poniedziałkowy gość

Poniedziałkowy gość – Jarosław Czechowicz

23 lutego 2015

Jarek to człowiek – instytucja. Blogujemy mniej więcej tak samo długo, ale pod względem ilości recenzji Krytycznym okiem bije Miasto książek na głowę! Jarek to prawdziwy recenzent, a nie bloger, który czasami tylko się w recenzenta bawi – analizuje i krytykuje, używając pięknej polszczyzny. Czyta dużo literatury polskiej, więc to do niego zaglądam, kiedy chcę wiedzieć, co nowego nasi rodzimi autorzy napisali i czy czegoś dobrego nie przegapiłam. Na blogu wydaje się chłodnym profesjonalistą, prywatnie ciepły i rozmowny człowiek. Oprócz recenzowania bierze też pisarzy w krzyżowy ogień pytań. Seria wywiadów, które publikował na blogu przez cały rok, ukazała się niedawno w wersji książkowej – polecam! Dzisiaj jednak to on odpowiedział na moje pytania dotyczące książek.

******************************************************************************

Książka, która zmieniła moje życie

Było sporo lektur, które zostawiły pewne niezatarte ślady. Aby napisać o tej dokonującej ważnej zmiany, muszę się cofnąć do czasów licealnych. Mam na myśli opowiadania Tadeusza Borowskiego. Byłem młody, nieświadomy wielu spraw, wtedy się dla mnie otworzyły bramy piekła i naprawdę nic nie było już takie jak dawniej. Potem przeczytałem mnóstwo książek o samym Auschwitz, o Holokauście. Ciągle je pochłaniam z jakąś mroczną obsesją. Wciąż mi mało, choć wiem już tak wiele i nadal nie mieści mi się w głowie, że to wszystko miało miejsce. „Proszę państwa do gazu” to tekst, który wrył mi się w pamięć i rozpoczął te obsesyjne poszukiwania. Niedawno, w wieku 36 lat, poczułem się gotowy na odwiedzenie Auschwitz. Do śladów po Birkenau nie dotarłem, nie dałem rady. Spotkanie z Borowskim rozpoczęło moje spotkanie z Zagładą. Czymś nadal niepojętym.

Mało znana książka, która zasługuje na szerszą uwagę

Tematycznie znowu koszmar wojny, ale nic na to nie poradzę, że tak się złożyło. Przed pięciu laty Korporacja Ha!art wydała niezwykłą publikację. To „Apte. Niedokończona powieść” Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego. Kim był Apte? Obiecujący rysownik, poeta, artysta. Biografia tego człowieka obejmuje jego dzieciństwo i młodość w przedwojennym Krakowie, gimnazjalne wzloty i upadki, fascynację malarstwem oraz poezją. Następnie dramaturgię wydarzeń związanych z ucieczką do Lwowa z zagarniętego przez Niemców Krakowa. Skomplikowane losy Żyda na emigracji, który o mało nie staje się człowiekiem radzieckim i ulega złudzie socjalistycznych utopii. Opowieść o Ryszardzie Aptem jest naprawdę pasjonującym studium życia społecznego przedwojennego Krakowa, Lwowa początku lat czterdziestych minionego stulecia, barwną panoramą mojego miasta, czyli Wieliczki czasu wojny i przejmującym świadectwem Holokaustu w południowej Polsce. Książka zawiera także niezwykły dodatek – kilkanaście mrocznych rysunków artysty.

Książka, której nie należy sądzić po okładce

Przychodzi mi do głowy zbiór opowiadań Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Pornogarmażerka”, W.A.B. 2013. Zupełnie nie wiem, jaki cel przyświecał tej koszmarnej okładce. Bo ciało można sprzedawać, ale nie sygnować nim tego zbioru! Jest tam siedemnaście opowiadań, w których autor rozlicza się z kolejnego etapu swojej emigracji, tym razem w Austrii. Mamy  w tej książce garść soczystych opowieści, ironicznych, złośliwych czasami, niejednokrotnie absurdalnych, ale w klimacie tego absurdu nielekkiego. Nad współczesną Austrią zadumał się wagabunda, którego kolejnym domem – między innymi po Islandii – stał się Wiedeń. Skreślił kilkanaście świetnych obrazków, wplatając w nie emigracyjne bolączki i dużą dozę specyficznego humoru. Ale śmiesznie nie jest. Na okładce natomiast jest dramatycznie.

*************************************************************************************

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply