wycieczki bez celu

Podglądactwo

26 maja 2008

Czytam "Rubrykę pod Różą" Małgorzaty Łukasiewicz i jestem pod coraz większym urokiem. Jest to zbiór felietonów na temat literatury – odkrywam sporo nieznanych mi książek, ponieważ autorka jest tłumaczką z języka niemieckiego, a ja słabo znam literaturę tego kraju. Oprócz esejów o książkach i ich autorach jest tu sporo tekstów o czytaniu, o miłości do książek, czyli o wszystkim, co łączy nas wszystkich w książkach zakochanych. Czytam powoli, bo pojawia się sporo tematów do przemyśleń. I właśnie dzisiaj, nomen omen w tramwaju, przeczytałam fragment, w którym Łukasiewicz cytuje tekst z katalogu wystawy pod hasłem "Książka i gazeta u malarzy".

"Człowiek w trakcie lektury jest niezgłębioną tajemnicą. Jest tutaj i nie ma go. Jego powłoka materialna znajduje się w sąsiedztwie mojej, ale jego dusza uleciała nie wiadomo dokąd. Ściśle rzecz biorąc, ten człowiek trzyma w rękach klucz do swej tajemnicy. Jeszcze ściślej: trzyma w rękach okno, którym uleciała jego dusza. Aby się dowiedzieć, dokąd uleciała jego dusza, trzeba dobrać się do jego książki."

Fascynują was książki w rękach innych? Mnie tak. Nie mogę oprzeć się pokusie podglądania tytułów książek, które czytają współpasażerowie w trawmaju, nawet jeśli czasem próba ich odczytania wygląda nieco dziwnie. Zawsze zwracam uwagę na to, jakie książki kupują ludzie stojący przede mną w kolejce do kasy w księgarni. Zapamiętuję książki, które pod stertą notatek trzymają moje studentki.

Czy jest to prosta ciekawość czy też raczej chęć odkrycia więzi z drugim czytelnikiem? Widząc, że ktoś czyta książkę, którą lubię, czuję radość, prawie tak, jakbym sama tę książkę czytającej osobie poleciła. Ale może czuję się tak, bo zawsze wierzyłam w pokrewieństwo dusz, i zdarzyło mi się zawrzeć przyjaźć dlatego, że przeczucie mi podpowiadało, że to właśnie ta konkretna osoba może stać się mi bliska, nawet jeśli nic na to pozornie nie wskazywało. Może więc podlgądamy tytuły aby odkryć, że w naszym otoczeniu znajduje się sporo potencjalnie pokrewnych dusz? Z taką świadomością chyba się przyjemniej żyje.

Jeszcze inną kwestią jest oglądanie kogoś bliskiego pogrążonego w lekturze. Kiedy U czyta, to choć jest tuż obok, wiem, że wcale go tu nie ma. Jeśli czyta książkę, którą już znam, lubię zastanawiać się, gdzie jego dusza wędruje w danym momencie. Trudno jest mi jednak przywołać dokładnie obrazy, które sama miałam w głowie czytając, dlatego tak naprawdę nie mogę mu w żaden sposób towarzyszyć. Jeszcze dziwniej jest, gdy nie znam książki, która go odrywa od świata – czuję się wtedy trochę tak, jak kiedyś w szkole, gdy cała klasa popłynęła na kilkudniowy rejs po Odrze, a ja musiałam zostać w domu, bo byłam chora. Obserwowanie go jest taką samą torturą – on przecież wędruje właśnie po fascynujących ścieżkach, a ja zostaję sama. Na szczęście wiem, że sama również mogę w każdej chwili wyruszyć we własną podróż ze swoją lekturą.

Przyjemnie było więc przeczytać w "Rubryce pod Różą", że nie ja jedna jestem dotknięta takim podglądactwem, i że inni też zafascynowani są widokiem czytającego człowieka. A Wy? Lubicie oglądać bliskich i obcych ludzi zatopionych w lekturze?

 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply