządku, w scenerii nieco wyblakłej i melancholijnej, między popadającym w ruinę domostwem a niewielką, pracowitą wioską, napisana z dziewiętnastowiecznym rozmachem powieść Sary Waters „The Little Stranger” (polski tytuł „Ktoś we mnie”) powinna mi się podobać. Wszystkie składniki należą do moich ulubionych. Autorka także. A jednak coś nie zagrało. „The Little Stranger” zamiast mnie porwać, znużył mnie nieco i znudził.

Waters wraca do epoki, która stanowiła tło jej poprzedniej powieści. „Night Watch” rozpoczyna się w roku 1947, aby następnie cofać się w czasie. Akcja „The Little Stranger” toczy się w roku 1948, słyszałam też, że autorka ma zamiar napisać jeszcze jedną powieść o tej epoce. Waters drobiazgowo odmalowuje powojenną Anglię, zaś jej obraz epoki jest najmocniejszą stroną tej książki. Zmierzch starej arystokracji, symbolizowany przez upadek rodziny Ayresów oraz rozpad ich domostwa, ścieranie się klas i nieuchronny postęp i modernizacja są odmalowane przejmująco. Tak naprawdę, wystarczyłoby mi, gdyby to o tym właśnie traktowała powieść Waters. Niestety, jak sama autorka przyznała, zaczęło jej brakować pomysłów na fabułę i stąd wziął się duch, a powieść z melancholijnej powieści realistycznej zaczęła zmierzać w stronę gotyku. Ten zabieg mógł być udany. Podobały mi się aluzje do klasyków tego gatunku – nieprzypadkowe imiona bohaterów (Roderick i Madeleine to imiona rodzeństwa z „Zagłady domu Usherów Edgara Allana Poe – w „The Little Stranger” mamy Rodericka i Caroline), liczne odniesienia do „Poskromienia złośnicy” Henry’ego Jamesa. Nastrój grozy, zagrożenia czającego się gdzieś w nas samych, który tutaj powinien także dominować, został zniszczony. Waters bowiem postawiła sobie wysoko poprzeczkę, za narratora obierając bohatera nie tylko skrajnie przyziemnego, ale przede wszystkim nudnego. Tej poprzeczce chyba nie sprostała, a doktor Faraday zabija tę powieść.

Rozumiem zamierzenie – niesamowite wydarzenia w Hundreds Hall zderzone z rzeczową analizą narratora powinny stać się tym bardziej tajemnicze i zagadkowe. Niestety, Faraday jest zbyt przyziemny, szybko zaczyna irytować, zaś jego ciągłe próby wyjaśnienia tego, czego wyjaśnić nie można w końcu nudzą. Jego postać mogłaby być ciekawa – jako człowiek wywodzący się z nizin społecznych, a mający szanse trafić na sam szczyt, jako mąż arystokratki i pan wielkiego domu, patrzy na świat z perspektywy niedostępnej większości bohaterów. Ma możliwość porównań, analiz, jest lustrem, w którym każdy może się odbić. Jednak jest nudziarzem i nic na to nie może poradzić, i ja także nudziłam się w jego towarzystwie.

Co więcej, pozostali bohaterowie też nie porywają i nie budzą sympatii. Caroline jest chłodna i oschła, Roderick, jedyny bohater z temperamentem, szybko zostaje usunięty z pierwszego planu. Ciekawe są postaci drugoplanowe – inni lekarze, służąca, ale za mało ich w powieści. Historia miłosna także nie przekonuje. Żadne z kochanków nie jest wiarygodne, właściwie oboje wiążą się z sobą niejako z wyrachowania, trudno nam więc zaangażować się w ich losy. Zastanawiam się też, czy inaczej patrzyłabym na tę książkę, gdybym nic o niej nie wiedziała. Może informowanie czytelników na prawo i na lewo, że mają do czynienia z opowieścią o duchach, uczyniło tej książce lwią przysługę? Nie wiedząc, czego się spodziewać, mogłam zostać kilka razy zaskoczona, być może nawet przez chwilę miałabym wątpliwości, czy to, co dzieje się w Hundreds Hall, jest faktycznie natury nadprzyrodzonej. Być może nawet doktor Faraday zdołałby mnie raz czy dwa razy przekonać. Skoro jednak wiedziałam, że będzie duch, to na niego czekałam. Zaskoczenie zostało zdławione w zarodku, a z nim napięcie.

Szkoda, bo „The Little Stranger” to jednak dobrze napisana książka. Wielki plus dla autorki za to, że nie boi się podejmować wyzwań i próbować swoich sił na polu coraz to konwencji. Wielu osobom jej najnowsza powieść z pewnością się spodoba. Ja także przeczytałam ją szybko i ze sporą przyjemnością, czerpaną jedna głównie z opisów zderzenia klas i zmierzchu arystokracji angielskiej, a nie z fabuły.

Moja ocena 3.5/6

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply