goście z innych miejscowości

Poniedziałkowy gość

18 kwietnia 2011

Dzisiejszym gościem jest Kasia, miszkająca w Irlandii autorka bloga Notatki Coolturalne, na którym niezwykle regularnie zamieszcza interesujące recenzje. Bardzo lubię do niej zaglądać, mam przy tym wrażenie, jakbym była u niej na herbatce – nie wiem, jak ona to robi:) Kasia będzie ostatnim gościem przed przerwą – kolejne dwa poniedziałki są dniami wolnymi i nie wiem, czy będę miała dostęp do netu, dlatego od razu wolę uprzedzić, że następny gość pojawi się dopiero za trzy tygodnie! Zapraszam do zapoznania się z odpowiedziami Kasi!

**************************

Padmo, dziękuję za zaproszenie.

O książkach mogłabym mówić w nieskończoność, ale jak mnie pytają o moje ulubione książki, to ciemność widzę. Jest ich masa, co chwila inna, moja córka nawet się śmieje, że co chwila wymieniam tytuł z okrzykiem – to jest jedna z moich naj, na pewno w pierwszej dziesiątce. Wychodzi na to, że pierwszych dziesiątek mam kilka.

Moja ulubiona książka

Jedną mam wymienić?  To niemożliwe!  A jeśli już muszę, to niech to będzie „Moskiewska Saga” Wasilija Aksionowa. Przechytrzyłam cię trochę, bo jest ich trzy tomy, ha. Łączy ze sobą wszystkie te cechy, które uwielbiam – czyli dzieje się w Rosji, opisuje rodzinę na przestrzeni lat i dziejów, bo to saga, ma konstrukcję wielowątkowej opowieści snutej w kolejne wieczory przy kominku, żadnych udziwnień, ot po prostu świetna historia.

Książka, która zmieniła twoje życie

 

Hmm, to zależy na jakim etapie. W dzieciństwie była to Ania z Zielonego Wzgórza, dzięki niej nauczyłam się, że warto mieć marzenia, warto być sobą i pozostać wiernym sobie. Potem była to Jane Austen i jej Rozważna i Romantyczna, dzięki której poczułam się dorosła (bo to jedna z pierwszych lektur dla dorosłych, którą czytałam), poza tym rozkochałam się w samej autorce i czasach opisywanych. Ale tytuł, który wpłynął na moje życie wymiernie to Alchemik Paulo Coelho. Możecie się z niego śmiać, zresztą też mnie trochę zmęczył, ale wtedy, kiedy się ona ukazała, był dla mnie nie tylko ciekawą lekturą, ale stanowił przyczynek do tego, żeby pewnego dnia wstać i podjąć decyzję o ‘podążeniu za własną legendą’, dokładnie pamiętam ten dzień, pogodę, zapach i czas – zasiadłam do komputera i napisałam trzy pierwsze w moim życiu felietony. Nosiłam je ‘pod sercem’ latami, gadałam do siebie felietonami, aż odważyłam się i je napisałam. A był to czas, kiedy nie było swobodnego dojścia do Internetu, nie było blogów, życie wirtualne nie istniało. W przeciwnym wypadku wypisywałabym się tu. Wydrukowałam je i poszłam do redakcji miejskiej gazety, wchodząc po schodach czułam, jak mi się wrzody otwierają z nerwów. Sekretarz przyjął mnie sympatycznie, ale na koniec usłyszałam dobrze wszystkim odrzuconym znaną formułkę – proszę nie dzwonić, my to zrobimy, o ile uznamy, że nam się na coś te teksty przydadzą, ale nie sądzę, bo mamy komplet piszących i bez problemu zapełniamy szpalty. Ale proszę zostawić te wydruki – zatrzymał mnie, kiedy chciałam zabrać ze sobą kartki i uciec tam, gdzie pieprz rośnie. Poszłam do domu, wzięłam książkę do ręki i mówię do Coelho i Alchemika zarazem – i cóżeś narobił, tylko się wstydu najadłam. Powiedziałam mężowi, co zrobiłam, a on mnie wyśmiał – a czego się spodziewałaś, z ulicy tam poszłaś i co? Stracone złudzenia.

O siódmej rano obudził mnie telefon od sekretarza, który przeprosił, ze tak wcześnie, ale był na dworcu, czekał na pociąg gdzieś tam, a koniecznie chciał mi powiedzieć przed wyjazdem, że biorą te teksty i mnie z nimi na stałą, cotygodniową felietonistkę.  Nawet, kiedy miałam kiedykolwiek wątpliwości, czy ktoś to czyta, nie raz rozwiane one były w dosyć dziwnych sytuacjach, w aptece, gdzie musiałam podpisywać egzemplarz gazety dla żony pana magistra, w księgarni, kiedy złożyłam zamówienie i zostawiłam nazwisko, przy odbiorze dostałam książkę w prezencie, pięknie zapakowaną z podziękowaniami za cotygodniowe spotkania na łamach gazety. I jak tu nie wierzyć w Paulo Coelho i jego teorię?

Mało znana książka, która zasługuje na szerszą uwagę

Zofia Stulgińska ‘Gruszki na wierzbie’ i tom drugi ‘Mąż z ogłoszenia’. Kolejny mój ulubiony temat – dwudziestolecie międzywojenne w Polsce, wyższe sfery, bale, wielka polityka, wiedziała o czym pisze, bo takie też było jej życie w tym czasie. Debiutowała w roli pisarki jako siedemdziesięciolatka (była też tłumaczką i dziennikarką, ale również żoną przy mężu), napisała wszystkiego trzy powieści, ostatnią była Czek bez pokrycia (strasznie chciałabym mieć). Podobno w niej napisała, ze postaci są autentyczne i sytuacje też. Uważa się, że w poprzednich książkach również tego można się spodziewać. Ja myślę, że jeśli pisze się tak późno, to głównie po to, żeby ocalić od zapomnienia pewne osoby i sytuacje. I tak te powieści traktuję. Są niezwykle ciekawie napisane, wartkim językiem, moim zdaniem w ogóle się nie zestarzały, chociaż pierwsza wydana była w 1972 roku.

Poza tym uważam, że nadal niedoceniona przez polskich czytelników jest Amy Tan, wszystko, co napisała jest wyjątkowe i bardzo polecam. No i mojego ulubionego Richarda Russo, stara dobra szkoła amerykańska. Dla mnie podobny do Irvinga.

 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply